Wydrukuj tę stronę

Niedomówienie po brexicie

2020-02-08, 07:11
Oceń ten artykuł
(5 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

31 stycznia, punktualnie o północy czasu środkowoeuropejskiego, Wielka Brytania opuściła Unię Europejską. Brexit stał się faktem. Stał się też zarazem pierwszym przypadkiem w ponad półwiekowej historii Unii, gdy jej szeregi opuszcza państwo członkowskie.

Dodajmy, że nie byle jakie, tylko państwo z tzw. starej Unii. Ba, państwo należące do jej ścisłego jądra. Pozycjonujące się jako druga gospodarka w UE, a zarazem jako kraj o najstarszych tradycjach demokratycznych. Premier Boris Johnson w odezwie do narodu w ten historyczny moment w dziejach państwa uzasadnił lakonicznie, ale też precyzyjnie jasno: „Przy wszystkich jej silnych stronach i godnych podziwu cechach, Unia Europejska zmieniła się w kierunku, który już nam dłużej nie odpowiada”.

Co nie odpowiada Brytyjczykom w Unii, to wszyscy z grubsza wiemy. No, chyba z wyjątkiem tych, do których to niezadowolenie jest kierowane. Tam bowiem nawet w chwili tak ekstraordynaryjnego zajścia nie nastąpiła żadna refleksja decydentów, żadne uderzenie się w eurobiurokratyczne piersi, nie mówiąc już o jakiejś próbie pogłębionej dyskusji nad tym, co się stało.

Ba, eurokraci tudzież euroentuzjastyczni politycy, zaślepieni własną nieomylnością i wyższością, niewzruszenie przekonani, że jedynie liberalna demokracja może być przyszłością ludzkości, całą winą za brexit obarczyli samych Brytyjczyków. Tych, oczywiście, wstecznych, populistów, nacjonalistów i różnego rodzaju „fobów”. Polityków pokroju Guya Verhofstadta w sytuacji najgłębszego kryzysu UE stać było jedynie na wyświechtane hasło, że odpowiedzią na działania populistów może być jedynie... robienie tego samego, co dotychczas, tylko jeszcze bardziej. Mówi to tylko o jednym. Mianowicie, że dzisiejsze elity brukselskie mają już tak sformowany umysł, że potrafi on dostrzec tylko własne wytwory. Jest całkowicie zamknięty na argumenty inaczej myślących, a nawet na same fakty i realia, z którymi zderzają się współcześni obywatele Unii. Dla przykładu, antyterroryści z długą bronią, bez których dziś już nie są bezpieczne nie tylko brukselskie ulice, ale i ulice wielu innych europejskich metropolii, nie są dla nich żadnym argumentem, że coś z polityką migracyjną Unii jest nie tak. Cała ich odpowiedź jest taka, że musimy się do tego przyzwyczaić, bo tak będzie już zawsze. Takie nastąpiły czasy. Brytyjczycy przyzwyczaić się nie chcieli. Sorry very much rzekli i Brukselce pokazali plecy.

Symptomatyczne było już same zachowanie kierownictwa Unii w godzinie rozstawania się z Londynem. David Sassoli (przewodniczący PE), Ursula von der Leyen (szefowa KE) oraz Charles Michel (szef RE) podpisali w niej wspólną odezwę do obywateli Unii Europejskiej, w której stwierdzają ni mniej, ni więcej, że kolebkę najsilniejszej cywilizacji świata chcą oprzeć na... sadzeniu drzew i szybkim Internecie. W pojedynkę żadne państwo nie sprosta zmianie klimatu ani nie znajdzie rozwiązań na miarę cyfrowej przyszłości, a jego głos nie będzie słyszalny w narastającym gwarze na arenie światowej. Ale możemy to osiągnąć razem, jako Unia Europejska, oto złota myśl triumwiratu, który w ten sposób zareagował na największy kryzys w historii „najsilniejszej cywilizacji świata”.

Cała odpowiedź, na jaką było stać kierownictwo Unii. Czyli żadnych zmian, tylko jeszcze więcej tego, co było – biurokracji, bezsilności w obliczu kryzysów, ale też siły, gdy chodzi o narzucanie państwom członkowskim poronionych ideologii. Chyba nie do takiej Unii zapisywaliśmy się, która coraz bardziej zaczyna przypominać superpaństwo z powieści Bolesława Prusa „Faraon”. Tam tytułowy Ramzes w teorii był panem najpotężniejszego państwa na świecie – Egiptu. Rządził i był panem życia i śmierci swych poddanych. W teorii tylko, gdyż w rzeczywistości rządzili wszystkim wszechwładni kapłani. Dziś w Unii jest podobnie. O jej polityce, kształcie reform, wyzwaniach w globalnym świecie coraz mniej decydują jej państwa członkowskie, tylko coraz więcej praw w tych tematach uzurpują sobie współcześni unijni kapłani, czyli eurobiurokraci.

To musi mieć swoje konsekwencje. Nawet gorący zwolennicy liberalnej demokracji to przyznają, krytykując swych ideowych pobratymców za niechęć przyznania się do błędów i rozbijanie Unii od środka. Profesor Oksfordu Jan Zielonka, liberał z krwi i kości, twierdzi, że to właśnie zwolennicy tej opcji, którzy opanowali razem z lewicą unijne struktury, nie chcą spojrzeć w lustro, by tam zobaczyć własne przewinienia. Nie dopuszczają do siebie prawdy, że to ich poczynania doprowadziły do wzrostu populizmu w całej Europie, który był odpowiedzią na populizm ich własny – liberałów i lewicowców. Przyznając profesorowi rację dodajmy, że aby uratować Europę taką, jaką znamy, wymienić musimy nie jej społeczeństwo (ku czemu drogą niekontrolowanej emigracji zdają się dążyć unijne elity), tylko brukselską wierchuszkę.

