Tęcza, symbol święty dla wszystkich religii wyrosłych ze Starego Testamentu, w tym dla chrześcijaństwa, została zawłaszczona przez zwolenników LGBT i jest używana do atakowania Wiary i tradycyjnej rodziny. Stała się znakiem neomarksistowskiej rewolucji światopoglądowej opartej na ociekającej wulgarną seksualnością propagandzie. Członkowie tego ruchu mówią, że reprezentuje ich tęczowa flaga. W rzeczywistości jednak, ich barwy nie mają nic wspólnego z prawdziwą tęczą – symbolem Przymierza Boga z ludźmi.
Prawdziwe znaczenie biblijnej tęczy
Zawłaszczenie symboliki tęczy od samego początku, najpierw przez ruchy homoseksualne, osadzone było w sposób przewrotny i kłamliwy na podszyciu się pod prawdziwe znaczenie tego znaku. Choć zwykło się mówić o „tęczowej fladze”, to tak naprawdę symbol LGBT ma zaledwie sześć kolorów, a nie jak prawdziwa tęcza, która ma kolorów siedem. Dla kultury chrześcijańskiej tęcza ma bardzo konkretne i istotne znaczenie. Po raz pierwszy pojawia się w Księdze Rodzaju, kiedy Bóg zawiera przymierze z ludźmi: „Rzekł Bóg do Noego: To jest znak przymierza, które zawarłem między Mną a wszystkimi istotami, jakie są na ziemi” (Rdz 9,17). Z biblijnego opisu wynika, że tęcza była dla Noego i jego rodziny zjawiskiem zupełnie nowym i dlatego została mu dana jako szczególny znak. Tęcza ma przypominać Noemu, ale też Panu Bogu o treści przymierza. Biblia mówi: „Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi” (Rdz 9,16).
Przymierze, choć zawarte z Noem i z uwagi na jego wiarę, dotyczyło wszystkich żyjących istot aż do końca istnienia ziemi. Co więcej, jest to przymierze bezwarunkowe, nie posiadające w swojej treści żadnego „jeśli”. Bóg mówi: „Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię” (Rdz 9,11). Pojawiająca się na niebie tęcza wyraża zatem ogromne miłosierdzie nie tylko dla człowieka, ale i dla wszelkich istot ziemskich. Prawdziwa tęcza to symbol Bożej sprawiedliwości. To widzialny znak przypominający powód potopu, czyli ogromną niegodziwość i zepsucie moralne ludzi oparte na rozwiązłości seksualnej. Za moralne zepsucie, tym razem w postaci grzechów sodomskich, niezgodnych z naturą człowieka, Bóg kolejny raz napomni twardo ludzi, gdy „miasta Sodomę i Gomorę obróciwszy w popiół skazał na zagładę, dając przykład kary tym, którzy będą żyli bezbożnie, ale wyrwał sprawiedliwego Lota” (2 P 2, 4-7,9).
Ważne znaczenie tęczy dla chrześcijaństwa podkreśla również św. Jan w swojej Apokalipsie, gdzie tęcza otacza w niebie tron Boży: „A Zasiadający był podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika, a tęcza dokoła tronu - podobna z wyglądu do szmaragdu” (Ap 4,3), widnieje także nad głową Chrystusa: „I ujrzałem innego potężnego anioła, zstępującego z nieba, obleczonego w obłok, tęcza była nad jego głową” (Ap 10,1). To symbol Bożego Miłosierdzia, który daje pewność, że Pan Jezus wstawia się za każdym człowiekiem i wskazuje tęczę na obłoku jako dowód wielkiego Bożego Miłosierdzia i współczucia dla błądzącego człowieka. Chrystus nikogo nie potępia i daje szansę wyjścia z grzechu każdemu człowiekowi. My też jako chrześcijanie nie potępiamy osób LGBT i współczujemy po bratersku każdemu. Ale nie możemy milcząco pozwalać na ewidentne łamanie przez środowisko LGBT symbolu Przymierza, które Bóg zawarł z ludźmi. Naszym chrześcijańskim obowiązkiem jest przestrzeganie przed tą lub innymi błędnymi drogami, nie osądzając i nie potępiając. Takiej pozytywnej, otwierającej oczy na sedno sprawy pozycji trzymają się ludzie Wileńszczyzny. Symbol tęczy ma w Biblii wydźwięk pozytywny, daje bowiem wierzącym gwarancję bezpieczeństwa. Wolność od grzechu jest bezpośrednio związana ze zbawieniem ludzi. A skoro tęcza pojawiła się przy tronie Chrystusa, to stanowi ona jeden ze znaków zbawienia, a siedem kolorów tęczy symbolizuje Ducha Świętego i Jego siedem darów.

