Z darami dla Wileńskiego Hospicjum przybyli goście z Gorzowa Wielkopolskiego - ks. dr Grzegorz Cyran i prof. dr hab. Elżbieta Skorupska-Raczyńska
© Tygodnik Wileńszczyzny (fot. Alina Stacewicz)
Kiedy słyszy się, że państwo pokrywa tylko niewielką część wydatków na działalność hospicjum, obejmuje przerażenie – jak to możliwe – zdobyć niemałe przecież pieniądze, by tak potrzebna placówka mogła istnieć. A jednak ludzie wielkiego serca, nieobojętni na cierpienie drugiego, istnieją. W końcu października z darami dla Wileńskiego Hospicjum przybyli goście z Gorzowa Wielkopolskiego, wśród których – ks. dr Grzegorz Cyran i prof. dr hab. Elżbieta Skorupska-Raczyńska, którzy dla „Tygodnika" opowiedzieli m.in. o swoich pasjach życiowych.
Ks. dr Grzegorz Cyran jest dyrektorem Instytutu Biskupa Wilhelma Pluty – placówki edukacyjno-naukowej, wykłada też na Uniwersytecie Szczecińskim, zaś od roku 2009 kieruje Ośrodkiem Badań i Studiów nad Cierpieniem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego. Ośrodek działa przy Domu Uzdrowienia Chorych w Głogowie, prowadzonym przez wspólnotę Cichych Pracowników Krzyża.
Dom otwarty na cierpienia
Placówka, którą prowadzi, to nie hospicjum, to otwarty dom, w którym łączy się kwestie religijne z rehabilitacją.
– Cisi Pracownicy – to wspólnota, otwarta na chorych i niepełnosprawnych, zajmuje się wszelakim cierpieniem: choroba, niedorozwój, niepełnosprawność. Oprócz tego wspólnota zaprasza na spotkania ludzi, którzy przeżywają stratę bliskich, cierpiących na choroby związane z wiekiem – na spotkania, ale również na zamknięte rekolekcje (gdzie indziej chorzy tego nie doświadczą, bo są np. leżący, a tu można również z łóżkiem wjechać do kaplicy). Chorzy są tam ważni, to ich, chorych, dom, czują się zdrowsi, również na duchu, psychicznie, społecznie. Skoro cierpienie spotyka człowieka, trzeba coś z tym zrobić, w dobrą stronę wykorzystać, jak nie – też będziesz cierpiał, ale oprócz tego zgnuśniejesz, zgorzkniejesz, będziesz narzekać – tłumaczy ks. Cyran. – Chory może robić różne rzeczy – modlitwa, ofiarowanie cierpienia, ale również np. może pomagać zdrowym w zrozumieniu chorych. W ośrodku można się nauczyć, jak rozmawiać z chorymi, czego nie lubią, co pachnie litością (której nie znoszą szczególnie młodzi), a co dla chorego jest ważne.
Chory – to osoba
Według księdza profesora, postawa zdrowych względem chorych pozostawia wiele do życzenia.
– Większość ludzi, którzy mają pomóc choremu, nie chce go słuchać, jak więc mogą mu pomóc? Tak niewielu ludzi chce spełnić elementarne polecenie, uznać, że chory może się na czymś znać. Łatwo chorego zakwalifikować jako bezbronnego i zrobić z nim, co się chce. To prawdziwy człowiek z godnością i szanowanie tego – to podstawa, jeżeli mamy być w relacji – mówi ks. dr Grzegorz Cyran, dyrektor Instytutu Biskupa Wilhelma Pluty.
Opowiadając o codziennej działalności swej placówki ks. dr Grzegorz Cyran mówił, że studentów, którzy przybywają do ośrodka, przeważnie ogarnia zdumienie. Okazuje się bowiem, iż, np. w sferze komunikowania się, chorzy nie lubią, gdy ktoś w relacjach z nimi używa zdrobnień. Nawet jeśli z naszej strony są wyrazem czułości, chory może je odebrać jako brak szacunku, może nie życzyć sobie, by obca osoba mu pomagała, wycierała buzię itd. Choć nam się wydaje, że jak kogoś nakarmię, to takie dobro uczynię – chorzy nie od każdego przyjmują pomoc, mają poziom wstydu, jak i każdy zdrowy człowiek. Bo cierpiący – to nie własność, to osoba.
– Wielu z tych cierpiących – mówi ks. Cyran – staje się pomocnikami – chory mówi do chorego. Źle, gdy zdrowy poucza chorego, lepiej – gdy robi to ktoś, kto niesie taki sam krzyż – podkreśla ks. Cyran, który przejechał Do Wilna, żeby zobaczyć jak tutaj wygląda praca z chorymi.
– Pracuje tu wielu młodych, widać, że są przez tych cierpiących wielu rzeczy nauczeni. Cierpienie tworzy z ludzi, którzy są w hospicjum, wspólnotę, rodzinę, grupę przyjaciół. Według mnie, są bardzo mocną grupą, relacje są tu bardzo prawdziwe, nie traktują tego miejsca jako pracy – ocenia pracę zespołu wileńskiego hospicjum, jedynej tego rodzaju placówki w całej Litwie, ks. dr Grzegorz Cyran.
Osoby zainteresowane działalnością Domu Uzdrowienia w Głogowie i pragnące uzupełnić swą wiedzę na temat pracy z chorymi mogą zasięgnąć informacji na stronie www. cisi.pl lub pisząc bezpośrednio do ks. Cyrana pod adresem: Instytut Biskupa Wilhelma Pluty, ul. 30 stycznia m.1, 66400, Gorzów Wielkopolski, Polska.
