Jednak tu, na Wileńszczyźnie pozostawili cząstkę siebie. Podczas licznych spotkań z młodzieżą, w wileńskich i rejonowych szkołach, uchylali drzwi do świata swoich przeżyć i pozwalali na chwilę zerknąć na to, co kryje się w zakamarkach ich duszy. Na mapie podróży odwiedzanych miejsc znalazła się też Mejszagoła.
Przyfrunęły myśli ze świata...
„Tam, gdzie jest Polak, tam jest Polska" – powiedziała rozpoczynając poetycki poranek w Szkole Średniej im. ks. Józefa Obrembskiego, Apolonia Skakowska, organizator spotkania z poetami, zogniskowanymi wokół antologii „Niosący słowa". Jej autorem jest Frederick Rossakowsky wyznający zasadę, że poezja musi kroczyć do każdego zakątka. I istotnie wkroczyła także pod strzechy mejszagolskich chat i wielu miejscowości na Wileńszczyźnie, gdzie od pokoleń są polskie serca. Bo, jak powiedziała prezes Centrum Kultury „łączy nas nasza wiara, kultura, serce – one biją w jeden ton".
Mottem przewodnim spotkania była rodzina – i ta związana węzłami pokrewieństwa, i ta, połączona wspólnym losem, a także ta poetycka, pełna empatii i wzajemnych doświadczeń.
To był niezwykły czas. Poeci unosili zebranych na skrzydłach pegaza na wyżyny emocjonalnych doznań. Recytowali swoje wiersze ze wzruszeniem, otwierali tajemnicze zaułki słów. Padały retoryczne pytania, m.in. „Kto dziś ma taki guzik i serce Polaka?" (Anna Magdalena Mróz), „wspomnienia w kątach drzemią, lecz czy wypełnią pustkę?" (Bożena Helena Mazur-Nowak), które zmuszały do zastanowienia się nad losem własnym, bądź nieznanych bohaterów, którzy wiedzieli, co to znaczy wolność.
„Przyfrunęły myśli ze świata na skrzydłach orła w koronie" – napisała Wanda Stańczak pod wpływem poetyckich spotkań w Wilnie. I rzeczywiście, niezależnie od tego gdzie się mieszka, można być sobą, a orzeł w koronie powinien być dumą... – mówiła poetka Beata Tylecka dodając, że dla emigranta nawet krzesełko może mieć symboliczny wymiar ojczyzny. Nad Barbarą Orlowski czuwają Anioły – radosne i uśmiechnięte zbierają się na rozmowy, Alina Kuberska od lat zbiera perły na naszyjnik życia, a Aleksy Wróbel w „Dramacie prowincjonalnym" uświadomił jak proza życia może przybierać liryczne oblicze. Irina, poetka z Ukrainy, zaapelowała do młodych ludzi, by zastąpili komputer książką, bo mądre myśli zapisane na papierowych stronach są wartością bezcenną.
Apolonia Skakowska przeczytała wiersz dedykowany prałatowi Józefowi Obrembskiemu. „Dziś kapłańska twa spuścizna kwitnie hojnie" – napisała wileńska poetka, a na potwierdzenie tych słów zaprosiła gości do muzeum Patriarchy Wileńszczyzny.
Pod gościnnym dachem pałacyku
„Niech jeden pisze wierszyki, a drugi zarabia pieniądze, i niech sobie nawzajem nie mówią, że jeden jest lepszy od drugiego, bo i pieniądze, i wierszyki są potrzebne" – mawiał ksiądz prałat słynący z tego, że na każdy temat miał swoje zdanie, również na temat poezji...
Dlatego spotkanie w muzeum ks. Józefa Obrembskiego było bardzo ciepłe i takie rodzinne. Dzięki uprzejmości dyrektor mejszagolskiego przedszkola Iwony Matwiejko, która wypożyczyła rzutnik i ekran, możliwe stało się wyemitowanie filmu o prałacie. W pałacyku rozległ się głos gospodarza, popłynęły wspomnienia ludzi, którzy go znali. Dla poetów było to zupełnie nowe odkrycie. Przekonani, że talent poetycki to dar od Boga z szacunkiem odkrywali talenty kapłana, którego Pan Bóg też obdarzył licznymi talentami. Dzięki temu w pałacyku ciągle bije źródło patriotyzmu, a niewyczerpane wody chrześcijańskich wartości gaszą pragnienie tych, którzy tu przybywają.
Niezapomniane chwile, niezapomniani ludzie...czasem tak niewiele trzeba, by dotknąć odrobiny nieba... Wystarczy się trochę otworzyć i wpuścić ten dobry wiatr, by wymiótł to, co niepotrzebne, i zatrzymać właśnie takie chwile...
Monika Urbanowicz
"Rota"
Komentarze
(…)
… To
Malować słów barwami
Rozwichrzone obrazy
To pragnąć… to marzyć
W zaułkach zwątpień i nadziei
Chrome uskrzydlać pegazy
… Więc
Przeczytajcie ich choć raz…
A może dwa razy…?
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.