Brexit paradoksalnie może temu się przysłużyć. Gdy bowiem w Brukselce trwa w najlepsze słowotwórcze odmóżdżenie, kluczowym będzie, czy po drugiej stronie kanału La Manche tamtejszy premier zdoła dotrzymać słowa danego swemu narodowi: „Będziemy w stanie zrealizować zmiany, za którymi głosowali Brytyjczycy”.

Jeżeli tak się stanie i Wielka Brytania po wyjściu z Unii nie dozna kryzysu, tylko wręcz przeciwnie lepiej będzie sobie radziła z takimi globalnymi problemami jak niekontrolowana emigracja, bezpieczeństwo, kontrola granic. Lepiej potrafi zagospodarować te miliardy (60 mld), które wpłacała do bezdennego, zbiurokratyzowanego ponad wszelką miarę unijnego budżetu, od nowa ułoży sobie umowy handlowe z Europą, np. według modelu norweskiego, to może się okazać, że Unia znajdzie się w dużym niebezpieczeństwie. Legendy i mity na jej temat, mogą bowiem prysnąć w jednej chwili jak bańka mydlana.

I może się wówczas okazać, że trzeba będzie bronić się Unii przed losem śp. ZSRR. Przy czym wszyscy pojmą nagle, że reformy a la Gorbaczow (zreformować molocha tak, by było tak, jak było) niczemu nie służą.

Czy jednak wtedy Unię będzie stać na prawdziwe reformy? Tutaj pozostawiam takie pewne niedomówienie...

Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#20 Ornak 2020-02-20 20:50
Nigel Farage, jeden z ojców brexitu stwierdził, że Polska, Dania i Włochy będą kolejnymi państwami, które pójdą w ślady Wielkiej Brytanii i opuszczą Unię Europejską. – Sposób, w jaki Polacy są upominani, są wielokrotnie obrażani przez takie osoby, jak Timmermans, to dla nich trochę za dużo niż są w stanie znieść...
Bukmacherzy przyjmują zakłady. Największe "szanse" na opuszczenie UE daje się Włochom i Grekom.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#19 toudi 2020-02-19 13:33
Unia się chwieje bo wysocy urzędnicy starają się stworzyć super państwo - a to jest niemożliwe, bo zbyt wiele różni państwa członkowskie, w tym szczególnie interesy gospodarcze i poziom ekonomiczny.
to dlatego nastąpił brexit, gdyż Wlk. Brytania bardzo sobie ceni własną niezależność
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#18 M.M. 2020-02-19 09:40
Brytyjczykom zyczę wszystkiego najlepszego na "nowej drodze" ich państwowego życia i gratuluję odważnej decyzji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#17 1234 2020-02-18 21:50
Eurokraci to najgorsze co toczy dzisiejszą UE. To właśnie oni wyniszczają wszystkie wartości, na których unia powstałą.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#16 Aneta 2020-02-18 16:08
Mało kto jeszcze kilka late temu wierzył w taką możliwość. A jednak, Brexit stał się faktem.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#15 Igor 2020-02-16 08:33
Matteo Salvini (lider włoskiej partii Liga, która jest liderem sondaży) oświadczył, że "albo Unia Europejska zmieni się, albo nie ma sensu, by dalej istniała". Zasugerował, że Włosi mają coraz więcej zastrzeżeń do Wspólnoty, a brak refleksji w Brukseli może spowodować, że Rzym pójdzie śladami Londynu i opuści UE.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 Krzysztof 2020-02-14 14:20
To była decyzja Brytyjczyków i należy ją uszanować. Na pewno mieli podstawy do jej podjęcia, przecież kampania referendalna i dyskusje na ten temat trwały miesiącami. Widocznie doszli do wniosku, że jednak korzystniej jest wyjść z Unii niż w niej pozostawać.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 Zuma 2020-02-13 20:35
Po tym jak kraje zobaczą, że Wielka Brytania skorzystała na wyjściu z UE, następne kraje mogą również rozpocząć przymiarki do opuszczenia tego kolosa na piasku.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 Ernest 2020-02-13 20:33
"Jeżeli tak się stanie i Wielka Brytania po wyjściu z Unii nie dozna kryzysu, tylko wręcz przeciwnie lepiej będzie sobie radziła z takimi globalnymi problemami jak niekontrolowana emigracja, bezpieczeństwo, kontrola granic. Lepiej potrafi zagospodarować te miliardy (60 mld), które wpłacała do bezdennego, zbiurokratyzowanego ponad wszelką miarę unijnego budżetu, od nowa ułoży sobie umowy handlowe z Europą, np. według modelu norweskiego" - to wszystko powinno być mocną stroną UE - zgodnie z hasłem w jedności siłą - niestety eurokraci nie grali w jednej drużynie, nie patrzyli na wszystkich lecz tylko na siebie. I chcieli dyktować swoje warunki pozostałym niczym niewolnikom.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 słuchacz 2020-02-12 21:41
"W pojedynkę żadne państwo nie sprosta zmianie klimatu ani nie znajdzie rozwiązań na miarę cyfrowej przyszłości, a jego głos nie będzie słyszalny w narastającym gwarze na arenie światowej." - sam Goebbels nie powstydziłby się takiej propagandy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz