Mamy rzeczywiście skalę dramatu, że pozbawia się ludzi Mszy świętej. Mamy kolejny przykład pośredniej deprecjacji Najświętszego Sakramentu, ponieważ idzie taki komunikat, że Komunia Święta jest jakimś zagrożeniem. Teraz jest pytanie podstawowe, a co z wiarą w realną obecność Ciała Chrystusa, że to jest naprawdę realne Ciało Chrystusa pod postacią chleba – powiedział prof. Grzegorz Kucharczyk z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, w audycji „Aktualności dnia” w Radiu Maryja.
Na świecie rozprzestrzenia się panika w związku z epidemią koronawirusa. Do tej pory Kościół w obliczu zarazy zawsze znajdował się na pierwszej linii frontu.
– W różnych trudnych czasach można powiedzieć, że Kościół, był na pierwszej linii walki z zarazą, zarówno, gdy chodzi o niesienie pociechy i pomocy duchowej osobom zagrożonym, jak i gdy chodzi o tą bezpośrednią opiekę już nad zarażonymi. Historia Kościoła poprzednich wieków obfituje w przykłady zaangażowania się wielkich świętych Kościoła, wielkich pasterzy Kościoła. Teraz przypomina się przy okazji tego, co dzieje się zwłaszcza w północnych Włoszech, przykład świętego Karola Boromeusza, wielkiego arcybiskupa Mediolanu, w końcu XVI wieku, jednego z ojców soboru w Trydencie – powiedział gość Radia Maryja
Św. Karol Boromeusz był twarzą odnowy Kościoła – kontynuował profesor.
– Kiedy wybuchła epidemia w Mediolanie w 1576 roku, to on nie tylko że nie kazał zamykać kościołów, one były cały czas otwarte. On sam na czele duchowieństwa w pokutnym worze ze sznurem na szyi jako znak pokuty, odprawiał pokutne procesje, żeby ubłagać u Bożej Opatrzności pomoc, żeby ten lud mediolański został wybawiony od powietrza. To była stała praktyka. Wystarczy wspomnieć, ile zakonów powstało czy też, ile zakonów zajmowało się prowadzeniem hospicjów, leprozoriów dla osób trędowatych w okresie średniowiecza i nie tylko w tych wiekach średnich – powiedział historyk.
Badacze na przykładzie dziejów Kościoła w pierwszych wiekach, kiedy Kościół był prześladowany w czasach Imperium Rzymskiego, wskazują, że tym odróżniało się zachowanie chrześcijan od pogan, że poganie w momencie wybuchu zarazy w miastach Imperium Rzymskiego od razu uciekali – akcentował prof. Grzegorz Kucharczyk.
– Chrześcijanie zostawali, świadczyli sobie i innym pomoc bez względu na to czy ktoś wierzył w Chrystusa, czy nie. Przez to też dawali przykład swoim czynem. Przykład zawsze o wiele bardziej pociąga niż słowo i dlatego można powiedzieć, że te zachowania i decyzje biskupów włoskich są, mówiąc delikatnie, niezrozumiałe, patrząc i na historię Kościoła, a przede wszystkim na podstawowe powołanie Kościoła, jakim jest towarzyszenie ludziom w drodze do zbawienia, jak podkreśla papież Franciszek no właśnie tym ludziom, którzy są w potrzebie – mówił gość „Aktualności dnia”.
Papież wielokrotnie powtarzał, że Kościół czy pasterze Kościoła mają być przeniknięci zapachem owieczek – podkreślił profesor.
– Kościół powinien być jak lazaret, szpital, który przyjmuje rannych i opatruje rany. Teraz w tej sytuacji komunikat idzie taki, że zagrożenie polega na uczestniczeniu we Mszy świętej, a tymczasem nieopodal tych pozamykanych kościołów są czynne bary, restauracje i galerie handlowe. Trudno to zrozumieć zwykłemu wiernemu. […] Rzeczywiście mamy do czynienia z sytuacją, chyba kolejnym potwierdzeniem tego o czym pisał w swojej ostatniej książce ksiądz kardynał Robert Sarah „Wieczór się zbliża i dzień już się chyli” wydanej przez siostry Loretanki. Kiedy ksiądz kardynał Sarah mówi, że z murów kościoła sączy się duch Judasza, który polegał nie tylko na zdradzie Mistrza, tylko cała ta jego zbrodnia polegała na tym, że on nie zaufał w Boże Miłosierdzie, wszechmoc Bożego Miłosierdzia i się powiesił, uległ rozpaczy – akcentował gość Radia Maryja.
Rozpacz jest wyrazem niewiary w Boże Miłosierdzie i w Bożą wszechmoc – podkreślił.
– Obawiam się, czy czasem nie obserwujemy w tym sensie tej ekspozycji, objawienia się ducha Judasza, że rzeczywiście, ci, którzy powinni być przede wszystkim na pierwszej linii modlitw o odwrócenie tej zarazy, zamykają kościoły. Niedawno rozmawiałem z jednym z księży w Poznaniu, który ma kolegę księdza Polaka, który pracuje w północnych Włoszech i on tam odprawia, właściwie jak mówi tajne Msze św., bo właściwie jest zakaz, a ludzie podobno masowo się garną i do Mszy świętych i do sakramentu spowiedzi. To jest naturalne w czasach trwogi i zagrożenia, że ludzie szukają pomocy u Boga, a tutaj jesteśmy skonfrontowani raczej z sytuacją, którą można by określić „Jak trwoga to od Boga” zamiast „do Boga”. To jest bardzo niepokojące – stwierdził prof. Kucharczyk.
