„Wolne media” – całą dobę

2022-11-24, 20:48
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

W Polsce zapadł właśnie kolejny kuriozalny wyrok sądowy, w którym sędzina skazała na horrendalną grzywnę redaktora tygodnika „Wpolityce” Jacka Karnowskiego za okładkę czasopisma z roku 2018, promującą artykuł demaskujący kulisy głośnego reportażu stacji TVN o świętowaniu urodzin Adolfa Hitlera w śląskim lesie przez grupkę neonazistów.

 Skandaliczny wyrok zapadł w związku z tym, że dziennikarz Wojciech Biedroń, recenzując tevaenowski reportaż, przedstawił tezę, iż cała impreza mogła być zwykłą ustawką, przeprowadzoną na zlecenie osób, których tożsamości nie udało się ustalić. W rzetelnie udokumentowanym materiale (opartym na dwóch różnych źródłach) Biedroń podaje, że za inscenizację urodzin fuhrera nacjonalistom z grupy Duma i Nowoczesność nieznane osoby zapłaciły 20 tysięcy złotych, stawiając przy tym warunek, że w imprezie ma uczestniczyć musowo niejaka Anna Sokołowska (w rzeczywistości Anna Sobolewska reporterka TVN). Dzielna dziennikarka, według legendy jej stacji, miała się w ten sposób tajnie przedostać do hermetycznej grupki polskich zwolenników Hitlera i potem incognito – chytrze i niepostrzeżenie - nagrać ich imprezkę w lesie z neonazistowskimi symbolami, flagami, a nawet urodzinowym tortem z odpowiednią atrybutyką w tle. Tępi naziole oczywiście niczego podejrzanego nie zauważyli, chętnie hajlowali do kamery, jakby na komendę lub czyjeś zawołanie, nie zdając sobie sprawy, że są nagrywani.

Efektem sprytu Sokołowskiej vel Sobolewskiej i nielotności podgolonych okazał się gromki reportaż TVN, jaki stacja rozpromowała w Polsce i na świecie z przesłaniem, że w polskich lasach kryją się naziści, których władza w Warszawie (często na Zachodzie przedstawiana jako faszystowska) nie kontroluje.

Z taką tezą reportażu nie zgodził się dziennikarz „Wpolityce” Wojciech Biedroń, który w oparciu o swe źródła informacji, jak też o materiały, zebrane przez polską prokuraturę w tej sprawie, przedstawił własną wersję wydarzeń. Recenzując tevaenowski reportaż, zasugerował że mógł być on oparty na wcześniej ukartowanej ustawce. Odsłonił też na czym miały polegać kulisy manipulacji i czemu ta miała służyć. Zrobił to profesjonalnie, na chłodno, zgodnie z warsztatem dziennikarskim.

Artykuł prawicowego dziennikarza mocno jednak zirytował stację telewizyjną, która sama siebie codziennie przedstawia widzom jako „wolne medium”. Przy tym irytacja była tak duża, że TVN żurnalistę podało do sądu. Ten po pewnym czasie wydał kuriozalny i drakoński w stosunku do redakcji prawicowego pisma wyrok. W tygodniku mają być zamieszczone przeprosiny, a redaktor naczelny pisma z własnej kieszeni ma zapłacić grzywnę w wysokości 50 tysięcy złotych.

Eksperci medialni oraz uczciwi dziennikarze tak absurdalny wyrok uznali za oczywisty przykład cenzury, dławienie debaty publicznej oraz próbę zastraszenia niezależnych dziennikarzy przez medialnych potentatów, którzy nie życzą sobie recenzowania i krytycznego oceniania ich trudu reporterskiego. Innymi słowy „wolne media”, które nadają „całą prawdę całą dobę”, życzą sobie, by prawda była tylko taka, jaką oni głoszą. Inne wersje, sprzeczne z tą prawdą, nawet oparte na wiarygodnych źródłach, nie mają prawa bytu. Na tym (w ich mniemaniu) ma polegać wolność mediów.

Opisując powyższe osobliwe przywiązanie do prawdy przez reporterów TVN nie zamierzam oczywiście odbierać im prawa do trzymania się własnej wersji wydarzeń, że dzielna ich reporterka wniedriłaś, jak by powiedział Stirlitz, w szeregi hitlerowców i sfilmowała to, co chcieli ukryć przed światem. Być może tak było. Równie dobrze mogło być, że nieustraszona antyfaszystka poszła do lasu na grzyby, zabierając ze sobą na wszelki wypadek kamerę i tam przypadkowo natrafiła na imprezkę neonazistów, którą w sposób szpiegowski i tajnie utrwaliła na taśmie filmowej.

Jak ktoś chce wierzyć w taką wersję wydarzeń, niech wierzy. Ale nie rozumiem, dlaczego „wolnym mediom” tak uwiera, że ktoś może wątpić w taki scenariusz, a mając inne źródła informacji – może nawet wysnuć inne wnioski z całej historii. Wolność mediów w tej sytuacji polega na tym, że to widzowie mogą ocenić, która wersja wydarzeń jest bardziej prawdopodobna.

TVN zresztą nie pierwszy raz została przyłapana na tym, jak mówi „całą prawdę całą dobę”. Właściwie ta stacja, założona przez peerelowskich agentów, robi to permanentnie. Tak, na przykład, przed rokiem telewizja chciała opowiedzieć „całą prawdę” o Marszu Niepodległości, jaki 11 listopada maszeruje przez Warszawę. Żeby „prawda była po naszej stronie”, jak mawiała jedna z bohaterek kultowej komedii „Sami swoi”, w TVN musiało wyjść, że ulicami Warszawy znowu maszerowali nacjonaliści, neofaszyści, antysemici i homofobi.