LGBT zbezcześciło tęczę jako symbol Bożego Przymierza i odnowy moralnej
Działacze LGBT, czyli „Lesbijki, Geje, Biseksualiści i Transwestyci”, zawłaszczając symbolikę tęczy, w podstępny i przewrotny sposób, celowo wypaczyli jej pierwotny sens i znaczenie, zbezcześcili znak Przymierza. W tej sprawie specjalne oświadczenie wydało także Forum Żydów Polskich pisząc, iż „Argument, że tęcza symbolizująca ruch LGBT jest w jakiś sposób zgodna z symbolem biblijnego Przymierza jest kłamliwy lub - co najmniej - błędny; te dwa symbole pozostają w kulturowym konflikcie.” Tęcza oznaczała bowiem nowe, lepsze czasy, które nastały po erze moralnej zgnilizny, seksualnych wynaturzeń i rozwiązłości. Podszyli się pod nią, czyniąc ze znaku dobra i czystości moralnej jej odwrotność, przeciwieństwo, czyli znak antymoralności, afirmując i reklamując w sferze publicznej ociekające bezwstydem wszelkie odmiany zachowań i kombinacji seksualnych, których Bóg nie akceptował przed potopem i w Sodomie.
I tak oto w późnych latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku fałszywa tęcza stała się symbolem organizacji homoseksualnych, a później wszystkich odmian uprawiania seksu. Szybko udało jej się zdominować świadomość ludzi na Zachodzie. Mało tego, agitatorzy LGBT metodami bolszewickimi, krok po kroku, z dekady na dekadę, narzucili w mediach i polityce swoją narrację i poprawność polityczną określając każdego, kto nie podziela ich poglądów, mianem homofoba. Poprzez nachalną propagandę zwalczają wartości chrześcijańskie, atakują instytucję małżeństwa i tradycyjną rodzinę. Ze swymi poglądami wchodzą natarczywie i bezwstydnie do przedszkoli oraz szkół, deprawując dzieci i młodzież. Uderzają w moralność publiczną poprzez organizowanie „czarnych marszów”, tzw. parad równości, na których promują i narzucają niemoralne zachowania, wyuzdaną seksualność, łamiąc tym samym obowiązujące normy etyczne. A z dotychczasowej zasady mówiącej o tym, że życie intymne jest sprawą prywatną, czynią uliczne orgie.
O prawdziwych intencjach ruchu LGBT, niszczenia chrześcijańskiego świata wartości, świadczą haniebne przykłady z wielu państw: ataki na duchownych, dewastowanie świątyń, umieszczanie wizerunku Matki Bożej z sześciokolorową aureolą w toaletach i inne niedorzeczności. To zachowania agresywne i dyskryminujące ludzi wierzących. Pokazują zdziczenie obyczajów i moralny upadek ruchu LGBT oraz osób trzymających w dłoni sześciokolorowe szturmówki współczesnych rewolucjonistów, udające tęczę. Tym żenującym zachowaniom powinniśmy przeciwstawić. Bo jest to część odwiecznej walki zła z dobrem, walki o dusze dzieci i młodzieży, gdyż to od nich zależeć będzie przyszłość świata. W tej walce nie możemy być bierni, musimy pokazywać dobro i prawdę, dbać o wartości i zasady, które ukształtowały naszą cywilizację. A zacząć trzeba od mówienia prawdy o zawłaszczonym przez środowiska LGBT symbolu tęczy. Warto nade wszystko podkreślać, że symbolika LGBT nie ma nic wspólnego z tęczą, którą oglądamy po deszczu na niebie, a która pojawia się wielokrotnie w Piśmie Świętym jako symbol Bożej chwały i Miłosierdzia, jako znak Przymierza pomiędzy Bogiem a ludźmi. Trzeba raz jeszcze podkreślić, że my nawet myślami nie wtrącamy się w intymne życie nikogo, także osób LGBT, ale też nie chcemy, aby przez publiczne przedstawianie, uwypuklanie, a czasami wręcz narzucanie, gorszone były nasze dzieci.
