Europułapka

2014-07-01, 00:00
Oceń ten artykuł
(9 głosów)

Litwa jest już tylko o krok od przyjęcia waluty Euro, która zastąpi litewskiego lita. Cały proces odbywa się dziwnie szybko, a na dodatek w dobie kryzysu europejskiej gospodarki i samej strefy euro. Eksperci wskazują na unijną walutę jako jeden z głównych powodów zapaści ekonomicznej Grecji oraz przyczynę wielkich problemów finansowych Włoch, Hiszpanii i Irlandii. Rezygnacja z własnej waluty oznacza przecież dobrowolne wyzbycie się instrumentów kreowania niezależnej polityki finansowej państwa. Boleśnie przekonały się o tym kraje Europy Południowej, więc skąd ten litewski pośpiech?


Zachować zdrowy rozsądek

Mądrzy, starożytni Rzymianie mawiali: „festina lente", czyli śpiesz się powoli. Jedynie AWPL i jej lider Waldemar Tomaszewski zachowują zimną krew i zdrowy rozsądek w sprawie przyjęcia przez Litwę Euro. Reszta litewskich polityków jak owce biegnie bezwiednie na finansową rzeź, bo gdy wielki kryzys zapuka kiedyś do litewskich drzwi, rząd nie będzie miał podstawowych narzędzi do walki z nim. Jedyne, co będzie mógł zrobić, to prosić o jałmużnę Niemcy tak jak robi to Grecja. Wątpliwe jest, czy w czasie recesji europejskiej gospodarki euro pomoże Litwie, raczej stanie się odwrotnie. Dlatego głos Tomaszewskiego, który sugeruje, że o przyjęciu euro powinno się rozmawiać po zakończeniu kryzysu w Unii Europejskiej, jest jak najbardziej słuszny i na miejscu. Przecież nie wypływa się w rejs podczas szalejącego sztormu. A to zdają się czynić litewscy politycy.

Euro pogłębia podziały

Eksperyment zastąpienia walut narodowych przez euro trwa już od ponad dziesięciu lat. Wspólną walutę wprowadzono do obiegu elektronicznego, finansów publicznych i rozliczeń przedsiębiorstw na początku 1999 r. – wtedy Europejski Bank Centralny we Frankfurcie nad Menem przejął politykę pieniężną. Do obiegu fizycznego banknoty i monety trafiły na początku 2002 r. Wszystko to stało się wbrew prawom ekonomii dotyczącym integracji walutowej, których odkrycie zostało także w 1999 r. nagrodzone Noblem. Teraz wiadomo, że eksperyment nie do końca się udał. Euro nie jednoczy już dzisiaj, a pogłębia podziały nawet wewnątrz grona państw, które przyjęły wspólną walutę. Euro nie wzmacnia, a wycieńcza Unię Europejską, jako jedyny tak mocno pogrążony w recesji region świata. Zapaść ekonomiczna UE ma wiele powodów, m.in. oderwaną od rzeczywistości biurokrację, ale wspólna waluta to dziś jej powód główny. Euro zaostrza kryzys krajów poza najbogatszym kręgiem północno-zachodniej Europy. Na unijnym południu i wschodzie wywołuje recesję i bezrobocie o wielkich rozmiarach. Euro rozbiło Unię na trzy części, oddalające się od siebie nawzajem. Jasno wygrywa tylko grupa krajów, które nie przyjęły wspólnej waluty. Niezależna narodowa waluta i polityka pieniężna ułatwiają im wzrost i rozwój gospodarczy. Jednocześnie służą ochronie przed zewnętrznymi zagrożeniami. Co prawda, bariera ta nie jest w pełni szczelna, ale pomaga częściowo zatrzymać przenoszenie skutków kryzysu ze strefy euro. Do grupy wygranych należą te, które nie spełniły swoich kolejnych zapowiedzi przyjęcia euro, jak Wielka Brytania, Polska czy Szwecja. Druga grupa państw złożona jest z najwyżej rozwiniętych gospodarczo krajów obszaru euro, na czele z Niemcami i Francją. Jak wynika z praw ekonomii, państwa te odnoszą korzyści ze wspólnej waluty kosztem niżej rozwiniętej części strefy. Ponieważ euro pozbawiło słabsze kraje konkurencyjności i odporności na zagrożenia, kraje silniejsze przejmują produkcję i cieszą się niskim bezrobociem, popadają jednak w zastój gospodarczy wskutek bezbronności wobec przenoszenia się konsekwencji kryzysu. Same straty ponosi na wspólnej walucie grupa trzecia, czyli niżej rozwinięte kraje obszaru euro, w tym Włochy, Hiszpania i Grecja, mimo że są dużo bogatsze od Litwy i uznawane dawniej za tygrysy gospodarcze w skali nie tylko Europy. Tracą produkcję, tkwią w coraz głębszej recesji i coraz bardziej katastrofalnym bezrobociu, wśród młodych średnio 50 proc. Prognoza dla słabych w obszarze euro to spadek PKB w kolejnym roku niekończącego się kryzysu, który niszczy nie tylko gospodarkę, lecz również całe życie ludzi, więzi społeczne, cywilizację.

