Dyplomacja przesiąknięta geremkowszczyzną
Dyplomacja to między innymi sztuka przekonywania do swoich racji, ale dyplomacja to także, a może przede wszystkim, reprezentowanie interesów własnego kraju, a mówiąc ściślej, swojego rządu i prezydenta na arenie międzynarodowej. A gdy dotyczy to placówek dyplomatycznych, to również opieka nad Polonią i Polakami za granicą oraz nad obywatelami polskimi pracującymi w innych krajach. Od jakości dyplomacji, a zwłaszcza ambasadorów, konsulów zależy w dużej mierze postrzeganie Polski za granicą, budowanie więzi z Rodakami rozsianymi po świecie oraz ich aktywność w sprawach polskich. Niestety z jakością polskiej dyplomacji bywa różnie. Mówiąc wprost, polska dyplomacja III Rzeczypospolitej leży na łopatkach i daleko jej do profesjonalizmu i bezwzględnego poświęcenia dla spraw Ojczyzny, daleko jej do elitarnego etosu dyplomacji II RP. Bo tak jak każdą dziedzinę życia, tak też i sferę dyplomacji tworzą ludzie i to od ich zaangażowania i jakości pracy oraz osobowości zależy skuteczność ich pracy i skuteczność Polski na arenie międzynarodowej. Polska dyplomacja wciąż jeszcze przesiąknięta jest geremkowszczyzną, która nie sprzyja budowaniu silnej pozycji Polski na arenie międzynarodowej. To pookrągłostołowa spuścizna niemocy i bylejakości, którą najbardziej widać w nominacjach ambasadorskich. Owszem, są one ciągłością myśli dyplomatycznej, ale w złym tego słowa znaczeniu.
Dyplomacja na Kresach hołduje szkodliwej doktrynie Giedroycia
I tak na kierunku zachodnim dominuje geremkowski klientelizm i tzw. polityka wstydu uprawiana na kolanach. Na kierunku wschodnim dominuje bezrefleksyjne wymachiwanie błyszczącą szabelką. A tam, gdzie inni robią interesy, nasze placówki wywiesiły białą flagę, jak choćby na Białorusi, strefie naszych, wynikających z historii, wpływów i żywotnych interesów. Te jednak zostały przejęte przez dyplomację niemiecką, która rozdaje tam karty. Ale moje największe oburzenie wywołuje polska dyplomacja na Kresach, która nadal bezwiednie hołduje anachronicznej i szkodliwej doktrynie Giedroycia, która jest grabarzem polskości na Kresach. Według tej doktryny, silna kresowa polskość jest rzekomą przeszkodą w budowaniu dobrych relacji z Litwą, Białorusią i Ukrainą. A wykonawcami tej doktryny są polscy dyplomaci urzędujących w tych trzech państwach. Piłsudski przewraca się w grobie widząc jak traktowane są jego ukochane Kresy. A ostatnie nominacje ambasadorskie, jak choćby na Litwie, pogarszają tylko sprawę, bo dodatkowo są zarzewiem sztucznie wzniecanego konfliktu z polską społecznością. To dlatego tak ważna jest jakość wysyłanych na placówki osób oraz ich praktyczna lojalność i działanie na rzecz najwyższych władz Polski. Po owocach ich poznacie. A z tym bywa różnie, a nawet źle.
