„Okna możliwości” w dobie plagi koronawirusa (III) . Duchowy i moralny wymiar plagi zarazy

2021-06-10, 16:28
Oceń ten artykuł
(2 głosów)
Ks. Henryk Naumowicz Ks. Henryk Naumowicz

W ostatnim czasie „Tygodnik Wileńszczyzny” życzliwie udziela możliwości publikowania tekstów, których celem jest naszkicowanie w różnych aspektach wizji bardzo trudnej i nieprzejrzystej rzeczywistości, jaka ukształtowała się w całym świecie w warunkach plagi zarazy koronawirusa. Na początku powstał szkic o roli sumienia i o znaczeniu prawdy, jako zasad niezastąpionych w podejmowaniu prawych decyzji. Kolejny szkic miał na celu rozszerzyć, a dla wielu być może nawet odkryć horyzonty pojmowania historii, jak również bieżącej chwili, w której poruszamy się i jesteśmy. Bez wiedzy o sensie historii nie da się zrozumieć chaosu, który opanował świat i szokujących paradoksów, które obserwujemy. Pogłębiona wiedza historyczna jest również kluczowa i nieodzowna dla rozumienia sensu wszystkich publikowanych treści. Z kolei następny szkic został poświęcony „oknom możliwości”, czyli praktycznym wnioskom, wynikającym z narracji.

Jestem niezmiernie wdzięczny dla redakcji „Tygodnika Wileńszczyzny” za otwartość i odwagę w publikowaniu treści, które być może nie bardzo pasują do ogólnego mainstreamu. Ponieważ zaś „Tygodnik Wileńszczyzny” jest rzecznikiem (odzwierciedla poglądy) elit Wileńszczyzny, dlatego serdeczne podziękowania wyrażam również pod adresem naszej dostojnej Władzy. Rozumiem, że teksty mogą działać jak „zimny prysznic” na „uśpione” nieraz umysły. Przepraszam. Ale przecież tylko w zmaganiu się różnych perspektyw można odkryć i obronić prawdę. A poza tym chyba jest zrozumiałe, że słowa tych tekstów wcale nie szukają uznania, ale są dramatycznym apelem do Ludu Wileńszczyzny, który obecnie „chodzi ciemną doliną” (por. Ps 23, 4), wystawiony na nieoczekiwane i niezrozumiałe próby, które stanowią olbrzymie zagrożenie tak dla wiary, jak również dla samej egzystencji.

Obecny tekst jest próbą zwrócenia uwagi na konsekwencje moralne, w które jest brzemienna obecna „godzina” próby, wyznaczona dla Kościoła, dla świata i ludzkości. W tej perspektywie jest wiele do powiedzenia, ale spróbujmy zacząć od refleksji nad dziwnym faktem, który dało się zaobserwować od samego początku „godziny” próby.

Kościół w godzinie próby

Gdy tylko zostało ogłoszone zagrożenie „pandemiczne”, Franciszek w pierwszej kolejności poddał się samoizolacji i taki dał przykład całemu Kościołowi. Świątynie więc „pozamykały” się, a duchowieństwo i wierni pogrążyli się w jakimś wielowymiarowym strachu, mającym różne, ale konkretne formy wyrazu. Sytuacja wyglądała bardzo racjonalnie uzasadniona, bo przeniknięta troską o ratunek zdrowia i o przetrwanie do „lepszych czasów”. Ale w tym wszystkim wydarzyło się coś bardzo złego. Otóż Kościół był zawsze w „awangardzie” dziejów, szczególnie w chwilach krytycznych, w chwilach egzystencjalnego zagrożenia – Kościół wysoko wznosił KRZYŻ jako znak wskazujący kierunek ku Zbawieniu. W obecnej „godzinie” próby Kościół samoizolował się, wypuścił inicjatywę ze swych rąk i zamiast być głównym Podmiotem (Subiektem – KIMŚ) w gronie autorytetów tego świata, stał się kierowanym przez inne światowe autorytety obiektem (CZYMŚ). Inicjatywę przejęli ziemscy bohaterowie – decydenci polityczni i państwowi, służby zdrowia, lekarze, wolontariusze – to oni zbierali i nadal zbierają laury i podziękowania jako prawdziwi „wybawiciele” od zarazy. Tymczasem Kościół zamienił się jakby w jakiegoś „smarkacza”, którego wzięto za kołnierz i pokazano mu miejsce w kącie, gdzie ma być cicho. Oczywiście, że tu i tam Kościół wykazywał pewne piękne inicjatywy, ale to nie odmienia wcale generalnej utraty autorytetu Kościoła na arenie światowej w dziele zbawiania ludzi. Być może to jest pierwsze oblicze GRZECHU, jakie dało się zobaczyć w tej całej historii z zarazą. Jakże wymownym stał się Wielki Post 2020 r. Oto świat ujrzał całkowicie samotnego papieża, bez swej owczarni, gdy w III Niedzielę Wielkiego Postu Franciszek po godz. 16.00 wyszedł z Watykanu i ruszył w samotną wędrówkę po Rzymie, by pokutować i błagać o koniec pandemii, i gdy w piątek, 27 marca, o godz. 18.00 przy pustym placu poprowadził modlitwę na dziedzińcu Bazyliki św. Piotra przed krucyfiksem z rzymskiego kościoła San Marcello al Corso.