Również biskupi w innych krajach europejskich zastanawiają się nad zamknięciem swoich kościołów i zakazaniem chociażby pogrzebów.
– To jest właściwie uleganie władzy państwowej. To znaczy, żeby była jasność, władze państwowe powinny działać we własnym zakresie, służby sanitarne, epidemiologiczne, to jest jasna sprawa. Natomiast jeżeli Kościół, pasterze Kościoła się podporządkowują bez szemrania takim zarządzeniom, to mamy do czynienia z jakąś niezdrową sytuacją takiego podporządkowywania się władzy państwowej, która nawet nie musi używać jakichś wielkich środków nacisku, bo wystarczył jeden komunikat i można powiedzieć, taka reakcja, która bardzo się kojarzy raczej z brakiem odwagi, mówiąc delikatnie – powiedział historyk.
Przypominają się słowa Prymasa Tysiąclecia księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego, który mówił, że najgorszym zagrożeniem dla Kościoła, narodu i państwa są tchórze – akcentował profesor Grzegorz Kucharczyk.
– Tutaj mamy do czynienia z takim odwróceniem się od wiernych, którzy garną się, szukają pomocy duchowej. Pomijając dramatyczne dla wielu rodzin wydarzenie jakim jest niemożność katolickiego pogrzebania swoich najbliższych. Mam jeszcze jeden głębszy problem, wydaje mi się, że jednak jako wspólnota ludzi wierzących zagubiliśmy umiejętność patrzenia na to, co się dzieje nie tylko w kategoriach wydarzeń, ale w kategoriach znaków. W poprzednich wiekach zwłaszcza święci interpretowali pewne wydarzenia jak chociażby, co na naszych oczach się zresztą teraz dzieje (czyli pożar katedry Notre Dame czy wcześniej trzęsienia ziemi, które nawiedzały Włochy) jako pewne znaki dawane przez Opatrzność – mówił gość audycji.
Przede wszystkim były to znaki wzywające do nawrócenia – wyeksponował historyk.
– Jeszcze to się pojawia w okresie Wielkiego Postu, który teraz przeżywamy, to można powiedzieć, że trudno o bardziej wymowny zbieg okoliczności, wydarzeń. Tutaj powinna być tym bardziej reakcja, która skłania do szukania pomocy właśnie u tego Boskiego Mistrza, który wydaje się, że gdzieś śpi na końcu łodzi, ale jak wiemy z Ewangelii, wystarczyło jedno Jego słowo, żeby fale Jeziora Galilejskiego uspokoić, ale uczniowie wtedy szukali pomocy u Niego, nie odwracali się i nie zdawali się tylko i wyłącznie na swoje siły. To jest właśnie dramat tej sytuacji, że wynika z tego, jakbyśmy zapomnieli o tym, że z nami jest nasz Boski Nauczyciel Jezus Chrystus, który wydaje się, że śpi, ale trzeba Go obudzić, trzeba się zwrócić do Niego z usilną prośbą, bo uczniowie wtedy wołali „Mistrzu ratuj nas” i uratował – podkreślił profesor.
Jeden z katolickich pisarzy włoskich przy okazji tego dramatu, który dzieje się w północnych Włoszech, przytoczył słynne zdanie świętego Ojca Pio, że „świat może się obyć bez słońca, ale nie może obyć się bez Mszy Świętej” – mówił.
– Stosując te słowa do tej sytuacji, mamy rzeczywiście skalę dramatu, że pozbawia się ludzi Mszy świętej. Mamy kolejny przykład pośredniej deprecjacji Najświętszego Sakramentu, ponieważ idzie taki komunikat, że Komunia Święta jest jakimś zagrożeniem. Teraz jest pytanie podstawowe, a co z wiarą w realną obecność Ciała Chrystusa, że to jest naprawdę realne Ciało Chrystusa pod postacią chleba. Mamy przecież wiele przykładów profanacji i jakichś nieszczęsnych pomysłów z interkomunią, które się sprowadzają właśnie do tej deprecjacji, do tego odwrócenia się od Najświętszego Sakramentu, a przecież Opatrzność daje nam tyle znaków, które wskazują, że trzeba iść dokładnie w odwrotnym kierunku. Te cuda eucharystyczne, które przecież też na naszych ziemiach niedawno miały miejsce, one pokazują, że Opatrzność wskazuje dokładnie odwrotny kierunek, a widzimy niestety na podstawie tych decyzji, o których mówimy, że pasterze Kościoła – przynajmniej w Italii – zajmują zupełnie sprzeczne z tym kierunkiem decyzje – podsumował profesor Grzegorz Kucharczyk.
Komentarze
Osoby z kaszlem, katarem, podwyższoną temperaturą nie powinny przychodzić do kościoła (niestety).
Ale osoby starsze i osoby z chorobami przewlekłymi są zachęcane do modlitwy w domu, aby uchronić się przed zagrożeniem koronawirusem.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.