Słaby wynik prezydenta w obwodach zagranicznych
Za przykład niech posłuży analiza pierwszej tury wyborów prezydenckich w obwodach poza Polską. Dlaczego pierwsza tura? Ponieważ to ona przy mnogości kandydatów pokazuje najlepiej preferencje wyborcze głosujących, którzy oddają głos na swojego, ulubionego kandydata. I co najważniejsze, to w pierwszej turze jest najmniej przekłamań dotyczących rzeczywistego poparcia, a nie wymuszonego jak w drugiej. Otóż Polacy mieszkający poza granicami, mający polskie obywatelstwo i mogący brać udział w głosowaniu stanowią dość potężną liczbę osób, która odpowiednio poinformowana i zachęcona przez placówki dyplomatyczne mogłaby wziąć udział w wyborach i tym samym mieć duży wpływ na ich wynik, może nawet przesądzający, biorąc pod uwagę wielomilionową rzeszę Polaków mieszkających poza Polską. Słaby wynik prezydenta Andrzeja Dudy w obwodach zagranicznych, zwłaszcza tych, gdzie głosowali prawie sami pracownicy ambasad i polskich firm państwowych, jak Orlenu na Litwie, daje do myślenia i stawia pytanie, czy placówki dyplomatyczne we właściwy sposób informowały w ostatnich latach Polonię o dokonaniach Prezydenta i rządu Zjednoczonej Prawicy. Gdyby tak było, to wyniki jak też frekwencja za granicą byłyby lepsze i wyższe. Zapewne wyniki Andrzeja Dudy byłyby lepsze, gdyby w wyborach mogli głosować słynący z patriotyzmu Polacy na Litwie, ale niestety nie mogą, gdyż nie mają polskiego obywatelstwa. W wielu krajach w pierwszej turze wyborów brali udział obywatele polscy obsługujący polskie przedstawicielstwa i misje handlowe. Każdy może mieć poglądy polityczne, to oczywiste, ale to wstyd, że są kraje, gdzie służby dyplomatyczne są z nominacji PiS, a nawet personel ambasady nie poparł urzędującego Prezydenta Andrzeja Dudy. Jak zatem ambasadorowie przekonują naszych partnerów o tym, że Polska jest krajem przechodzącym pozytywne zmiany, skoro nawet polskie przedstawicielstwa przez swoje głosowanie ostentacyjnie nie głosują na Prezydenta RP? Co ciekawe i zadziwiające jednocześnie, że najsłabsze procentowe poparcie Prezydent otrzymał w tych krajach, gdzie ambasadorami lub konsulami są powołani niedawno przez PiS dyplomaci. Warto z tego faktu wyciągnąć wnioski, czyje interesy tak naprawdę reprezentują i czy dobrze wypełniają swoje obowiązki?
Szokujące liczby z pierwszej tury wyborów
Oto kilka przykładów z pierwszej tury, które powinny dać do myślenia rządzącym w Warszawie, zwłaszcza tym odpowiedzialnym za politykę zagraniczną, bo dla mnie liczby zamieszczone poniżej są szokujące i pokazują wyborczą wpadkę dyplomacji oraz problem jakości polskich placówek i ich szefostwa. Czas na dobrą zmianę w polskiej dyplomacji, która wymaga natychmiastowej sanacji i przywrócenia prawdziwego etosu polskiego dyplomaty, który powinien być przede wszystkim patriotą, a nie oderwanym od rzeczywistości technokratą, gdyż jak powiadał historyk Lord Acton: „Patriotyzm jest w życiu politycznym tym, czym wiara jest w religii”. Warto o tym pamiętać przy nominacjach ambasadorskich.
LITWA (ambasador od 2017)
Duda: 33 proc.
Trzaskowski: 39 proc.
ESTONIA (ambasador od 2018)
Duda: 19 proc.
Trzaskowski: 42 proc.
AUSTRALIA (ambasador od 2017)
Duda: 21 proc.
Trzaskowski: 55 proc.
ARABIA SAUDYJSKA (ambasador od 2018)
Duda: 4 proc. (4 głosy)
Trzaskowski: 61 proc.
AUSTRIA (ambasador od 2017)
Duda: 28 proc.
Trzaskowski: 43 proc.
IRLANDIA (ambasador od 2019)
Duda: 16 proc.
Trzaskowski: 48 proc.
WIELKA BRYTANIA (ambasador od 2016)
Duda: 15 proc.
Trzaskowski: 48 proc.
SZWECJA (ambasador od 2020)
Duda: 18 proc.
Trzaskowski: 52 proc.
ARGENTYNA (ambasador od 2019)
Duda: 20 proc.
Trzaskowski: 49 proc.
CHINY (ambasador od 2017)
Duda: 7 proc.
Trzaskowski: 58 proc.
ALBANIA (ambasador od 2016)
Duda: 13 proc.
Trzaskowski: 70 proc.
WASZYNGTON (ambasador od 2016)
Duda: 549 głosów
Trzaskowski: 1080 głosów
LOS ANGELES (konsul od 2018)
Duda: 653 głosy
Trzaskowski: 1509 głosów
HUSTON (konsul od 2018)
Duda: 228 głosów
Trzaskowski: 339 głosów
Dr Bogusław Rogalski, politolog, historyk
Prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin
Artykuł ukazał się na www.Prawy.pl
Komentarze
To pokazuje, że w sprawach nominacji polska dyplomacja jest zadziwiająco nieudolna, wysyłając na placówki własnych politycznych przeciwników. Trudno się dziwić, że w ostatnich latach tak podupada wizerunek Polski za granicą, szczególnie w opiniotwórczych mediach czy w kręgach uniwersyteckich. Ambasady czy konsulaty częstokroć nienależycie wypełniają misję budowania korzystnego obrazu Polski w świecie.
Chyba to zauważono i już ogłoszono będą zmiany, Czaputowicz "musi odejść"
Przecież wiele z tych osób zostało powołanych za rządów PiS, a teraz ci ludzie głosowali na kontrkandydatów Dudy???
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.