Kryzys eurostrefy

Po wybuchu kryzysu sytuacja strefy euro szybko się pogorszyła. Najwyższą cenę zapłaciły te kraje UE, które od dłuższego czasu prowadziły niegospodarną politykę finansową. Taki rozwój sytuacji doprowadził do bezprecedensowego zachowania Europejskiego Banku Centralnego, który przy pomocy niestandardowych operacji na rynkach finansowych próbował (i wciąż próbuje) uratować euro jako funkcjonalną walutę. U podstaw „planów ratunkowych" dla strefy euro leży przekonanie politycznych i ekonomicznych elit europejskich, że nie można dopuścić do bankructwa kraju będącego członkiem wspólnej strefy walutowej. Oznacza to, że państwa członkowskie strefy euro muszą wpłacić w konkretnym terminie określoną sumę na odpowiedni fundusz i zobowiązać się do dalszych wpłat w razie potrzeby. Taki system jest, co zrozumiałe, przedmiotem krytyki, ponieważ wszystkie państwa strefy euro i w ogóle UE są zadłużone, i muszą przede wszystkim spłacać własne długi. Zamiast tego muszą się teraz zadłużyć jeszcze bardziej i mieć nadzieję, że bankrutujące państwa jakoś spłacą swoją „pożyczkę ratunkową". Opisane wyżej działania całkowicie zmieniły charakter euro jako samodzielnej waluty. W ciągu pierwszej dekady jej funkcjonowania okazało się, że jakiekolwiek reguły są tylko świstkami papieru, których nikt nie traktuje poważnie. Najlepiej świadczy o tym fakt, że obecnie kryteria konwergencji określone w Maastricht spełnia ze wszystkich krajów UE tylko Luksemburg.

Niezależność czy protektorat

Litwa powinna dzisiaj postawić sobie pytanie, czy euro jest walutą wiarygodną i czy nie byłoby lepiej pozostać przy własnej walucie, przynajmniej do czasu, gdy sytuacja w strefie euro będzie jasna i przewidywalna. Wydaje się, że odroczenie przyjęcia euro będzie w obecnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem. A co najważniejsze, bezpiecznym dla mieszkańców Litwy, gdyż uchroni ich przed drastycznym wzrostem realnych cen towarów i usług po ewentualnym wejściu do strefy, tak jak miało to miejsce prawie we wszystkich przyjmujących euro krajach. Co prawda, zgodnie z traktatami akcesyjnymi, państwa mają obowiązek przyjęcia wspólnej waluty, ale nie mają wyznaczonej daty. Może warto z tego skorzystać i pomyśleć, o co tak naprawdę chodzi w „projekcie euro"? Cały proces opiera się na dążeniu do dalszej radykalnej centralizacji podejmowania decyzji w UE, w sektorach do tej pory zarezerwowanych dla państw członkowskich, na przykład w dziedzinie podatków. Bankrutujące państwa mają się stać swego rodzaju niesamodzielnymi „protektoratami", którym Bruksela będzie narzucać reguły poprawnego zachowania w zamian za ratunek finansowy. To bardzo ryzykowny moralny hazard. Co więcej, nawet dotychczasowe mechanizmy ochronne nie będą ostatecznie w stanie pokryć długów, które zaciągnęły państwa strefy euro. W przewidywalnej przyszłości będzie musiało dojść do przynajmniej częściowej ich restrukturyzacji. Taki rozwój sytuacji doprowadzi do rozchwiania europejskiego sektora bankowego. Jakie to będzie miało konsekwencje dla stabilności i wiarygodności euro, jest aż nadto oczywiste.

