Traktat o przerzucaniu winy z chorej głowy na zdrową

2014-04-28, 19:55
Oceń ten artykuł
(4 głosów)

Przed kilkoma dniami minęło 20 lat, odkąd suwerenne Polska i Litwa unormowały dwustronne międzypaństwowe stosunki podpisując Traktat między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy.

Dwie dekady minęły od tego momentu, a niektóre zapisy traktatowe dotyczące praw przede wszystkim polskiej mniejszości na Litwie okazały się mniej warte niżeli wartość papieru, na którym zostały spisane.

Symptomatyczne, że w litewskich mediach o okrągłej rocznicy podpisania Traktatu mówi się niewiele. Jeżeli już, to w sposób nader oryginalny. Jak to zrobił np. „Ūkininko patarėjas" piórem Arnoldasa Aleksandravičiusa. Z artykułu „Prawa mniejszości narodowych: Polacy biją i krzyczą"? dowiemy się, że to ...Polska nie wywiązuje się z zobowiązań traktatowych, podczas gdy Litwa spełnia je wzorowo.

Taką tezę autor stawia powołując się na przykład pisowni nazwisk po obu stronach granicy. Skąd taka anomalna wiedza Aleksandravičiusa? Ano z „litewskiego rezerwatu" (jak pisze autor) w Polsce, czyli z Puńska. Pojechał był tam sobie ekspert „Ūkininko patarėjas" od spraw polskich i co widzi?

A widzi, że na drzwiach wójta gminy widnieje napis Witold Liszkowski, głównej księgowej urzędu – Danuta Szymczyk, przewodniczącego Rady gminy – Waldemar Krakowski.

Aleksandravičius to dojrzał i, zacierając ręce z radości (tak, tak, właśnie z radości, bo to rarytas dla tropiciela polskiej przewrotności znaleźć taki jej dowód), krytykuje Warszawę za łamanie Traktatu. No bo Liszkowski to przecież jest Liškauskas, Szymczyk – Šimčikienė, Krakowski – Krakauskas. Litwa pozwala według brzmienia używać nazwisk miejscowym Polakom. A Polska? A to sami Państwo widzą, triumfuje Aleksandravičius.

I tylko jedno „ekspert" chłopskiej gazety w swym trudzie demaskatorskim przemilczał. To mianowicie, że Liszkowski vel Liškauskas ma pełne prawo do pisowni swej godności osobistej w oryginale, bo polskie ustawodawstwo mu na to zezwala, tylko że wójt Puńska sam nie chce z takiego prawa korzystać. „Winą" zatem Warszawy może być najwyżej to, że nie zmusza Liszkowskiego do zmiany nazwiska. A majstersztykiem obłudy Aleksandravičiusa jest to, że przerzuca winę z chorej głowy na zdrową. Bo, jak wiadomo, na Litwie i nazwiska, i publiczne napisy w języku mniejszości to nadal kwestie, nad którymi trudzą się politycy i urzędnicy i wynikom trudu tego nie widać końca mimo upływu 20 lat.

A w tak zwanym międzyczasie polscy samorządowcy z Wileńszczyzny płacą drakońskie kary za to, co w Polsce i Europie jest niekwestionowanym prawem mniejszości narodowych.

Nawiasem mówiąc, wójt Liškauskas swego czasu dla „Lietuvos rytas" był szczerze powiedział, że litewskich tabliczek z nazwami ulic w Puńsku nie wywiesza, bo się obawia, że tego samego zażądają Polacy na Litwie.

Więc to że z, zadziwiającego mnie osobiście, wyrachowania Liškauskas nie chce u siebie litewskich tabliczek ulicznych, mimo że polskie prawo na to zezwala, ani nawet swego nazwiska pisanego w oryginale, to jego biznes. Aleksandravičius jednak mógłby sobie darować godne pożałowania manipulacje, którymi tylko ogłupia czytelników swej gazety.

Litera Traktatu zawiera oczywiście nie tylko sprawy mniejszości narodowych. Jest to dokument, który obejmuje szereg innych dziedzin w relacjach Wilna i Warszawy.

I w wielu z nich, co należy z satysfakcją podkreślić, udało się wiele osiągnąć. Napawa jednak najwyższą troską fakt, że w kwestii tak symbolicznej, jak prawa litewskich Polaków, władze naszego kraju, mimo zobowiązań traktatowych (i nie tylko zrobiły) nawrót do praktyk z międzywojnia.

