Zdjęcie pamiątkowe - Maria Magalińska jako wychowawczynie w Mickiewiczówce
Fot. archiwum rodzinne
Absolwenci starszych roczników „Mickiewiczówki” pamiętają o Marii Magalińskiej, jako o nauczycielce z prawdziwego zdarzenia. Koledzy z „Piątki” do dziś podziwiają jej energię, żywiołowość, rezolutność. Taka była, gdy uczyła się w tej legendarnej szkole, którą ukończyła w roku 1950 i z którą nie rozstaje się przez całe życie. Pierwszą część "Domku na Zwierzyńcu" można przeczytać TUTAJ
Pana Romana, głowę rodziny, jako oficera WP wysłano do Brześcia, gdzie służył w 82. pułku. Wyruszyli do miasta nad Bugiem całą rodziną. Tam też zamieszkali w pięciopokojowym mieszkaniu przy ul. Unii Lubelskiej, w otoczeniu piękna, w dobrobycie i miłości.
1 września 1939 roku wszystko zniweczył. Ojciec jako zawodowy wojskowy wyruszył na front i stamtąd już nie wrócił. Trafił do niewoli niemieckiej. Do Brześcia zaś weszli Sowieci. Marysia jako dziesięcioletnia dziewczynka była świadkiem „zwycięskiej” sowiecko-niemieckiej defilady 22 września tegoż roku. Była też świadkiem śmierci emerytowanego oficera polskiego, rozstrzelanego tylko dlatego, że odmówił zdjęcia munduru.
Listy z Oflagu IXB
Wkrótce Sowieci wypędzili matkę i dwie córeczki z ich przytulnego domu. Wyszły tak, jak stały. Z wielkim trudem udało się im przebrnąć niełatwą w czasach wojny drogę, aż dotarły do Wilna, do kochanej babci, mieszkającej w domu na Zwierzyńcu. Na ten adres przychodziły też listy od ojca, Romana Samoszuka. Zachowała się kartka pocztowa z Kriegsgefangenenlager, Oflag IX B, datowana 22 stycznia 1940 roku.
„Kochana Irusiu! Niniejszym dziękuję za paczkę. List od Ciebie, Irusiu, otrzymałem. Narzekasz w nim na swój los. Moja kochana, nie winiłem Ciebie, żeś wyjechała i nie żal mi tego, co w Brześciu zginęło. Szczęśliwy jestem, że jesteś żywa razem z dziećmi. Nie wyrzekaj na swój los, błagam Ciebie, bo mnie strasznie ciężko o tym czytać. Całuję Ciebie i dzieci, pozdrowienie Mamusi”.
Zachował się jeszcze jeden list, wysłany już w maju 1944 roku. Nadal żartował, by nie martwić swych najbliższych. Pisał, by się żona nie niepokoiła o jego zdrowie, że nawet się poprawił, „bo mundur zapinam tylko na dwa górne guziki. Jak również nie wyłysiałem ani osiwiałem” – pisze, wyraźnie nadrabiając miną. Dowcipkuje, że ludzie mu dają 40 lat, że jedyne trudności, które mu przeszkadzają spać, to porwane prześcieradła. Te poprzednio przysłane podarły się, „co w dzień poceruję to w nocy podrę”… – kpi z życia w łagrze. A jednocześnie: „Żyjcie spokojnie, być może Bóg da, że w tym roku się zobaczymy. Kocham i całuję. Twój Roman”.
Roman Samoszuk zmarł z powodu nadwerężonego tam zdrowia. Stanisław, jeden z braci-lotników, odnalazł jego grób pod Hamburgiem, wystawił mu nagrobek.
W tym samym czasie, gdy Wilno było okupowane przez Sowietów, rodzina Samoszuka miała swoje niepokoje. Trzykrotnie „odwiedzali” ją enkawudziści. „Byliśmy pewni, że nie zostawią nas w spokoju, wiedzieli oni przecież, że nasz tato jest oficerem polskim, a takich rodzin Sowieci nie szczędzili” – wspomina pani Maria. „Z pomocą nam przyszedł profesor Lizdejka, który prowadził „Klinikę Litewską”, usytuowaną naprzeciwko placu Łukiskiego. Wywiózł nas do swej posiadłości pod Wilnem. Pamiętam, jak rozrabiałam na tarasie, a tu przybył enkawudzista. Pyta gospodarza, kto to, wskazując na mnie. Profesor powiedział, że jestem córką ich pastucha. Oberwałam wtedy od profesora, że nie przestrzegam „konspiracji”.
