Alibi dla osób nierozgarniętych?

2022-02-04, 14:02
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Ustawa o pisowni nazwisk nielitewskich uprawomocniła się na Litwie po tym, gdy ją podpisał prezydent Gitanas Nausėda. Zdarzenia tego jednak przeboleć nie mógł ekskonserwatysta Gintaras Songaila. Przykryty ostatnio kurzem ekspolityk samoodkurzył się i dał znać o sobie siermiężnym komentarzem na portalu Delfi o intrygującym tytule „O Dudzie i dudce”.

„Jeszcze nie wysechł atrament pod piórem Ekscelencji Prezydenta RL Gitanasa Nausėdy, gdy podpisywał on „ustawę o niepisowni w języku państwowym”, a podziękował mu już za to prezydent Polski Andrzej Duda”, czujnie zauważył Songaila i z faktu tego wyciągnął niezachwiane przekonanie, że prezydenci musieli już wcześniej rozmawiać na temat ustawy. A skoro rozmawiali, to rzecz jasna, musiał być też jakiś nacisk w tej sprawie ze strony polskiego przywódcy. Takie przypuszczenie w kolejnych zdaniach komentarza jego autor uznał za pewnik, by potem z wykreowaną przez siebie narracją zacząć zajadle polemizować.

Tym razem to nie musiał być szantaż, jak za czasów ministra Sikorskiego bywało, sam z sobą polemizuje ekskonserwatysta na temat okoliczności podpisania ustawy. „Należy domniemywać, że prośba tym razem była uprzejma, po polsku elegancka”, popuszcza wodze fantazji autor i dalej sam siebie dopytuje: „Ale dlaczego sąsiada tak korci modernizować litewską pisownię?”. Zadane pytanie pozostawia jednak merytorycznie nieobsłużone, gdyż wie dokładnie, że nie o litewskie prastare abecadło w tym sporze chodzi. Tylko o nazwiska, które nie są częścią składową tego abecadła, więc nie mogą go modernizować ani w żaden inny sposób mu szkodzić.

Tyle że nie wszyscy na Litwie są aż tak bystrzy, by rozgryźć tę materię, czemu najlepszym przykładem była była pani prezydent. Ją Songaila cytuje z lubością, gdyż polskie najazdy na litewskie abecadło odpierała ona z godnością twierdzeniem, że „język litewski nie może być obiektem negocjacji z zagranicą”. A że Nausėda już tak nie powie, to „nie wiadomo jeszcze na jakiego Sikorskiego w przyszłości nadepniemy”, frasuje się odkurzony Songaila, któremu na dodatek jeszcze „powstało wrażenie, że z powodu pochyłej belki nad twardym „L” już nawet nie trzeba będzie nikogo ani prosić, ani nikomu dziękować”. Nie trzeba będzie, ponieważ „partnerowi strategicznemu bezzwłocznie ofiarujemy każdy przecinek”. A przecinek ten będzie miał znaczenie strategiczne, bo będzie zapłatą (odwdzięczeniem się) za pomoc, gdyby znowu pojawiło się nad Litwą „kremlowskie niebezpieczeństwo”, usiłuje być dowcipny lituanista w swych dyplomatycznych rozważaniach.

A o dyplomacji Songaila może dużo powiedzieć, gdyż kunszt dyplomatyczny posiadł jeszcze za młodu, gdy był jeszcze prezesem Telewizji Bałtyckiej. Wtedy to przez ponad godzinę przetrzymał przed drzwiami swego kabinetu Wiesława Walendziaka, ówczesnego prezesa TVP, który  przyjechał do Wilna podpisać uzgodnioną wcześniej umowę o retransmisji TV Polonia. Musiał jednak pan prezes z Warszawy ucałować tylko klamkę od drzwi gabinetu Songaily. Odjechał bowiem nawet nie wpuszczony.

Dyplomacja i dowcip są zresztą od dawna znane „talenty” prezesa Songaily, który uparcie nie chce czemuś słuchać rad Onufrego Zagłoby, by oleum (odpowiadające za dowcip) do głowy windował spożywając mocniejsze trunki. Znawca języków popija jednak cienkusza, dlatego dowcip mu zamiast iść do głowy, zjeżdża do jelit. O czym najjaskrawiej świadczą chociażby jego próby ośmieszenia w komentarzu byłego premiera Sauliusa Skvernelisa, którego nie cierpi za jego propolskie afiliacje. Dowcipkuje więc „dowcipny” Songaila, że Skvernelis „swą polityczną kadencję rozpoczął w warszawskim barze piwnym”, gdzie coś tam naobiecywał liderowi partii rządzącej w Polsce Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Litwę potem z tego powodu dopadło pasmo nieszczęść, jakie zaczęły się dziać nam za kadencji Skvernelisa, gdy był na urzędzie premiera. Wtedy to „jednym machem pióra potajemnie podarowano „Gdańskim braciom” klasztor franciszkański, a inny zdrajca Šimašius (nazwiska obydwu polityków Songaila ostentacyjnie w swym komentarzu pisze polską czcionką) sprezentował parcelkę pod budowę „pałacu dla TV Wilno”, wylicza wszystkie plagi egipskie po kolei z tamtych czasów „dyplomata” Songaila. A potem jeszcze dodaje, że Skvernelis i teraz nie zawiódł Polaków, gdy trzeba było głosować nad „ustawą o niepisowni w języku państwowym”. I chyba był to tym razem  przykład jego czarnego humoru.