Praktyk, przyznajmy, zupełnie nieprzystających do realiów dzisiejszej Europy. Kompromituje to nasz kraj na arenie międzynarodowej i, nie oszukujmy się, izoluje w regionie, gdzie małe państwo bardzo potrzebuje przyjaźni większego historycznego sąsiada.

Tadeusz Andrzejewski

Komentarze   

 
#21 Kmicic 2014-05-01 15:58
Dwie dekady po polsko-litewskim traktacie. Daliśmy się ograć jak dzieci

Nikt właściwie nie zauważył, że minęła dwudziesta rocznica podpisania traktatu polsko-litewskiego. I nic dziwnego. Nie ma czego świętować, skoro Litwa nie potrafi ustąpić nawet w kwestii kilku literek dotyczących zapisu polskich nazwisk.

Jakie nazwisko ma wpisane w litewskim paszporcie Mickiewicz? Mickevič. Oczywiście, chodzi o Mickiewicza, który jest obywatelem Litwy, bo „litewski poeta piszący po polsku” nazywa się Adomas Mickievičius. Trudno nie zauważyć, że jest to wręcz niebywałe – przez dwadzieścia lat Litwa nie zdołała rozwiązać sprawy pisowni polskich nazwisk, do czego zobowiązała się w traktacie.

Owszem, są sprawy ważniejsze. Ale ta kwestia jest papierkiem lakmusowym polsko-litewskich stosunków. Skoro Litwini nie potrafią wykonać nawet takiego gestu – zgodnego ze standardami europejskimi – to trudno oczekiwać, by poważnie traktować inne ich obietnice i tzw. partnerstwo strategiczne.

Z ustawą o pisowni nazwisk wiąże się szczególnie przykra i symboliczna historia. Ustawa miała być przyjętą przez litewski parlament w czasie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Wilnie. Nie przeszła, choć była ustawą rządową. To był duży afront i trudno o tym zapomnieć, zwłaszcza że to była ostatnia wizyta prezydenta, dwa dni przed katastrofą smoleńską.

Paradoksalnie, obaj bracia Kaczyńscy byli zawsze politykami bardzo szanowanymi na Litwie. Wiele rozmawiałam na ten temat z najważniejszymi publicystami litewskimi – Litwini uważali, że Kaczyńscy są twardymi zawodnikami, którzy potrafią walczyć o narodowe i regionalne interesy w Brukseli. Ale ten szacunek nie sprawiał, że Litwa choć odrobinę zmieniła wtedy swe nastawienie do mniejszości polskiej. Było dokładnie takie samo, jak teraz, gdy Litwini wręcz organicznie nie znoszą ministra Sikorskiego, uważając, że jest zakompleksionym zawodnikiem wagi piórkowej, który pręży muskuły wyłącznie wobec malutkiej Litwy.

Nie da się ukryć, że żadnej polskiej ekipie nie udało się nic wskórać. Fatalny sposób, w jaki Litwini traktują polską mniejszość na Litwie, jest zawsze taki sam. Przez tyle lat Wilno mamiło nas obietnicami, a równocześnie po cichu i konsekwentnie realizowało politykę, która ma doprowadzić do całkowitej lituanizacji miejscowych Polaków.

Jak to w ogóle możliwe, że w państwie należącym do UE i NATO, wymierza się drakońskie kary za dwujęzyczne napisy w miejscowościach, w których absolutną większość stanowią Polacy? Jeszcze niedawno takie napisy nie były zresztą na Wileńszczyźnie nielegalne.

Teraz jednak są sprzeczne z litewskim prawem a sąd zasądza za nie grzywny wynoszące nawet kilkanaście tysięcy euro. I to uświadamia, co naprawdę dzieje się na Litwie i w jakim kierunku wszystko zmierza. To prawda, że na Wileńszczyźnie istnieją polskie szkoły. Bardzo lubią to podkreślać Litwini. Tylko że nie jest to wcale ich zasługa. Ten system szkolnictwa istniał jeszcze w czasach radzieckich.