Lit albo dyktat

Sytuacja w strefie euro jest obecnie bardzo niestabilna. Stan ten będzie utrzymywać się jeszcze przez dość długi czas. W tej sytuacji wejście Litwy do strefy wspólnej waluty byłoby błędem. Własna waluta pozwala na relatywnie dobrą ochronę przed negatywnymi następstwami kryzysu gospodarczo-finansowego. Z kolei szybkie przyjęcie euro natychmiast sprowadzi problemy, które obecnie trapią państwa objęte unią walutową, łącznie z koniecznością przeznaczenia dużych kwot pieniężnych na uratowanie Grecji, Irlandii, Portugalii i być może też innych państw. Niezależna polityka walutowa umożliwia elastyczne reagowanie na sytuację ekonomiczną w Europie i na świecie, i jest dobrym narzędziem realizowania własnych interesów. Przyjęcie euro oznaczałoby, że Litwa musiałaby poddać się polityce walutowej dyktowanej z Frankfurtu. A może o to właśnie w tym całym zamieszaniu z euro chodzi?

dr Bogusław Rogalski, politolog
Doradca EKR ds. międzynarodowych w Parlamencie Europejskim

Komentarze   

 
#23 zyga 2014-07-12 11:11
Po wprowadzeniu euro na pewno będzie się żyło lepiej, ale tylko niektórym, tym co siedzą na wierchuszce. Zaś zdecydowana większość będzie musiała mocno zaciskać pasa, by jakoś przeżyć ten "dobrobyt"...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#22 Ania 2014-06-30 12:18
myślę i myślę, jakie będą plusy wprowadzenia euro dla zwykłego człowieka i jedno co mi przychodzi do głowy, że w końcu się skończy przepełnienie portfela monetami ;)
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#21 da 2014-06-27 17:37
Cytuję manniok:
Słowacja też się spieszyła do euro, a potem ludzie płakali, że wszystko zdrożało i pogorszyły się warunki życia.



i my będziemy płakać! wszystkie ceny po przeliczeniu na euro będą zaokrąglane do góry, a już teraz jest u nas drogo.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#20 manniok 2014-06-27 15:23
Słowacja też się spieszyła do euro, a potem ludzie płakali, że wszystko zdrożało i pogorszyły się warunki życia.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#19 sonic 2014-06-27 13:11
Czy wprowadzenie euro leży w interesach Litwy czy bardziej na tym zależy władzom UE. Porównywalnie ekonomiczny wkład naszego państwa będzie mały ale zawsze coś.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#18 G.C. 2014-06-26 20:03
do mac56: bo dobry polityk to taki, który potrafi myśleć perspektywistycznie, umie przewidywać, a nie działać jedynie pod wpływem chwili. Lider AWPL to właśnie przykład polityka, który analizuje sytuację i jej możliwe konsekwencje zwłaszcza dla szarego człowieka, który zazwyczaj najboleśniej odczuwa pochopne decyzje rządzących.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#17 Kazek 2014-06-26 15:05
Z tym "jewro" to jakaś lietuviska grupa trzymających władzę cwaniaków coś kombinuje, a koszta tej zabawy i tak spadną na barki szarego człowieka...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#16 bonifacy 2014-06-26 11:50
bardzo mi się nie chce powiedzieć słów : A nie mówiłem. Jeżeli obawy by się podtwierdziły, satysfakcji nie miał by nikt. Ale odroczenie tej kwestii im dalej tym mniej możliwe.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#15 obi1 2014-06-26 10:38
Wielu "ekspertów" mówi, że lit i tak jest przywiązany do euro więc jest to tylko kwestia zmiany banknotów. Ale padło tu już nie mało uzasadnień iż nie jest to takie proste. Przecież razem z euro przejmiemy także większe zobowiązania.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 Zyga 2014-06-26 09:36
Nie chcę być złym prorokiem, ale przez pochopne przyjęcie wspólnej waluty Lietuva może się obudzić z ręką w nocniku, ale na skuteczny ratunek będzie za późno.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Sobota, 27 kwietnia 2024 

    J 14, 7-14

    Ewangelii według świętego Jana

    Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeśli Mnie poznaliście, będziecie również znać mego Ojca. Wy zresztą już Go znacie, a nawet ujrzeliście”. Wtedy Filip poprosił: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Jezus mu odparł: „Filipie! Jeszcze Mnie nie znasz, mimo że tak długo jestem z wami? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca. Dlaczego więc prosisz: «Pokaż nam Ojca»? Czyżbyś nie wierzył, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec jest we Mnie? Słów, które mówię do was, nie wypowiadam od siebie. To Ojciec, który jest we Mnie, dokonuje swoich dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeśli zaś nie, to przynajmniej wierzcie ze względu na dzieła. Uroczyście zapewniam was: Kto wierzy we Mnie, będzie dokonywał takich samych dzieł, jakie Ja czynię, a nawet dokona większych od nich, ponieważ Ja odchodzę do Ojca. O co tylko poprosicie w moje imię, spełnię to, aby Ojciec został uwielbiony w Synu. Jeśli o coś poprosicie w moje imię, Ja to spełnię”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24