Aby to udowodnić, reporter TVN zaszył się na balkonie domu, znajdującego się na trasie przemarszu i swą kamerę wycelował na inny balkon, gdzie jakiś „nieznany sprawca” wywiesił dużą tęczową flagę. Operator długie godziny czaił się, by sfilmować, jak marszerowicze, na których tęczowa flaga miała zadziałać jak czerwona szmata na byka, ją spalą. Potem w TVN miał powstać materiał o tym, o czym wyżej napisaliśmy. Kamerzysta niepotrzebnie jednak długie godziny marznął na balkonie, bo sfilmować pożaru mu się nie udało. Nikt flagi bowiem nie spalił. Gdyby spalił jednak, to w TVN powstałby bomba-materiał na wzór tego ze śląskiego lasu. „Wolne media” ogłosiłyby triumfalnie, jak to w Polsce kwitnie i szerzy się nazizm, który też jest homofobiczny.

Takie są to standardy w „wolnych mediach”. Gdyby podobny standard spróbował zastosować dziennikarz jednej z terenowych stacji telewizji publicznej, natychmiast pożegnałby się z pracą. Dziennikarzyna wywrócił kosz na śmiecie, a potem jego zawartość leżącą na chodniku sfilmował, by podrysować tezę, jak to lokany włodarz miasta nie dba o czystość na ulicach. Gdy okoliczności jego materiału wyszły na jaw, kierownictwo mediów publicznych nie miało wątpliwości, co należy robić. Konfabulator został dyscyplinarnie zwolniony.

O standardach „wolnych mediów”, którzy kreują rzeczywistość, by potem ją napiętnować, można pisać długie jak górzyste pasmo And komentarze. I nie tylko w Polsce bynajmniej. W USA głośna historia z tej serii wydarzyła się z udziałem czołowego dziennikarza Charliego Chestera, jednego z dyrektorów jednej z największych amerykańskich stacji CNN. Ten został potajemnie nagrany przez obiekt swej adoracji w postaci zgrabnej Amerykanki, którą próbował poderwać. Gadatliwy dyrektor opowiadał w szczegółach, jak jedna z najpotężniejszych amerykańskich stacji telewizyjnych kłamała i manipulowała, by tylko pogrążyć w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa.

Szczera rozmowa została nagrana ukrytą kamerą, a „gadatliwy” dyrektor tak się rozgadał na randkach z rzekomą pielęgniarką (w rzeczywistości była aktywistką organizacji, dążącej do transparentności procesów wyborczych „Projekt Veritas”), że zdradził wiele mechanizmów manipulacji i kreowania nieistniejącej rzeczywistości przez CNN w celach pozbawienia władzy znienawidzianego prezydenta. Treść szokuje ujawnioną skalą propagandy, indoktrynacji i zwykłych kłamstw, jakich dopuszczała się liberalno-lewicowa stacja, by tylko pogrążyć nieliberalnego Trumpa. „Zobacz, co osiągnęliśmy. Wyrzuciliśmy Trumpa. Mogę to powiedzieć na 100 procent. A ja poszedłem do CNN, bo chciałem wziąć w tym udział”, przechwalał się na nagraniach przed „pielęgniarką” dyrektor Chester.

Dalej w szczegółach podaje techniki kłamstw i manipulacji. Dla przykładu, prezydent Trump podaje komuś rękę. Stacja CNN bierze ten kadr na drobiazgową kwerendę, z której musi wyjść, że prezydentowi drżą ręce. A więc ma problemy neurologiczne, które mogą mu przeszkodzić w dalszym sprawowaniu urzędu. Temat kampanijny został w ten sposób wykreowany. Dalej stacja zaprasza usłużnych „ekspertów” z branży medycznej, by uwiarygodnić problem, nagłośnić go i nakręcić, choć – jak w nagraniu przyznaje sam „gadatliwy” – „w temacie nie mieliśmy absolutnie nic”.

TVN, CNN i plejada innych „wolnych” mediów lewico-liberalnego chowu całą prawdę mówią całą dobę. Do skutku, aż widzowie w nią uwierzą...


Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#7 Darek 2022-11-28 20:51
Opisany w artykule przykład to jeden z powodów, dla których zwykli ludzie, odbiorcy przekazów medialnych, mają podstawy nie ufać dziennikarzom. To najgorszy sposób uprawiania zawodu dziennikarza, bo zaprzecza samej idei rzeczowego informowania widzów, słuchaczy, czytelników.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Ryś 2022-11-28 19:08
Podobna manipulacja faktami i kłmstwem jest wyjątkowo niebezpieczna,może doprowadzić do nieobliczonej tragedii tymbardziej jeżeli za kłamstwem stoją zakuflowane bardzo wpływowe siły a femida skorumpowana.To jaskrawy przykład kiedy kłamstwo przebrała się w odzienie prawdy a prawda została goła i w tym bezradna.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 cc 2022-11-28 17:47
„Wolne media” - wolne żarty...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Marek Motas 2022-11-27 22:37
Media nazywane są "czwartą władzą" ale manipulacja i kreowanie nieistniejącej rzeczywistości to wyraźne nadużycie.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 Alek 2022-11-27 22:36
Skandaliczne praktyki lewacko-liberalnych mediów, ale też szokujące orzeczenia sędziowskie, które nie liczą się ze zdrowym rozsądkiem, ani z poczuciem sprawiedliwości.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 Bożuchowski 2022-11-26 15:55
Rzekomo "wolne media" kneblują innym usta za wyrażane poglądy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 Janusz 2022-11-26 13:54
Kuriozalny wyrok sądu. Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że sądy w Polsce potrzebują reformy, uzdrowienia, oczyszczenia?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 29 marca 2024 

    Wielki Piątek

    J 18, 1-19, 42

    Słowa Ewangelii według świętego Jana

    Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24