Kilka lat temu Litwini zmienili ustawę o oświacie, ograniczając wbrew woli gwałtownie protestujących Polaków na Litwie zakres nauczania w języku polskim Jeśli ktoś z czytelników nie zna realiów litewskich, to zapewniam, że nie chodzi o to, by polska młodzież opanowała język państwowy. Młodzi Polacy na Litwie są dwujęzyczni. Odbiera się im prawo do poznawania polskiej literatury i historii. Sytuacja Polaków na Litwie przez dwadzieścia lat, które minęły od podpisania traktatu, nie tylko się nie poprawiła, ale zdecydowanie pogorszyła.

To gorzka prawda, która dotarła w końcu do świadomości polskich polityków. Daliśmy się ograć jak dzieci i niektórych spraw nie da się odwrócić. Przez wiele lat próbowaliśmy tłumaczyć Litwinów, rozumieć ich lęki, antypolskie fobie i kompleksy małego narodu. Nie wątpię, że Litwini najchętniej zobaczyliby nas w worku pokutnym i z napisem „przepraszamy za polską okupację Wilna”.

W polityce nie da się jednak bez końca uprawiać psychoanalizy i leczyć cudze narodowe kompleksy. Dwadzieścia lat po podpisaniu traktatu polsko-litewskiego warto więc chłodno przyjrzeć się, jak zostały zrealizowane jego zapisy.

Maja Narbutt

wPolityce.pl

http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/dwie-dekady-po-polsko-litewskim-traktacie-dalismy-sie-ograc-jak-dzieci
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#20 Mała lekcja historii 2014-04-30 13:20
Wybory 1918 roku w Kownie.

Skład narodowościowy mieszkańców Kowna był różnorodny. Choć liczba Litwinów na początku XX wieku w Kownie nieco wzrosła (wg spisu z roku 1897 roku — 6,6 proc.), większość mieszkańców jak i dawniej tworzyli Polacy, a po nich – Żydzi. Znacznie ubyło Rosjan, ale zwiększyła się liczba Niemców.

Nawet tendencyjny spis ludności przeprowadzony w 1916 roku przez Niemców okupujących Litwę, dążących do maksymalnego „ograniczenia” liczby ludności polskiej i faworyzujący Litewską Tarybę wykazał, że Polacy stanowili 34,5 procent mieszkańców Kowna!

Przeprowadzony w 1923 roku kolejny spis ludności (już przez samych Litwinów), potwierdził polską obecność w Kownie. Według niego Polacy stanowili 31 proc. jego mieszkańców. Podobnie było w rejonach sąsiadujących z Kownem.

I to kowieńscy Polacy zdecydowanie zwyciężyli w pierwszych demokratycznych wyborach do kowieńskiego samorządu, które odbyły się 18-19 grudnia 1918 roku, a dozwolone były przez niemiecką okupacyjną administrację.

Tworzenie nowej, wybranej w sposób demokratyczny, miejskiej Rady rozpoczęli sami mieszkańcy Kowna. W dniach 11-13 listopada odbyły się zebrania w różnych kowieńskich organizacjach narodowych, na nich był wybrany wspólny komitet – biuro polityczne, które miało przejąć w Kownie władzę od Niemców. 28 listopada w Sali Ratuszu odbyło się wspólne zebranie przedstawicieli wszystkich narodowości i różnych partii Kowna w składzie: od Litwinów, Polaków i Żydów po 20, od Rosjan — 5 i od Niemców 3 osoby. Na zebraniu wybrano komitet przygotowawczy wyborów w składzie 11 członków, mający zorganizować wybory do Kowieńskiej Rady Miejskiej.

Zebranie ustaliło też liczbę członków przyszłej Rady. Miało być wybranych 71 członków rady. W tymczasowym regulaminie wyborów do Rady Miejskiej Kowna komitet przygotowawczy deklarował tajne, bezpośrednie, równe, powszechne i proporcjonalne wybory, w których mogą uczestniczyć wszyscy mieszkańcy (którzy mieli ukończone 20 lat) miasta Kowna i jego dzielnic Aleksoty, Wiliampolu i Szanc, za wyjątkiem poddanych Rzeszy Niemieckiej.

Komisja wyborcza zarejestrowała dwanaście spisów wyborczych. Żydzi przedstawili aż 7 spisów, Polacy, Rosjanie i Niemcy — po 1 spisie. Litwini zarejestrowali 2 spisy — Litewskiej Partii Chrześcijańskich Demokratów i „Od Litwinów”.

