Tuż obok zaczynała się Puszcza Rudnicka, obfitująca w głuszcze i łosie. Aleksander Miłosz na polowania często zabierał ze sobą syna, Czesława.
Jechali z Wilna na południe, w kierunku Jaszun. Po drodze mijali Mariampol i już byli w Raudonce. Sam Miłosz w książce „Abecadło" wyznawał: Opisy polowań w „Dolinie Issy" wcale nie z powiatu kiejdańskiego wzięte, tylko z wakacyjnych polowań w Raudonce, którą tak nazywano pewnie od rdzawej wody w rzeczce, bo „raudonas" znaczy po litewsku czerwony.
Za rzeczką w rojście gniezdziło się dużo żmij. W autobiograficznym wierszu „Vipera berus" (tak brzmi łacińska nazwa żmiji pospolitej), poeta cofa się wspomnieniami do czasów chłopięcych. Oto fragment utworu:
Stoję na mszarynie w Raudonce koło Jaszun
i ogon żmija właśnie znika w kępie mchu
pod karłowatą sosenką,
kiedy naciskam cyngiel
i wywalam ładunek śrutu z berdany.
Postanowiliśmy odszukać Raudonkę, którą już można znaleźć tylko na starych mapach sprzed drugiej wojny światowej. W Mariampolu spotkaliśmy Janinę Gryniewicz, która pracuje w starostwie i która pomogła nam zlokalizować dawną kolonię.
Dziś, po 70 latach, teren porósł drzewami i tylko aleja starych klonów prowadzi w głąb lasu, gdzie dawniej stały zabudowania, w tym drewniany dom letniskowy Miłoszów. Pani Janina kijkiem odgarnia liście i igliwie. Odsłania się kamienna podmurówka. Oto wyraźny zarys fundamentu jakiejś większej budowli i ślad po piwnicy – tu pewnie stał podpiwniczony dom letniskowy. Cisza. I tylko wysmukłe sosny stoją na straży pamięci.
Kiedy starą klonową aleją wracamy do samochodu, nasza opiekunka mówi, że jej mąż, który stąd pochodzi, opowiadał, jak w młodości, gdy chodzili na grzyby i jagody, zawsze ze sobą zabierali „rogacinę", rozwidloną grubą gałąź. Na wypadek, gdyby spotkali żmiję, mieliby czym obronić się, przycisnąć gada do ziemi.
Józef Szostakowski
fot. autor
„Tygodnik Wileńszczyzny"