Trzebaż trafu, że Służba ds. Badań Specjalnych zaledwie w parę tygodni po tych wróżbach wytropiła, ułożyła, po czym przedstawiła prezydent i premierowi „czarną listę" wiceministrów do odstrzału. Przy tym im więcej na ten temat przecieka do mediów spekulacji tym jest straszniej. Podobno aż sześć z czternastu litewskich ministerstw jest opanowanych przez mętnych typów spod ciemnej gwiazdy. Podobno jest ich aż dziewięciu, tych odrażających wiceministrów. Podejrzanych, nieprzejrzystych. O co podejrzanych i w którym miejscu nieprzejrzystych – szczegóły na ten temat jeszcze do mediów nie przeciekły, chociaż większość ogarniętych cieniem (jak to określiła prezydent) nazwisk już tak. Jak znam rodzime obyczaje polityczne i medialne, historia „czarnej listy" będzie się rozwijała z jednej strony jak cyrk, z drugiej – jak horror Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, potem zaś napięcie będzie nieprzerwanie rosnąć. W końcu ten balon pęknie z żałosnym prrr... i tylko smród pozostanie.
Na razie napięcie rośnie. Premier, który najpierw zapowiadał, że po dymisji obecnego nowo sformowany rząd zmieni się nieznacznie nagle dał do zrozumienia, że jakaś rzeź wiceministrów jednak się szykuje. Zaznaczył przy tym, że chodzi nie tylko o tych z „czarnej listy" śląc w ten sposób społeczeństwu sygnał, że tej listy nie lekceważy. Wydawałoby się więc, że skoro jest ona zasadna, poważna i straszliwa, to wypadałoby figurujące na niej osoby natychmiast zawiesić w obowiązkach, przeprowadzić dochodzenie i albo pociągnąć do odpowiedzialności, albo przeprosić. A gdzie tam, zamiast tego szef rządu po spotkaniu w tej sprawie z prezydent odtrąbił we własnym rządzie nagonkę, czyli początek polowania. „Premier zobowiązał wszystkich ministrów, aby ci – zgodnie ze swoją kompetencją – zasięgnęli informacji u instytucji praworządności w sprawie swoich wiceministrów" – czytam ze zdumieniem w depeszy agencji BNS. To jest w końcu ta lista i te zarzuty wobec konkretnych osób czy dopiero ma powstać po tym, jak ministrowie zabawią się w śledczych i sędziów swoich zastępców? Bo może wypadałoby wyposażyć ministrów w wykrywacze kłamstw czy też (słyszałam o takich) prowokujące do zwierzeń „pigułki prawdy".
Napięcie szczytuje. Podejrzani pękają. Jako pierwszy nie wytrzymał i złożył dymisję wiceminister rolnictwa Rytis Šatkauskas, inni się jeszcze stawiają. Jego koledzy Algimantas Juocevičius oraz Almantas Petkus próbują z instytucji praworządności wydobyć informację o tym, jaki też cień na nich padł i czy w ogóle padł? Napięcie nie opada. W dodatku okazuje się, że to co dla jednych jest dramatem, dla innych – okazją do zabłysnięcia. Dotychczas doradcy Dalii Grybauskaitė uchodzili za zbiorowisko przeciętniaków, szarą masę, a tu proszę jaki picuś się wyłonił. Wystarczyło, że Mindaugas Lingė – doradca prezydent od spraw polityki wewnętrznej – w rozmowie z dziennikarzem agencji ELTA „ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, że na tak zwanej „czarnej liście" figurują nazwiska 9 wiceministrów" i proszę – już mamy pięknie ilustrowany podobizną glancusia news. Czytać hadko.
W poprzedniej kadencji prezydent Grybauskaitė walczyła z oligarchami, z jakim skutkiem – wiadomo. Tym razem padło na wiceministrów, skutek – do przewidzenia. Wcale nie wykluczam, że ułożona przez SdBS lista jest zasadna, ale rozpętany wokół tej sprawy cyrk jest przerażający. Pierwsze osoby w państwie zdają się zapominać, że nie grają w filmie Hitchcocka, że chodzi o poważne zarzuty, jeszcze poważniejsze sprawy państwowej wagi, które wymagają śmiertelnie poważnego potraktowania i zupełnie innego przebiegu. No i że ze służbami specjalnymi jest jak z mieczem. Kto nimi wojuje...
Lucyna Schiller
Komentarze
ale swój cel osiągnęła...
Wstyd Litwo, wstyd.
potrzebna jest raczej psychoterapia, bo nienawiść to choroba duszy. Ale czy wyzdrowienie jest możliwe? Wątpie, skoro naczelny psychiatra Litwy, niejaki Songaila sam siebie nie może uzdrowić ;)
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.