W dniach 18-19 grudnia 1918 r. odbyły się pierwsze demokratyczne wybory do samorządu Kowna. Uczestniczyło w nich 15 140 osób. Do Miejskiej Rady mieszkańcy Kowna wybrali 30 Polaków, 22 Żydów, 12 Litwinów, 6 Niemców i 1 Rosjanina. 22 grudnia w Miejskim Teatrze odbyło się pierwsze posiedzenie nowo wybranej Rady. Rada zamiast burmistrza wybrała prezydium, do którego weszło po jednym przedstawicielu od każdej uczestniczącej w wyborach narodowości (za wyjątkiem Rosjan). Rada od razu rozpoczęła wykonywać niezwłoczne zagadnienia — zaopatrzenie mieszkańców Kowna w żywność i zapewnienie im bezpieczeństwa. Zaczęło się przejęcie władzy przez Radę od Niemców i milicji kowieńskiej.

Niebawem demokratycznie wybrana samorządowa Rada Kowna doczekała się szykan i prześladowań ze strony panoszącej się Taryby kierowanej przez Smetonę i Voldemarasa, która na początku 1919 roku przybyła do Kowna z zajętego przez bolszewików Wilna.

Ciekawa ta mała lekcja historii, nieprawdaż?!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#19 Wilk 2014-04-30 13:05
Że tabliczki w Puńsku były zamalowane na polecenie odpowiednich służb lub nacjonalistów litewskich ja nie tylko że wierzę ale jestem w tym przekonany.Żaden choć najmniej myślący nacjonalista polski nigdy by tego nie zrobił a żeby to zrobił to jego natychmiast by wykryli polskie służby specjalne bo napewno mają w tym środowisku dobre rozeznanie,Ten akt był na rękę tylko antypolskiej lietuviskiej propagandzie.Żeby zwyciężyć wrogie nam zło,zachęcam was wszystkich aktywnie głosować na Waldemara Tomaszewskiego.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#18 taka prawda 2014-04-30 00:22
"Jak Litwini sami sobie szkodzą

Nacjonaliści litewscy nie są ludźmi rozumnymi. Niechęć do Polaków jest dla nich ważniejsza niż troska o dobro Litwy. Nasi rodacy z Wileńszczyzny alarmują, że spadają na nich kolejne szykany. Litewski sąd nałożył właśnie wysoką grzywnę za niezdjęcie dwujęzycznych (polsko-litewskich) tablic z nazwami ulic. Dyrektor administracji rejonu wileńskiego Lucyna Kotłowska będzie musiała za tę „zbrodnię” zapłacić równowartość 1,7 tys. euro.

Zaledwie kilka miesięcy temu za to samo na zapłacenie 12,5 tys. euro skazany został dyrektor administracji rejonu solecznickiego Bolesław Daszkiewicz. O tym, jak kuriozalne są podobne działania litewskich władz, niech świadczy to, że Polacy stanowią 80 proc. ludności rejonu solecznickiego, a w niektórych miejscowościach nie mieszka żaden Litwin! Wprowadzenie obcojęzycznych tablic może wyłącznie zrazić litewskich Polaków do państwa.

Raz już to przecież przerabialiśmy. Gdy 28 października 1939 r. litewskie wojska wkroczyły do Wilna, ludność miasta witała je życzliwie. Po kilku tygodniach straszliwych sowieckich rządów Polacy mieli nadzieję, że pod władzą litewskich braci będą się czuli jak w domu. Tymczasem Litwini wprowadzili brutalną, szowinistyczną politykę wymierzoną w polskość. Jej elementem było między innymi wprowadzenie litewskich nazw ulic i szyldów, co miało wręcz groteskowe konsekwencje. Mieszkańcy Wilna ni w ząb nie rozumieli bowiem napisów we własnym mieście. Efekt był nietrudny do przewidzenia – miasto Litwinów znienawidziło.

Miejmy nadzieję, że tym razem Litwin będzie mądry przed szkodą."