Waldemar Tomaszewski
Dodaj komentarz
|
EWANGELIA NA CO DZIEŃ
-
2 kwietnia 2023
Niedziela Palmowa
Męki Pańskiej
Mt 26, 14-27, 66
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, poszedł do wyższych kapłanów i zapytał: „Ile mi dacie, jeśli wam Go wydam?”. Oni postanowili dać mu trzydzieści srebrników. I od tej chwili szukał dogodnej okazji, aby Go wydać. W pierwszy dzień Przaśników uczniowie podeszli do Jezusa i zapytali: „Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali wieczerzę paschalną?”. On odpowiedział: „Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: «Nauczyciel mówi: Mój czas jest bliski. U ciebie będę obchodził Paschę z moimi uczniami»”. Uczniowie wykonali to polecenie Jezusa i przygotowali Paschę. Gdy nastał wieczór, On i Dwunastu zajęli miejsce przy stole. Kiedy jedli, powiedział: „Zapewniam was: Jeden z was Mnie wyda”. A oni bardzo tym przygnębieni pytali jeden po drugim: „Chyba nie ja, Panie?”. On odpowiedział: „Wyda Mnie ten, który zanurzył ze Mną rękę w misie. Syn Człowieczy wprawdzie odchodzi, jak o Nim napisano, ale biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, żeby się nie narodził!”. Wtedy Judasz, który miał Go wydać, zapytał: „Chyba nie ja, Rabbi?”. On mu odparł: „Sam to powiedziałeś”. A gdy jedli, Jezus wziął chleb, odmówił modlitwę uwielbienia, połamał i dał uczniom, mówiąc: „Bierzcie i jedzcie. To jest ciało moje”. Następnie wziął kielich, odmówił modlitwę dziękczynną i powiedział: „Pijcie z niego wszyscy. To jest bowiem moja krew przymierza, która za wielu jest wylewana na odpuszczenie grzechów. A mówię wam, że odtąd nie będę już więcej pił napoju z owocu winnego krzewu aż do dnia, kiedy będę go pił z wami nowy w królestwie mojego Ojca”. I gdy odśpiewali hymn, wyszli ku Górze Oliwnej. Wtedy Jezus powiedział: „Tej nocy wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: «Uderzę pasterza, a stado owiec się rozproszy». Lecz po zmartwychwstaniu pójdę przed wami do Galilei”. Wtedy Piotr Mu oświadczył: „Nawet gdyby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię”. Rzekł do niego Jezus: „Zapewniam cię: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz”. Lecz Piotr Mu odparł: „Choćbym miał zginąć z Tobą, nigdy nie wyprę się Ciebie”. Podobnie twierdzili wszyscy uczniowie. Jezus przyszedł z nimi do posiadłości zwanej Getsemani. Wtedy powiedział uczniom: „Usiądźcie tutaj, a Ja odejdę tam, aby się modlić”. Zabrał ze sobą tylko Piotra i dwóch synów Zebedeusza. Wtedy zaczął się smucić i trwożyć. Powiedział: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci. Zostańcie tutaj i czuwajcie ze Mną”. Odszedł nieco dalej, upadł na twarz i tak się modlił: „Mój Ojcze! Jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Lecz niech się stanie tak, jak Ty chcesz, nie Ja”. Potem wrócił do uczniów i zastał ich śpiących. Powiedział do Piotra: „Nie mieliście tyle siły, aby jedną godzinę czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. Duch wprawdzie gorliwy, ale ciało słabe”. Odszedł po raz drugi i tak się modlił: „Mój Ojcze! Jeśli nie może Mnie ominąć ten kielich i muszę go wypić, niech się spełni Twoja wola!”. Potem wrócił i znów zastał ich śpiących, bo sen zamknął im oczy. Jeszcze raz ich zostawił, odszedł i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa. Potem powrócił do uczniów i powiedział: „Wciąż jeszcze śpicie i odpoczywacie? Oto nadchodzi godzina i Syn Człowieczy zostanie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie! Chodźmy! Oto nadchodzi ten, który Mnie wydał”. Gdy On jeszcze mówił, przyszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami, wysłana przez wyższych kapłanów i starszych ludu. Zdrajca umówił się z nimi na taki znak: „Ten, którego pocałuję, to On. Jego schwytajcie!”