Droga do szkoły przez drabinę
Maria Samoszukówna podobnie jak inni absolwenci Piątego Gimnazjum, już w pierwszym roku jego powstania poszła do szkoły na Ostrobramskiej. Chodziła tam pieszo. Szła przez zbombardowany most, po drabinkach. Czasem przewożono ludzi z tej dzielnicy łódkami, a gdy Wilia zamarzała, szło się po lodzie, co nie było bezpieczne. Ale wszystko było niczym, gdy się przychodziło do szkoły, gdzie atmosfera była wspaniała, mimo trudności powojennych, które przeżywało Wilno. Była lubiana wśród kolegów, wesoła, żywotna, biorąca udział w zespołach szkolnych, śpiewała, tańczyła, grała na pianinie. Gdy powstawał zespół pieśni i tańca (dzisiejsza „Wilia”) już będąc nauczycielką wiejskiej szkoły, jedna z pierwszych poszła do polskiego zespołu.
Za mąż wyszła za kolegę z „Piątki” – Jerzego Magalińskiego. Młoda rodzina zamieszkała też w przytulnym domu na Zwierzyńcu. I do dziś najmłodsze pokolenie rodziny Magalińskich tu mieszka – syn Robert z rodziną mają do swej dyspozycji całe drugie piętro domu. Maria cieszy się, że jej wnuczka Agnieszka również od lat należy do „Wilii”, więc wspomnień o tym zespole w tym domu jest wiele.
Radość sprawiają uczniowie
Lata mijały, przynosząc chwile piękne i chwile trudne. Nie ma zwyczaju narzekać na los, ani wspominać o tym, co przynosiło rozczarowanie w życiu. Woli mówić o szkole na Krupniczej, gdzie doznała wiele serca od kolegów – nauczycieli i dobrej o niej pamięci uczniów. Za te 50 lat pracy pedagogicznej uczniów miała wielu i, o dziwo, niemal wszystkich pamięta. Jakże się cieszyła, gdy nie tak dawno usłyszała, że jej uczeń Antoni Mikulski został generałem i jest dyrektorem Służby ds. Przestępstw Finansowych. Niedawno też jej uczeń i syn kolegi z „Piątki” Zdzisław Tuliszewski, jako prokurator Prokuratury Generalnej Litwy, otrzymał zaszczytne wyróżnienie. Pamięta wszystkich trzech braci Kasiukiewiczów, z których jeden– to znany i lubiany przez wiernych ks. prałat Jan Kasiukiewicz, obecnie proboszcz parafii w Mejszagole.
Są wśród jej byłych uczniów także biznesmeni, a pierwszym, który pojawia się w pamięci, gdy o nich pomyśli, jest Ryszard Litwinowicz, współwłaściciel „Ardeny”, który to wręczając różę na zakończenie roku szkolnego, jako natura artystyczna, uklęknął przed Marią i ucałował w rękę. Dziennikarzy polskich też ma na swym „koncie” – to Aleksandra Akińczo i Lucyna Dowdo, nauczycieli też niemało, a wśród nich dyrektor Mickiewiczówki Czesław Dawidowicz i były dyrektor „Piątki” Wacław Baranowski. Wiele nazwisk ludzi znanych w polskim środowisku i na Litwie można byłoby tu wymienić.
„Gdy pomyślę, jak wielu moich uczniów osiągnęło szczyty zawodowe i mają dobre imię Polaka, to mam nadzieję, że i moja cząstka serca i wiedzy jest w tych ludziach. To pomaga żyć i cieszyć się życiem, mimo biegnących lat i niezbyt rytmicznie pulsującego serca”.
Krystyna Adamowicz
"Rota"
Dodaj komentarz
|
EWANGELIA NA CO DZIEŃ
-
29 marca 2024
Wielki Piątek
J 18, 1-19, 42
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.
Czytaj dalej...
Miejsce na Twoją reklamę 300x250px
|
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.