Przed miesiącem pisaliśmy o sukcesie ,,Wileńszczyzny” na Międzynarodowym Turnieju, gdzie Zespół zajął pierwsze miejsce. Czy obecnie zespołowcy mają urlop?
Bardzo krótki, zaledwie parę tygodni. W lipcu mieliśmy bowiem jeszcze tradycyjny wyjazd z koncertami do Polski, gdzie wystąpiliśmy w Gdyni i Wejherowie. W Wejherowie jest wspaniała Filharmonia Kaszubska, która ma warunki sceniczne nie gorsze od niektórych renomowanych teatrów. Mamy też tam wielu oddanych przyjaciół, którzy co roku wypełniają widownię. Podobnie też w Gdyni, gdzie wystąpiliśmy w Teatrze Miejskim, który został poddany gruntownej rekonstrukcji. Miło, że ludzie tam czekają na nasz przyjazd i wypełniają widownię po brzegi. My zaś ze swej strony staramy się nie zawieść ich oczekiwań.
Za miesiąc macie dużą galę w Teatrze Narodowym Opery i Baletu. Jak idą przygotowania?
Owszem, w niedzielę, 11 września, mamy jubileuszowy koncert poświęcony 35-letniej działalności twórczej naszego zespołu. Tu zaprezentujemy nasz dorobek dla rodzimej publiczności wileńskiej, której oczekiwań również nie możemy zawieść. Tak się składa, że na scenach wileńskich nie występujemy zbyt często ze względu na duże koszta wynajmu odpowiednich scen. Czujemy się nieco dłużni przed wileńską publicznością. Nic więc dziwnego, że bilety już zawczasu zostały wysprzedane.
Każdy zespół miewa swoje ,,tłuste” i ,,chude” lata. W jakiej kondycji ,,Wileńszczyzna” zbliża się do jubileuszu?
Powiedziałbym, że w bardzo dobrej. Mamy faktycznie profesjonalny chór (przyjmujemy do chóru prawie wyłącznie absolwentów muzycznych szkół), pokusiliśmy się o bardziej ambitne utwory chóralne. Jednym z takich będzie w wykonaniu chóru walc ,,Brzózka”. Jest to opracowanie dla profesjonalnego 6-głosowego chóru o tzw. 3 stopniu trudności. I jeżeli w odbiorze jest po prostu ,,ładny”, to w wykonaniu jest w wielu miejscach karkołomny w swojej polifonii. Zobaczymy, jak to ocenią słuchacze.
A jak się mają tancerze?
Doskonale. Po odejściu przed rokiem z naszego zespołu Germana Komarowskiego razem z potencjalnym narybkiem, odczuliśmy dużą wyrwę. Choreograf Leonarda Klukowska razem z pozostałymi tancerzami pracowali w pocie czoła, nie żałując czasu i nóg. Zaangażował się też do pracy w naszym zespole Tomas Dapšauskas, wykładowca choreografii w Kolegium Muzycznym i sam tańczący w balecie w Teatrze Operowym. Wytężona praca i wysoka kwalifikacja kierowników dały doskonałe wyniki w postaci dwóch nowych tańców: Hajduka i Cygańskiego.
Nowe tańce, nowe stroje, wynajem sali i wiele innych wydatków. Jak radzicie sobie finansowo?
Brak środków finansowych jest dużym problemem. Dlatego, jak już powiedziałem, nie możemy zbyt często organizować naszych koncertów. Ale musimy z tym jakoś dawać radę.
Przy okazji zobaczmy, jak nasza władza troszczy się o polskie zespoły. Departament Mniejszości Narodowych w styczniu ogłosił możliwość składania projektów na potrzeby finansowe zespołów. Na przeznaczone do podziału 40 tys. euro zgłosiło się 26 różnych zespołów. Z nich prośby 21 uwzględniono, zaś 5 zespołom odmówiono nie podając powodu. W liczbie 5 odrzuconych na pierwszym miejscu figuruje… ,,Wileńszczyzna”. Czyli znowu zajęliśmy pierwsze miejsce…
Dzięki Bogu i dobrym ludziom jakoś dajemy radę. Stroje dla „Hajduka” przed paru laty dofinansowała Ambasada RP w Wilnie dzięki staraniom JE ambasadora Jarosława Czubińskiego. Nowe stroje żołnierskie dofinansowali przyjaciele z Macierzy: Kielecki Ochotniczy Szwadron Kawalerii im. 13 Pułku Ułanów Wileńskich (Rotmistrz Robert Mazur), Stowarzyszenie Edukacyjne ,,Skrzydła” (Anna Karczewska, Jacek Słowakiewicz), Towarzystwo Geofizyków ,,GEOS” (Prezes prof. dr hab. inż. Wojciech Górecki), gmina Krokowa (wójt Henryk Doering) i in. Zaś największym od lat naszym Sponsorem i Człowiekiem o Wielkim Sercu doskonale rozumiejącym potrzeby takiego zespołu jest prezydent miasta Gdyni dr Wojciech Szczurek, któremu również tą drogą składamy najgłębsze wyrazy wdzięczności. Także naszemu impresario w Polsce, radnemu Sejmiku Pomorskiego Panu Lechowi Żurkowi, bez którego pomocy nie bylibyśmy tym, czym dziś jesteśmy.
Więc cóż, życzymy dobrej passy i do spotkania na koncercie!
Rozmawiał Zygmunt Żdanowicz
Fot. Marian Dźwinel
Rota