. Zaraz też podszedł do Jezusa i powiedział: „Witaj, Rabbi!”. I pocałował Go. A Jezus powiedział do niego: „Przyjacielu, po co przychodzisz?”. Wtedy podeszli do Jezusa i pojmali Go. A jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnął rękę, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho. Wtedy Jezus powiedział do niego: „Schowaj miecz tam, gdzie jego miejsce, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czyż myślisz, że nie mógłbym poprosić mojego Ojca, aby natychmiast postawił przy Mnie więcej niż dwanaście oddziałów anielskich? Ale jak wówczas wypełni się to, co według Pisma musi się wydarzyć?”. Wtedy też Jezus powiedział do tłumu: „Wyszliście, jak po przestępcę, z mieczami i kijami, żeby Mnie pojmać. Codziennie nauczałem w świątyni, a nie schwytaliście Mnie. Lecz stało się to wszystko, aby się wypełniły Pisma proroków”. Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli. Ci, którzy pojmali Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana Kajfasza. Tam zebrali się nauczyciele Pisma i starsi ludu. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł na dziedziniec i usiadł między służbą, aby zobaczyć, jak się to skończy. Tymczasem wyżsi kapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywych dowodów przeciwko Jezusowi, aby Go skazać na śmierć. Jednak nie znaleźli, chociaż występowało wielu fałszywych świadków. W końcu przyszli dwaj, którzy zeznali: „On powiedział: Mogę zburzyć świątynię Bożą i w ciągu trzech dni ją odbudować!”. Wtedy wstał najwyższy kapłan i zapytał: „Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?”. Ale Jezus milczał. Wtedy najwyższy kapłan powiedział do Niego: „Zaklinam Cię na Boga żywego! Powiedz nam, czy Ty jesteś Chrystusem, Synem Bożym”. Jezus odrzekł: „Sam to powiedziałeś. Ale oświadczam wam: «Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, który siedzi po prawej stronie Wszechmogącego i przychodzi na obłokach nieba». Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i zawołał: „Zbluźnił! Czy potrzeba jeszcze świadków? Oto teraz usłyszeliście bluźnierstwo! Co o tym sądzicie?”. Odpowiedzieli: „Winien jest śmierci!”. Wówczas pluli Mu w twarz i policzkowali Go. A bijąc Go, mówili: „Prorokuj nam, Chrystusie, kto Cię uderzył?”. Piotr zaś siedział na zewnątrz, na dziedzińcu. Podeszła do niego jakaś służąca i powiedziała: „Ty też byłeś z Jezusem Galilejczykiem”. On jednak zaprzeczył temu wobec wszystkich: „Nie wiem, o czym mówisz”. A gdy poszedł ku bramie, zobaczyła go inna służąca i powiedziała do obecnych: „On był z Jezusem Nazarejczykiem”. I znowu zaprzeczył pod przysięgą: „Nie znam tego człowieka”. Po chwili także ci, którzy tam stali, podeszli i powiedzieli Piotrowi: „Na pewno jesteś jednym z nich, bo twoja wymowa cię zdradza!”. Wtedy zaczął się zaklinać i przysięgać: „Nie znam tego człowieka”. I zaraz kogut zapiał. Piotr przypomniał sobie słowa Jezusa, który powiedział: „Zanim kogut zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz”. Wyszedł stamtąd i gorzko zapłakał. Gdy nastał ranek, wszyscy wyżsi kapłani i starsi ludu wydali na Jezusa wyrok śmierci. Związali Go więc, wyprowadzili i przekazali namiestnikowi Piłatowi. A Judasz, który Go zdradził, dowiedział się, że skazano Go na śmierć, poczuł wyrzuty sumienia i odniósł trzydzieści srebrników wyższym kapłanom oraz starszym. Powiedział: „Zgrzeszyłem, gdyż wydałem niewinnego”. A oni mu odparli: „Co nas to obchodzi? To twoja sprawa”. Wtedy rzucił pieniądze w stronę świątyni, odszedł stamtąd i powiesił się. A wyżsi kapłani wzięli srebrniki i