Jak twierdzili zgodnym chórem uczestnicy, kibice i organizatorzy, debiut wypadł okazale. Niezadowolonych nie było i na tej fali sukcesu zrodziły się już plany, by kolejne etapy maratonu również w przyszłości przeprowadzać w mieście nad Wilią i Niemenczynką.
Premiera Maratonów Kresowych wypadła okazale, a przyczyna sukcesu tkwiła w tym, że do jej sprawnej organizacji i przebiegu przyczyniło się wiele osób i organizacji. Słowem – był to zbiorowy wysiłek i zbiorowa radość z tego, że się udało i nie trzeba było płacić słonych frycowych. Wydział kultury, sportu i turystyki samorządu rejonu wileńskiego, Szkoła Sportowa Samorządu Rejonu Wileńskiego, starostwo m. Niemenczyn i Fundacja „Maratony Kresowe" z Białegostoku – to na nich spadł główny ciężar organizacji zawodów. Wsparli ich w tym funkcjonariusze policji, lekarze, Centrum Szkolenia Bojowego im. gen. Adolfasa Ramanauskasa i inni.
Kierownictwo Centrum w ogóle wykazało się otwartością i zrozumieniem, gdyż u nich odbywają się obecnie ćwiczenia z udziałem 600 specjalistów od wojskowości z całej Europy (od 1 do 20 czerwca), ale nie zważając na to wojskowi nie tylko zgodzili się na to, by trasa przebiegała przez ich terytorium, ale też wystawili warty, aby nikt nie przeszkodził i nie zakłócił przebiegu rywalizacji. Co prawda, nie wszystkim podobało się przesłanie maratonów, by jednoczyć, a nie dzielić i jacyś złośliwcy w przeddzień zawodów pozrywali oznakowania na trasie. Niemniej jednak organizatorzy wykazali się refleksem i zawiesili nowe. Był to jednak pojedynczy marginesowy przypadek, który nie miał wpływu ani na wspaniałą atmosferę, ani na wyniki toczonej w duchu fair play rywalizacji.
Organizowane od sześciu lat Maratony Kresowe mają to do siebie, że uczestniczą w nich nie tylko zawodnicy trenujący kolarstwo, ale też amatorzy, którzy traktują jazdę na rowerze rekreacyjnie. Wiek uczestników nie ma znaczenia i w protokołach jest zapisane, że najmłodszy zawodnik liczył 2 lata, a najstarszy ponad 70...
Wymowne jest też hasło zawodów, które zapisane zostało w trzech językach i brzmi: „Pasja –Varžybos – Drużba". Jak twierdzą pomysłodawcy zawodów, połączyła ich pasja. Rywalizacja przysparza dużo radości i dostarcza wiele adrenaliny i wyzwala endorfiny, zwane hormonami szczęścia, ale najważniejsze jest to, że bez względu na narodowość wszyscy są przyjaciółmi.
Istotne jest również nawiązywanie bezpośrednich kontaktów międzyludzkich wśród mieszkańców dawnych Kresów, którzy obecnie są obywatelami sąsiadujących ze sobą krajów. I to przesłanie miało realne odbicie na podium, gdy stawali na nim zawodnicy trzech różnych krajów.
Jak mówili stali uczestnicy maratonów, trasa nie należała do łatwych, ale była atrakcyjna, ciekawa i w jej pokonanie trzeba było włożyć sporo wysiłku.
Małżeństwo – Lucyna Gorczak-Cała i Arkadiusz Cała z Mrągowa bierze udział w maratonach od czterech lat. Większe sukcesy odnosi Lucyna, która często staje na podium, a Niemenczyn pod tym względem nie stanowił wyjątku – mrągowianka była druga zarówno w swej kategorii wiekowej, jak i open. Na maratony rodzice zabierają też swoją córeczkę Julię, która już intensywnie trenuje i chce odnosić sukcesy jak mama. Arkadiusz zaś zapowiedział, że chciałby wywalczyć miejsce w pierwszej dwudziestce w kategorii open i słowa dotrzymał. Lucyna i Arkadiusz nie tylko sami połknęli rowerowego bakcyla, ale zarazili nim też przyjaciół. Jakub Mieszkuniec wziął udział w półmaratonie. Nie przejął się tym, że dał się wyprzedzić swemu 13-letniemu synowi Szymonowi. – Jeżdżę dla przyjemności i kieruję się olimpijską zasadą, że najważniejszy jest udział, a nie zwycięstwo – z uśmiechem na twarzy twierdził Mieszkuniec senior. Mieszkuńcowie mają wileńskie korzenie, a ich ojciec i dziadek (Henryk Mieszkuniec), który po raz pierwszy przyjechał na Litwę, kilka dni pobytu w Niemenczynie poświęcił na odszukiwanie śladów rodziny.
Niemenczynianka Janina Simonowicz głośno kibicowała wnuczce Ricie i synowej Oli z Kostrzynia. Zresztą, nie tylko ona, gdyż wzdłuż trasy głośnymi okrzykami dodawała otuchy i zagrzewała do walki cała rodzina – dziadek, ciocia, wujek...
Ważne było to, że organizatorzy zadbali nie tylko o ducha zawodów, ale też i potrzebę uzupełniania braków energii. Dla uczestników maratonu były przygotowane ciastka, owoce, woda i herbata. Można było pokrzepić się też gorącą kaszą gryczaną z tuszonką z wojskowej kuchni polowej, a niektórym udało się również spróbować aromatycznych dań z kuchni ormiańskiej, które serwował sam szef samorządowej kawiarni Owanes Adamian.
Po ceremonii wręczenia medali i dyplomów odbył się koncert i wieczorek integracyjny. Nawiasem mówiąc, przegranych na mecie nie było, gdyż każdy z uczestników otrzymał piękny pamiątkowy medal. Pięknym gestem wdzięczności był udział grupy kolarzy z Białegostoku z Mirosławem Barejem, prezesem Fundacji „Maratony Kresowe" na czele, w niedzielnej Mszy św. w miejscowym kościele i procesji ulicami miasta z okazji święta Bożego Ciała.
Zygmunt Żdanowicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
http://l24.lt/pl/spoleczenstwo/item/74600-miedzynarodowy-maraton-kresowy-zbiorowy-wysilek-i-zbiorowa-radosc?print=1&tmpl=component#sigProGalleriae5134096ea