Tę porażkę prezydent mogła przekuć w sukces

2014-01-19, 21:06
Oceń ten artykuł
(12 głosów)

„O plama, plama! Co za pech!" Tak zaczynała się reklama jednego ze znanych odplamiaczy, która zresztą swoją sławą szybko przerosła zalety sławiącego ją produktu.

Przypomniała mi się w związku z przygodą, jaką prezydent Dalię Grybauskaitė przeżyła w Strasburgu, dokąd pojechała po ordery. Za „wyjątkową (jak się pochwaliła) prezydencję Litwy w UE". Czy rzeczywiście było się czym chwalić... każdy może sprawdzić porównując skromne osiągnięcia z hucznymi i ambitnymi zapowiedziami. Można je znaleźć na niemieckojęzycznej wersji Wikipedii (litewskojęzyczna te obietnice wstydliwie przemilcza), no ale to odrębny temat. Wracajmy do afrontu, jaki naszą prezydent spotkał we francuskiej siedzibie PE.

I tak – mowa sławiąca własne zasługi wobec przedstawicieli Rady UE walnięta, pierś do nagród wypięta, mundurek galowy, a tu nagle... „O plama, plama! Co za pech!" Znalazł się niepokorny, który wskazał na plamę. Też bym się początkowo zdenerwowała. Ale ździebko zastanowiwszy się uznałabym, że to plamę trzeba usuwać, bo wcześniej czy później i tak mój prezydencki mundur i całą Litwę zdyskredytuje, a nie oburzać się na kogoś, kto zwraca uwagę, że, szczególnie po zagranicznych salonach, nie lata się w poplamionym. A jeżeli już... to nie wypada ustawiać się po ordery.

„Niektórzy poruszają ten temat, aby zdyskredytować Litwę w kraju i poza nim" – tak skomentowała prezydent wystąpienie europosła Waldemara Tomaszewskiego w imieniu frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w którym ujawnił, jak bezlitośnie karze się na Litwie mniejszości za próbę używania ojczystego języka. Czyli za to, czego UE oczekuje od wszystkich krajów członkowskich. Litwa z tych zaleceń kpi sobie koncertowo, a walka z językiem mniejszości narodowej, jak słusznie wskazał europoseł, jest u nas „popierana przez najwyższe władze". Na czele z panią prezydent, która Rejtanem się kładzie, by nie dopuścić do uchwalenia przez litewski Sejm zgodnej z unijnymi standardami ustawy O mniejszościach narodowych.

Ciekawe, że po tym, co się wydarzyło w Strasburgu 14 stycznia, o dyskredytacji Litwy poza Litwą zapiały nawet te środowiska, które od dawna osiągi pani prezydent, a i Jej Ekscelencję osobiście, dyskredytują bardzo ochoczo i z częstotliwością „siedem razy po dwa razy, osiem razy raz po raz, do wieczora ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz". Ale jak się okazuje, co w ich wydaniu jest normą, w wydaniu europosła Tomaszewskiego – bezczelnością. Wyjątkową zresztą, bo zamiast zaszyć się po swoim wystąpieniu w mysią dziurę i przeżywać, że „może za odważnie!" – jak się dowiaduję z rodzimych mediów – poseł „gonił panią prezydent po gmachu parlamentu". Czyli nie bał się spojrzeć w Jej rozgniewane oczy. Wręcz odwrotnie, jak ujawnił mediom, chciał Jej Ekscelencji zwrócić uwagę, że minęła się z prawdą, gdy zapewniała, „iż żadna organizacja europejska, która badała zarzuty o dyskryminację mniejszości na Litwie, tych zarzutów nie potwierdziła". Gdyby prezydent nie umknęła posłowi pewnie wyliczyłby jej aż sześć organizacji, które takie zarzuty postawiły. Ale jeszcze nic straconego. Dalia Grybauskaitė dla odświeżenia pamięci może sobie na niniejszym portalu poczytać i o tych organizacjach, i o ich zarzutach. Forum Rodziców Szkół Polskich Rejonu Solecznickiego było bowiem na tyle uprzejme, by chronologicznie ułożyć ich listę wraz z odnośnikami do niepochlebnych dla naszego kraju raportów.

Nie mogę się jednakże oprzeć wrażeniu, że nasza prezydent ma pamięć wyśmienitą. To dlatego w Strasburgu nie kwapiła się do konfrontacji z europosłem Tomaszewskim. Umykała przed prawdą. Pewnie nie zauważyła, że w walce o prawdę Tomaszewski jest bardzo uparty. Czepiał się zresztą tej prawdy od maleńkości, a znam człowieka od ponad 35 lat, bo jest moim szkolnym kolegą. Doskonale pamiętam, że uczniem był bardzo zdolnym, ale niepokornym. Nie umiał pogodzić się z ówcześnie obowiązującą podręcznikową wersją historii, a że od małolata znał niezafałszowaną, potrafił na lekcji rozpętać nie bardzo wygodną dla pedagogów dyskusję (nic wam to nie przypomina?). Akuratnie w tym czasie, gdy nasza obecna pani prezydent pobierała nauki w wyższej partyjnej szkole, 15-letni wówczas Waldemar nas – swoich kolegów, takich samych nastolatków jak on – szkolił z wiedzy o Katyniu. Rzecz się działa podczas prac polowych w kołchozie, na które w owych czasach przymusowo zsyłano uczniów starszych klas. Dziś skóra mi cierpnie na myśl, że ktoś mógłby wówczas sypnąć naszym opiekunom, że przy wieczornych ogniskach, gdy zostajemy sami, jeden z nas uprawia groźną antysowietczyznę, a reszta słucha jej z zapartym tchem. Na szczęście Judaszy wśród nas nie było.

Dla mnie doj¬rzały polityk to taki, który nie obraża się na prawdę. I taki, który umie spokojnie tej prawdy wysłuchać. Prezydent Grybauskaitė, gdyby chociaż raz w kraju przysłuchała się do tego, co mówią przedstawiciele mniejszości, nie musiałaby się czerwienić w Strasburgu. Nie musiałaby się bronić oklepaną formułką, że „nie ma w UE kraju, w którym sytuacja mniejszości narodowych byłaby lepsza niż na Litwie". Rzecz bowiem w tym, że tę sytuację niepodległa Litwa odziedziczyła, wstyd powiedzieć!, po Sowietach oraz że od 23 lat metodycznie i entuzjastycznie ją pogarsza. Nie ma roku, by władze Litwy nie odcapiły polskiej mniejszości choć kawałka tej „najlepszej z najlepszych sytuacji". Podczas gdy w innych krajach unijnych mniejszości zyskują coraz więcej praw i swobód, nam się ogranicza niegdyś posiadane, stosując przy tym coraz bardziej restrykcyjne metody i oskarżając o łamanie prawa. Tak i teraz. „Czy litewskich Polaków ustawodawstwo nie obowiązuje?" – ironizuje w DELFI niejaki Vytautas Sinica, zadziorny młodzieniec, który zarzuca europosłowi Tomaszewskiemu, że jego strasburskie wystąpienie w obronie mniejszości było „kłamliwe i zniesławiające państwo". Sinica niczym papuga żongluje wymówkami, za którymi od lat chowają się litewscy politycy uparcie twierdzący, że ratyfikowana przez Litwę Konwencja ramowa o ochronie mniejszości narodowych jest jak pudełko klocków lego. Każdy może sobie z nich wybrać co chce i co chce budować. A najlepiej kopnąć ten cały kram w kąt, bo to kłopotliwa zabawka. Gdyby choć trochę u nas tę Konwencję szanowano, nie byłoby w Strasburgu plamy. Bo nie byłoby 43 400 litów grzywny wymierzonej dyrektorowi administracji Samorządu Rejonu Solecznickiego za to, że mieszkańcy rejonu nie chcą zdjąć z prywatnych domostw polskojęzycznych tablic. Europoseł nie mówiłby o tym jako o represji, a Sinica nie musiałby się wymądrzać, „że kara za nieprzestrzeganie obowiązującego ustawodawstwa nie jest żadną represją". Nie musiałby też łgać, że „nie istnieje takie prawo jak prawo człowieka do publicznych napisów w języku mniejszości", ani mataczyć, że „wzmiankujące o takim prawie konwencje noszą charakter wyłącznie rekomendacyjny". A przecież tak się składa, że „rekomendacja" to nic innego jak „polecenie". Toteż na tytułowe pytanie Sinicy dopowiadam pytaniem: „Czy Litwę nie obowiązuje unijne prawo? Czy przystępując do UE nie zgodziła się na supremację tego prawa nad krajowym?"

Zgadzam się, że wywieszanie wspomnianych tablic na prywatnych posesjach jest przykładem obywatelskiego buntu, ale też i obywatelskiej dojrzałości. Ludzie są świadomi należnych im praw. Ślą też w ten sposób sygnał dla swoich sejmowych reprezentantów – posłów AWPL – że nie powinni ustawać w dążeniu do uchwalenia Ustawy o mniejszościach narodowych, która Litwie potrzebna jest nawet bardziej niż litewskim Polakom. Byłaby dowodem, że nasze państwo wreszcie zaczęło szanować własne lekceważone dotychczas międzynarodowe zobowiązania.

No chyba, że prezydent Grybauskaitė, podobnie jak Sinica, uważa, iż Litwa powinna być dumna z faktu, że tak namiętnie ściga urzędników Wileńszczyzny za te tablice. Ale w takim razie nie trzeba było w Strasburgu uciekać przed europosłem Tomaszewskim tylko ucapiwszy go za łokieć wlec do dziennikarzy z komunikatem: „Oto rzecznik i obrońca językowych zbrodniarzy! My zaś takich karaliśmy, karzemy i będziemy coraz dotkliwiej karać. Bo takie jest nasze prawo, którego nie zamierzamy dostosowywać do jakiejś tam bzdurnej Konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych, choć ją ratyfikowaliśmy. Ani tym bardziej do Europejskiej Karty Języków Regionalnych i Mniejszościowych, bo trzeba być durniem, by się łudzić, że popełnimy błąd i ratyfikujemy również ją". Po takim szczerym manifeście Dalia Grybauskaitė mogłaby wrócić ze Strasburga z tarczą, nie na tarczy. Ale czy mogłaby jeszcze wrócić do Strasburga? Oto jest pytanie.

Lucyna Schiller

Komentarze   

 
#34 Dick 2015-04-20 19:41
Undeniably believe that which you said. Your favorite justification seemed to be on the web the easiest thing to be
aware of. I say to you, I certainly get irked while people consider worries that they
plainly don't know about. You managed to hit the nail upon the top
and also defined out the whole thing without having side-effects ,
people could take a signal. Will probably be back
to get more. Thanks

Feel free to surf to my website: kocioł gazowy: http://www.futureworks.pl/piece-gazowe-nowocesne-urzadzenia-grzewcze/
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#33 Josie 2015-04-20 19:38
I think the admin of this web site is genuinely working
hard for his web page, because here every material is quality based information.

Look at my blog post :: kotły defro: http://www.futureworks.pl/piece-gazowe-nowocesne-urzadzenia-grzewcze/
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#32 do RSS 2014-01-27 18:28
Widze stac cie tylko na puste szczekanie...Czyzbi nie wierzyl juz w swoją racje nacionalisty.pl?:)
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#31 RSS 2014-01-27 15:25
do ndass: powoli wypalasz się i czuć, że sam już nie wierzysz w to co piszesz :)
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#30 ndasss.. 2014-01-24 22:43
"jak się dowiaduję z rodzimych mediów – poseł „gonił panią prezydent po gmachu parlamentu". Czyli nie bał się spojrzeć w Jej rozgniewane oczy." -> I co tu dziwnego? Kiedy chlop jedzie podwodą ulicą a z pod bramy wyskakuje piesek i zaczyna na jego szczekac, to czy po przelaniu celnym uderzeniem bata ten pies od razu prestaje szczekac? Nic podobnego: moze z bezpieczniejszej odleglosci, ale dalej szczeka, jak by chcąc powiedziec - to moj teren, nie pokazuj się tu więcej:)
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#29 pilietis 2014-01-23 18:34
Cytuję Muguruza:
To wyszło tak, jakby Grybauskaitė wróciła ze Strasburga ani z tarczą, ani na tarczy, tylko - w brudnej taczce. Zresztą to by jej się jak najbardziej należało. Za całokształt.

nic dodać nic ująć
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#28 pilietis 2014-01-23 18:32
Brawa za ten tekst!!! Więcej takich!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#27 mieszkaniec 2014-01-21 20:50
do kaliber44: jak królowa chce biegać na golasa, proszę bardzo. Problem jest jeden- kompromituje nie tylko siebie, ale i całe królestwo.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#26 kaliber44 2014-01-21 18:56
znacie bajkę Andersena "Nowe szaty króla"? Wypisz wymaluj sytuacja jak na naszym litewskim podwórku, tylko mamy nie króla, a królową. Wszyscy się bali stwierdzić oczywisty fakt, że królowa jest naga (albo w poplamionym ubranku, jak kto woli), na całe szczęście znalazł się u nas śmiałek, który nie bał się wygarnąć królowej prawdy w oczy :)
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#25 mac56 2014-01-21 14:54
największą (czerwoną) plamą pani prezydent jest jej działalność w czasach sowieckich. Sama sobie tą plamę zrobiła, a teraz próbuje ją wywabić kiepskim wybielaczem. Kolor trochę zbladł, ale plamsko pozostało. Czas to pojąć panno D.G.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 29 marca 2024 

    Wielki Piątek

    J 18, 1-19, 42

    Słowa Ewangelii według świętego Jana

    Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24