powiedzieli: „Nie wolno ich wrzucać do skarbony, bo są zapłatą za krew”. Po naradzie kupili za nie Pole Garncarza na cmentarz dla cudzoziemców. Dlatego miejsce to aż do dnia dzisiejszego nazywa się Polem Krwi. Tak wypełniło się słowo przekazane przez proroka Jeremiasza: „Wzięli trzydzieści srebrników jako zapłatę za Tego, kogo oszacowali synowie Izraela. I tak jak nakazał Pan, dali je za Pole Garncarza”. Jezusa postawiono przed namiestnikiem. A namiestnik zapytał: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus odpowiedział: „Ty tak mówisz”. Ale gdy Go oskarżali wyżsi kapłani i starsi, nic nie odpowiadał. Wtedy zapytał Go Piłat: „Czy słyszysz, o co Cię oskarżają?”. Lecz On nie odpowiedział mu ani słowem, co bardzo zdziwiło namiestnika. Z okazji święta namiestnik miał zwyczaj uwalniać jednego więźnia, którego lud wskazał. Mieli wtedy znanego więźnia, zwanego Jezusem Barabaszem. Kiedy się więc zgromadzili, Piłat ich zapytał: „Kogo mam wam uwolnić? Jezusa Barabasza czy Jezusa, zwanego Chrystusem?”. Wiedział bowiem, że wydali Go z zawiści. A gdy on zasiadał na ławie sędziowskiej, jego żona przekazała mu prośbę: „Nie miej nic do czynienia z tym sprawiedliwym. Dziś we śnie wiele wycierpiałam z Jego powodu”. A wyżsi kapłani i starsi podburzyli tłum, żeby prosił o Barabasza, a domagał się śmierci dla Jezusa. Namiestnik zapytał: „Którego z tych dwóch mam wam uwolnić?”. Odpowiedzieli: „Barabasza!”. Piłat ich zapytał: „A co mam uczynić z Jezusem, zwanym Chrystusem?”. Wówczas wszyscy odpowiedzieli: „Na krzyż z Nim!”. Wtedy ich zapytał: „Co On złego zrobił?”. Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: „Na krzyż z Nim!”. Piłat widział, że to nic nie pomaga, a zamieszanie staje się coraz większe. Wziął więc wodę i na oczach tłumu umył ręce. I powiedział: „Nie ponoszę winy za tę krew. To wasza sprawa”. A cały lud odparł: „Niech Jego krew spadnie na nas i na nasze dzieci!”. Wtedy wypuścił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie. Żołnierze namiestnika zabrali Jezusa do pretorium. Zgromadzili tam cały oddział. Następnie rozebrali Go i narzucili na Niego szkarłatny płaszcz. Uplecioną z cierni koronę włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, wołając: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów!”. I plując na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. Kiedy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz i założyli Mu Jego własne ubranie. Następnie poprowadzili Go na ukrzyżowanie. Kiedy wychodzili, spotkali Cyrenejczyka imieniem Szymon. Przymusili go, żeby niósł Jego krzyż. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejsce Czaszki, dali Mu do picia wino zmieszane z żółcią. On skosztował, ale nie chciał pić. Potem ukrzyżowali Go, a Jego ubranie rozdzielili między siebie, rzucając o nie losy. Po czym usiedli i pilnowali Go. A nad Jego głową umieścili napis z podaniem Jego winy: „To jest Jezus, król Żydów!”. Razem z Nim ukrzyżowano dwóch przestępców: jednego z prawej, a drugiego z lewej strony. A przechodzący szydzili z Niego. Potrząsali głowami i mówili: „Ty, co burzysz świątynię i w trzy dni ją odbudowujesz, wybaw sam siebie! Jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!”. Podobnie szydzili wyżsi kapłani, nauczyciele Pisma i starsi. Mówili: „Innych wybawiał, a sam siebie nie może wybawić! Jest królem Izraela. Niech zejdzie teraz z krzyża, to Mu uwierzymy! Zaufał Bogu, niech Go teraz wybawi, jeśli Go kocha! Powiedział przecież: «Jestem Synem Bożym!»”. Podobnie ubliżali Mu ukrzyżowani z Nim przestępcy. Od godziny szóstej do godziny dziewiątej ciemność okryła całą ziemię. