Litewska Temida jest w wyraźnym kłopocie. Immunitet posłance po burzliwych przepychankach, owszem, udało się cofnąć, ale jak doręczyć teraz jej zawiadomienie o stawienie się na przesłuchanie w prokuraturze? Nikt na Litwie nie jest aktualnie w stanie stwierdzić miejsca pobytu Venckienė. Najbardziej rozpoznawalna medialnie twarz w naszym kraju znikła niepostrzeżenie. Służby specjalne, które na ogół bardzo interesują się podobnymi, mającymi duży rezonans społeczny, sprawami, tym razem zostały na lodzie. Nic nie wiedzą, mimo że Venckienė jeszcze na kilka tygodni przed ucieczką przepisała cały swój majątek na rodzinę, później wypisała swego małoletniego synka ze szkoły i przez nikogo nie zauważona powiedziała: „Adieu, Lietuva”.
Dokąd zwiała ekscentryczna posłanka? Dobre pytanie. Litewska prokuratura pewnie sowicie wynagrodziłaby tego, kto by wskazał miejsce pobytu osoby, która tak szpetnie przygadała prokuratorom „od skorumpowanej mafii chroniącej pedofilów” i w innych niekulturalnych słowach obrażała sługi Temidy, a nawet niektórych z nich ponoć poturbowała.
Tymczasem sprawa stała się kuriozalna. Rzadko bowiem się zdarza, by wybrana przez wyborców posłanka drapnęła z własnego kraju, bo nie ufa skorumpowanemu systemowi wymiaru sprawiedliwości. Kuriozalne sprawy mają to do siebie, że mogą nabrać szerokiego rozgłosu. Litwie, która jedną nogą jest już na unijnym olimpie, rozgłos w tak bulwersującej sprawie byłby jak pocałunek śmierci. Światowe media, zamiast pisać o sukcesach, na które liczymy przewodnicząc UE, będą rozpisywać się o sensacyjnej ucieczce za granicę litewskiej parlamentarzystki ściganej przez litewskich prokuratorów. Przy okazji napiszą o skandalach pedofilskich w naszym kraju, o korupcji i innych niezbyt eleganckich zjawiskach. Pikantne, nieprawdaż?
Z drugiej strony, nie pojmać Venckienė, to dla śmiertelnie obrażonej litewskiej prokuratury byłby dyshonor nie lada. Sytuacja zatem głupia i patowa, więc zarówno prokuratura, jak i Sejmas modlą się po cichu, by Venckienė sama się objawiła. Będąc w stanie napiętego oczekiwania władze sejmowe przy okazji głowią się, jak by zbiegłą posłankę finansowo ukarać (obcinając wynagrodzenie za absencję na posiedzeniach) i jeszcze do komisji etyki skierować. Ale jak na razie i z tym jest problem, bo a nuż by się okazało, że Venckienė ma np. zwolnienie lekarskie. Falstart wyszedłby z karaniem.
Próbują więc zainteresowani pociągnąć za język to męża uciekinierki, to posłów z „Drąsos kelias”, a nawet asystenta posłanki, który tajemniczo napomyka, że już niedługo wszystko się wyjaśni. Ponadto jednak w sprawie tajemniczego zniknięcia zapanowała ściana milczenia. Posłowie – w co można uwierzyć – sami nic nie wiedzą. Snują się po sejmowych korytarzach zdezorientowani, czy zaczynać już uliczne protesty pod hasłem: „Ręce precz od Venckienė”, czy jeszcze trochę zaczekać. Mąż, kawał chłopa, nawet na torturach nie wyda rodzonej żony. Więc mamy problem. Problem wagi państwowej. Jak zrobić, by pikantny temat zbiegłej posłanki nie przykrył doniosłego wydarzenia, jakim jest przewodnictwo Litwy w UE?
Venckienė, wróć!...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
wiesz, jeśli stanie się męczennicą, to tylko pomoże swojemu ruchowi i stanie się postacią kultową. Jeśli odnajdą ją martwą (czego jej nie życzę), to już w ogóle zostanie świętą, która poległa w walce z pedofilią.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.