Miłość do bliźniego w parze z miłością do języka
Razem z ks. prof. Cyranem do Wilna przybyła też prof. dr hab. Elżbieta Skorupska-Raczyńska, językoznawca, poetka, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Jakuba Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim. Pani profesor prowadzi badania m. in. nad chwiejnością normy języka polskiego, co jest bardzo niekorzystne, gdyż nie sprzyja kształtowaniu poprawności językowej przeciętnego użytkownika języka. Gości na Litwie już po raz po raz czwarty. Tym razem przyjechała z odczytem w ramach współpracy z Litewskim Uniwersytetem Edukologicznym.
– Po wojnie, np. walczono z zapożyczeniami (również łacińskimi). Są wyrazy, które były uznawane za niewłaściwe, np. populacja (lepiej powiedzieć – naród, społeczeństwo), dziś natomiast są często używane. Świadczy to o tym, jak silny jest zwyczaj użytkownika i jak nie wspomaga go norma. Również wyrażenie „na adres" – uważano kiedyś, że to z rosyjska, jako poprawną wersję normatywiści podawali „pod adresem", ale dziś nikt już nie tępi formy „na adres", dziś – zupełnie liberalna norma – dzieli się swymi rozważaniami profesor, przyznając, że prowadząc badania była zaskoczona, jak mocno norma językowa jest uwarunkowana sytuacją społeczną, polityczną.
Ale, według profesor, nie należy lamentować, że polszczyzna upada, chociaż w tej chwili język potocznieje. Dzieje się tak m.in. z powodu Internetu, który jest płaszczyzną, gdzie może wypowiadać się każdy, co nie sprzyja utrwalaniu normy wzorcowej.
– Nie należy też przesadnie obawiać się zapożyczeń z innych języków – spokojnie przetrwamy np. napór anglicyzmów. Wyrazy obce – to nieuchronne zjawisko, język rozwija się pod wpływem kontaktów z innymi językami. Jeżeli ktoś uważa, że język trzeba oczyścić z zapożyczeń, to moim zdaniem, idzie w niewłaściwym kierunku. Obecnie widoczny jest proces internalizacji językowej – tworzenia terminów, które występują w co najmniej 3 trzech językach. To w żaden sposób nie zagraża językowi, gdyż zapożyczenia są asymilowane. Np. komputer, monitor... Jaki jest sens tworzenia nowego, polskiego wyrazu na siłę? W Polsce to mieliśmy, był np. taki sztuczny wyraz: lotnik. Teraz mówimy: pilot, wróciliśmy do pierwotnego, zapożyczonego wyrazu. Wszędzie należy zachować granice rozsądku – przekonuje prof. dr hab. Elżbieta Skorupska-Raczyńska.
Wstydzić się czy cenić?
Spytana o swój stosunek do polszczyzny regionalnej, gwar, profesor podkreśliła, że gwary powinny funkcjonować, należy je szanować i zachowywać.
– Polszczyzna ogólna wykształtowała się na bazie dialektów; nie ma się co wypierać dialektów i gwar, bo z tego wszyscy pochodzimy. Szanujmy korzenie. Moi rodzice mówili w domu gwarą lubelską – odpowiada. A w ogóle w używaniu języka profesor radzi: mówić czytelnie, na temat i z szacunkiem dla odbiorcy, nie lamentować nad jednym czy drugim wyrazem.
Studenci mile widziani
Profesor chętnie opowiedziała o swojej uczelni, która, jak zaznaczyła, ma wysoko oceniane kierunki studiów. Szkoła posiada 4 wydziały: humanitarny (obejmuje filologię, kulturoznawstwo, pedagogikę, turystykę i rekreację), ekonomiczny (kierunki: zarządzanie, finanse i rachunkowość, ekonomia), techniczny (kierunki: informatyka, mechanika i budowa maszyn, inżynieria bezpieczeństwa, energetyka) i administracji (kierunki: administracja, bezpieczeństwo narodowe). Oprócz studiów licencjackich, na kierunkach polonistyki i zarządzania są też studia magisterskie.
– Coś, czego nam brakuje – to wymiany studenckiej. Ponawiam propozycję przyjazdu na studia dla młodzieży z Litwy – studia są bezpłatne, zapewniamy bezpłatny akademik, a może i stypendium – zaprasza prof. dr hab. Elżbieta Skorupska-Raczyńska.
Wspierać dobrych ludzi w działaniu
Goście z Polski przyjechali z darami dla hospicjum. A pomysł, by wesprzeć właśnie wileńskie hospicjum był, jak podkreśla pani profesor Elżbieta Skorupska-Raczyńska, naturalną potrzebą.
– Od dawna znam s. Michaelę Rak, założycielkę hospicjum, pochodzi ona z Gorzowa, była tam znana, prowadziła taką samą placówkę. I w ogóle staramy się wspierać dobrych ludzi w działaniu, szczególnie tych, którzy robią tyle dobrego w tak trudnych warunkach – mówiła.
S. Michaela zaś dodała, że goszczący w Wilnie gorzowianie niejednokrotnie wspierali hospicjum finansowo, m. in. zafundowali 1 tys. żonkili, posadzonych w ramach akcji „Pola Nadziei".
Alina Stacewicz "Rota"
Dodaj komentarz
|
EWANGELIA NA CO DZIEŃ
-
29 marca 2024
Wielki Piątek
J 18, 1-19, 42
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.
Czytaj dalej...
Miejsce na Twoją reklamę 300x250px
|