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: „Eli, eli lema sabachthani?”. To znaczy: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”. Niektórzy z tych, co tam stali, słysząc to, mówili: „Eliasza wzywa”. I zaraz jeden z nich podbiegł, wziął gąbkę, nasycił ją octem, włożył na trzcinę i dał Mu pić. Inni jednak mówili: „Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić”. A Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha. Wtedy zasłona świątyni rozdarła się od góry do dołu na dwie części. Ziemia się zatrzęsła, a skały popękały. Grobowce się otwarły i wielu z pogrzebanych świętych wstało w swoich ciałach. Wyszli z grobowców, po Jego zmartwychwstaniu weszli do Miasta Świętego i ukazali się wielu. A setnik i ci, którzy razem z nim pilnowali Jezusa, widząc trzęsienie ziemi i to wszystko, co się wydarzyło, bardzo się przerazili i stwierdzili: „Rzeczywiście On był Synem Bożym”. Było tam również wiele kobiet, które przyglądały się temu z daleka. Przybyły one za Jezusem z Galilei, aby Mu usługiwać. Wśród nich była Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza. Wieczorem przyszedł bogaty człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. Poszedł on do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wtedy Piłat rozkazał mu je wydać. Józef wziął ciało, owinął je w czyste lniane płótno i złożył w swoim nowym grobowcu, wykutym w skale. Zatoczył przed wejściem do grobowca wielki kamień i odszedł. A Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam i siedziały naprzeciw grobu. Następnego dnia, czyli po dniu przygotowania, zebrali się u Piłata wyżsi kapłani i faryzeusze. Powiedzieli: „Panie, przypomnieliśmy sobie, że ten zwodziciel jeszcze za życia mówił: «Po trzech dniach zmartwychwstanę». Rozkaż więc, aby pilnowano grobu aż do trzeciego dnia, żeby czasem Jego uczniowie nie przyszli, nie wykradli Go i nie rozpowiadali wśród ludzi, że powstał z martwych. I ostatnie oszustwo byłoby gorsze od pierwszego”. Piłat im odpowiedział: „Weźcie straże i idźcie zabezpieczyć grób, jak umiecie”. Oni więc poszli i zabezpieczyli grób: opieczętowali kamień i postawili straże.
Czytaj dalej...
Miejsce na Twoją reklamę 300x250px
|
Komentarze
Z tej próby też Kościół wyjdzie zwycięsko, a fałszywi prorocy zostaną zdemaskowani i odrzuceni.
„Marks ma nadzieję dokonać przejścia od biblijnie ugruntowanej rodziny do komunistycznej poprzez zniesienie „starych relacji rodzinnych” z pomocą „wielkiego przemysłu”, względnie dopiero poprzez „rozdarcie pierwotnego związku rodziny”, ponieważ „rewolucja komunistyczna” jest „najbardziej radykalnym zerwaniem z tradycyjnymi relacjami własności”, których negatywnym skutkiem było według niego m.in. małżeństwo monogamiczne oraz rodzina pojęta tradycyjnie i po chrześcijańsku. Autorzy „Manifestu Partii Komunistycznej” nie pozostawiają cienia wątpliwości co do swojego antymałżeńskiego i antyrodzinnego programu: „Nie jest żadnym cudem, że w tym pochodzie rozwojowym zrywa się najbardziej radykalnie z tradycyjnymi ideami”. „Wyższą formę rodziny”, względnie „nowe formy społecznych związków pomiędzy ludźmi” zamierza stworzyć dopiero komunizm jako szczytowy poziom rozwoju materii. Już w 1917 roku, czyli zaraz po olbrzymich stratach w małżeństwach i rodzinach narodu rosyjskiego i w pozostałych narodach, spowodowanych zniszczeniami rewolucji bolszewickiej, Lenin był dumny ze „zniszczenia porządku” rodzinnego o tradycjach chrześcijańskich wielu stuleci i mówił do młodzieży komunistycznej: „To, co stare”, czyli chrześcijańskie, „jest zniszczone, jest cmentarzyskiem, co zresztą zasłużyło, by być przemienionym w cmentarzysko”.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.