Ale i ten humor właściwy, jego dowcip, który dotąd był w jelitach, zjechał wyraźnie jeszcze niżej i tam pozostał, gdy dowcipkujący zaczął badać etymologię słowa „duda”, kojarząc go na dodatek z rozmysłem z nazwiskiem prezydenta Polski. W tym celu otworzył on Słownik Akademicki Języka Litewskiego i dowiedział się z niego, że litewska „dūda” nie jest litewską, tylko jest zapożyczeniem z języka słowiańskiego. Słowo pochodzi od rosyjskiego czasownika „duć”, ustalił językoznawca. I to odkrycie lingwistyczne wydało się mu być bardzo dowcipnym, więc uruchomił on swój potencjał, jaki spoczął u niego poniżej jelit, żeby trochę sobie podworować z prezydenta Polski.

Z tym słowem jest związanych mnóstwo frazeologizmów, pouczał dalej uczenie odkurzony polityk, dając różne przykłady. Tak oto jest słowiańskie powiedzonko „Tańczyć pod czyjąś dudkę”, co wszystkim znane jest, jak i to, co ono oznacza. Ale jemu przeczy z kolei litewskie powiedzonko „Niczym dmuchając w dudę”, co z kolei znaczy „Nic nie osiągając”, popisywał się erudycją na poziomie rosyjskiego walonka „dowcipniś”. Całość zaś spuentował słowami, że „te przykłady na nowo pokazują, jak ważne są języki bałtyckie do zrozumienia historii języka Słowian”. Na sam koniec zaś swe lingwistyczne odkrycia Songaila wykorzystuje, by dać dobrą radę prezydentowi Nausėdzie. Poucza więc go słowami: „Być może Ekscelencja mógłby w końcu wyjaśnić prezydentowi Polski Andrzejowi Dudzie, by on czysto z motywów patriotycznych swego kraju mógłby nie wsuwać swego nosa do języka litewskiego? Nie byłby wtedy jak jakaś wileńska dūda (...)”.

Songaile niczego wyjaśniać nie będziemy, bo i tak nie zrozumie. Jak zresztą mógłby, skoro na same słowo o Polakach zaczyna się czuć tak, jakby miał w nosie muchy. Swego czasu przecież podał nawet własną partię konserwatystów do sądu za to, że jej wileński oddział planował zawrzeć koalicję rządzącą w stolicy z Polakami.

Dziś odkurzony beszta prezydenta Nausėdę za wydumaną przez siebie samego rzekomą uległość wobec prezydenta Dudy. Może besztać, konfabulować i mieć muchy w nosie. Jednak gdy zaczyna prymitywnie dworować z nazwiska prezydenta zaprzyjaźnionego państwa, to nie da się tego zwalić jedynie na karb nieokrzesania besztającego.

Bo to, że komuś dowcip zjechał zbyt nisko, nie może być traktowane jako alibi, przysługujace dla osób nierozgarniętych.


Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#14 Marian 2022-02-18 07:53
Polonofob i antypolonista, zwolennik dokończenia depolonizacji Wileńszczyzny z lat 1939-1945. Wszystko w temacie
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 Paweł 2022-02-07 21:20
Brak reakcji na skandaliczne słowa to także reakcja - przyzwolenie!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 1234 2022-02-07 21:18
Songaila, Landsbergis - lietuviscy polonofobi i nacjonaliści.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 marcin 2022-02-07 19:13
Nawet wyborcy o skrajnie nacjonalistycznym odchyleniu mieli już dość p--osła Songaily w sejmasie i pogonili go w polityczny niebyt.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 greg 2022-02-07 19:07
Dyplomatą i mędrcem to Songaila nigdy nie był i nie będzie. Jego szyderstwa z prezydenta RP świadczą jedynie o totalnym upadku samego Songaily, to już jest poziom samego dna... a nawet niżej.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 E.A. 2022-02-07 11:40
Podgrzewanie durnych wypowiedzi kogoś tak umysłowo ograniczonego jak Songaila jest bezcelowe. W każdym kraju jest jakiś dyżurny błazen, który zdobywa rozgłos poprzez kontrowersyjne wypowiedzi. W Rosji to niejaki Zyrynowski a na Litwie mamy takiego Songaile, co oni powiedzą to bzdura do kwadratu.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 Aga 2022-02-05 00:17
Świetnie napisany tekst z nutką humory. ciekawie się czytało. Tak jak opowiadanie, bajka odzwierciedlająca komiczna rzeczywistość na litewskim podwórku.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 Zbigniew 2022-02-04 22:35
Już o nim zapomniałem i było miło, a on się znowu przypomniał, co za pech...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Ryś 2022-02-04 20:25
Współczuję temu facetowi [trudno go nazwać człowiekiem],im już dawno musiałby zająć się...psychiatra.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 wolski 2022-02-04 17:56
Nieszczęściem dla Litwy są tacy polonofobi jak Songaila. Niestety nawet nie ma szans na poprawę ich zdrowia psychicznego.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 29 marca 2024 

    Wielki Piątek

    J 18, 1-19, 42

    Słowa Ewangelii według świętego Jana

    Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24