Piotr Zychowicz,
Tygodnik Do Rzeczy,
nr 16/2014.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#17 Wit 2014-04-30 00:14
– Należy ubolewać, że w naszym kraju, po 23 latach niepodległości, są łamane prawa człowieka, ludzie są prześladowani za używanie swego języka ojczystego, nawet w tych miejscowościach , gdzie mniejszości narodowe stanowią ponad 80 proc. mieszkańców. Jest to nie do przyjęcia, jest to skandaliczne – mówił lider AWPL Waldemar Tomaszewski w styczniu tego roku, komentując "świąteczną" wysoką karę finansową dla dyrektora administracji rejonu solecznickiego pana Daszkiewicza za podwójne napisy. Niestety opinia ta jest ciągle niezwykle aktualna.

Mamy kwiecień i kolejną karę finansową za język polski nałożoną na dyrektora administracji rejonu wileńskiego panią Kotłowską.

Litwa dalej się kompromituje i pogrąża w szalonym antypolskim nacjonalizmie.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#16 Matuzalem 2014-04-30 00:10
W IMIĘ WARTOŚCI CHRZEŚCIJAŃSKICH

W JEDNOŚCI SIŁA

- to dobre i ważne hasła wyborcze.
Przewodniczący AWPL to konkretny polityk, który nie daje się sprowokować, bardzo sensownie wypowiada swoje opinie. Widać u Tomaszewskiego duże doświadczenie polityczne, wizję przyszłości Litwy oraz pryncypia, którymi kieruje się tak w życiu jak i w polityce. Takiego prezydenta potrzebuje nasz kraj. Warto na niego głosować.

Waldemar Tomaszewski oraz Blok Waldemara Tomaszewskiego mają mój głos w wyborach.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#15 Hm 2014-04-29 23:57
Głupizna nie boli. Dlatego wśród lietuvisów wciąż jest tylu polakożerców.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 mieszkaniec 2014-04-29 21:38
dziwię się Polsce, że tak wiele lat patrzała przez palce na łamanie postanowień traktatowych. Wytłumaczyć mogę to tylko wyrozumiałością większego i silniejszego państwa, chcociaż ta wyrozumiałość wiele kosztowała nas- Polaków mieszkających na Litwie...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 Tadeusz 2014-04-29 20:57
Szaleństwo lietuvisóv, próbujących zniszczyć polskość na Wileńszczyźnie, zdaje się nie mieć końca.
Dlatego tak ważny jest nasz opór i trwanie w tradycji ojców. A elementem zachowania tej tradycji jest także posiadanie silnej reprezentacji politycznej, która wspiera nasze starania na arenie krajowej i międzynarodowej.
Dlatego warto iść na wybory by oddać głos na naszych ludzi - Waldemara Tomaszewskiego oraz Blok Tomaszewskiego zrzeszający m.in. kandydatów AWPL. Bo tylko ci kandydaci jednoznacznie i konsekwentnie wspierają tak zwane polskie postulaty, tak bliskie naszym sercom.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 www 2014-04-29 17:16
"Symptomatyczne, że w litewskich mediach o okrągłej rocznicy podpisania Traktatu mówi się niewiele."

bo i nie ma się czym chwalić. Litwini lubią milczeć o problemach, zamiast je rozwiązywać. A potem problemy się nawarstwiają i narastają... Wszyscy na tym tylko tracimy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 28 kwietnia 2024

    5 Niedziela Wielkanocy

    J 15, 1-8

    Ewangelii według świętego Jana

    Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winorośli, mój Ojciec zaś jest hodowcą winnej latorośli. Każdą gałązkę, która nie owocuje we Mnie, odcina. Tę zaś, która rodzi owoce, oczyszcza, aby dawała ich jeszcze więcej. Wy już jesteście oczyszczeni dzięki nauce, którą wam przekazałem. Trwajcie we Mnie tak, jak Ja w was. Podobnie jak winna gałązka nie może owocować sama z siebie, gdy nie trwa w krzewie, tak też i wy, jeśli nie będziecie trwać we Mnie. Ja jestem krzewem winorośli, a wy gałązkami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi obfity owoc, gdyż beze Mnie nic nie możecie uczynić. Jeśli ktoś nie trwa we Mnie, będzie odrzucony jak gałązki i uschnie. Zbiera się je, wrzuca w ogień i spala. Jeśli będziecie trwać we Mnie i jeśli moja nauka będzie w was trwać, proście, a spełni się wszystko, cokolwiek tylko pragniecie. Przez to bowiem doznał chwały mój Ojciec, że przynosicie obfity owoc i jesteście moimi uczniami”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24