W tej niepomyślnej sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół, wcale nie chodzi o utratę pozycji lidera, nastąpiła bowiem całkowita wręcz zmiana perspektywy: Od kierunku do Boga zwrócono się w kierunku do człowieka i jego geniusza. Sytuacja na pierwszy rzut oka jest niby usprawiedliwiona i może nawet błaha, jednak w istocie skrywa taką diabelską przebiegłość, że jeszcze nie potrafimy nawet prawidłowo ocenić konsekwencji tego, co się wydarzyło, nie potrafimy jeszcze dostrzec, że w wyniku takich, a nie innych decyzji podjętych w reakcji na zarazę, znaleźliśmy się jakby w innym świecie, gdzie niebo jest inne i słońce nie tak świeci. Według ks. Tadeusza Guza (filozof, teolog, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego), to jest prawdziwy dramat, to kryzys i potop, to jest przepaść, w którą wpakował nas diabeł: Co wydarzyło się w katolickiej Polsce w ostatnich miesiącach? Część duchowieństwa katolickiego w Polsce zamknęło świątynie. Część reprezentantów państwa polskiego zamknęło świątynie. (...) Co oznaczał ten akt? Oznaczał nie mniejszą zdradę, niż tę zdradę, którą opisuje św. Jan Apostoł i Ewangelista. Dlatego też, kochani, popatrzcie, w jakim potrzasku my się znajdujemy. (...) My jesteśmy świadkami, według moich szacunków, najgłębszego kryzysu Kościoła w Polsce od chrztu Mieszka I. Nie mówiąc o paraliżu duchowym i o tym, jaki lęk uzyskało wielu duchownych i świeckich w stosunku do Przenajświętszego Sakramentu, Eucharystii i pozostałych Sakramentów Świętych. Że Kościół zaprzestał, a niejednokrotnie wraz z państwem polskim zabraniał ludowi Bożemu w stanie łaski przystępować do Sakramentów Świętych. Czy wy, kochani, wiecie, że nigdy, żadne pokolenie w ponad tysiącletniej historii istnienia naszego narodu nie przeżyło takiego krzyzysu wiary? Nikt z Polaków w minionych pokoleniach, nikt, ba, powiem więcej, nawet żaden wróg, który wchodził na ziemię polską w ostatnim tysiącleciu, tak nie ugodził w Chrystusa Pana, jak w ostatnich miesiącach my sami, we wnętrzu Kościoła i państwa polskiego. Nikt tak nie zamknął na wszystkie spusty Przenajświętszych Sakramentów, jak dokonano tego w ostatnich miesiącach. To są grzechy i części duchowieństwa, i części ludu Bożego w Polsce wołające o pomstę do Nieba. Żadne pokolenie Polek i Polaków dotychczas, od pokolenia Mieszka I, tak nie poniżyło Przenajświętszych Sakramentów jak nasze. Bo które z minionych pokoleń podejrzewało, że Chrystus Eucharystyczny zaraża, że Chrystus w chrzcie św. zaraża, że Chrystus w bieżmowaniu zaraża, że Chrystus w spowiedzi św. zaraża, że Chrystus w sakramencie kapłaństwa zaraża, że Chrystus w sakramencie małżeństwa zaraża. Przecież to jest, kochani, potop. To ja mogę porównać tylko z biblijnych opisów, kochani, do czasu potopu, kiedy wody grzechu zalewały wszystko, co napotykały. Przecież ludzi, prawdziwie miłujących Boga w Przenajświętszych Sakramentach, w ostatnich miesiącach w Polsce ubyło masowo. Kochani, co za dramat! Proszę zauważyć, w jaką przepaść wpakował diabeł Polskę katolicką w ostatnich miesiącach, żeby dyrektywy przeciwników Boga z zagranicy realizować nie tylko w przestrzeni państwa polskiego, lecz także we wnętrzu Kościoła w Polsce. Jaki to, kochani, dramat! Ja większego dramatu, jak studiuję dzieje Polski ponad tysiąc lat, nie napotykam. Dramat II wojny światowej, (...) I wojny światowej był wielki, ale nieporównywalny z tym dramatem rozpadu naszej wiary eucharystycznej i sakramentalnej. Dramatu wojny bolszewickiej (...) czy całego okresu PRLu nie można kompletnie porównać z tym, w jaką przepaść, w jaki kryzys, w jaki dramat nas wpakowano w ostatnich miesiącach. Po tego typu zamachach na Chrystusa Pana w Przenajświętrzych Sakramentach trzeba się liczyć objektywnie z masowym odpływem Polek i Polaków od Kościoła Chrystusowego. Dlatego, że z Chrystusa Eucharystycznego utworzono potwora, zdrajcę zdrowia ludzkiego, mordercę ludzi. Proszę sobie wyobrazić, że zamiast trwać w wierze, że diabeł jest zdrajcą, że diabeł jest mordercą Polski i narodów, to myśmy, kochani, ulegli pokusie diabła, który chciał nam wmówić, że nie, ja to jestem waszym Bogiem. Ale – ten Bóg, w którego dotychczas wierzyliście jako Polki i Polacy – On jest diabłem, On jest szatanem.

Oczywiście, że to, co ksiądz profesor powiedział o Kościele w Polsce, jest aktualne i dla Kościoła w naszym kraju. W kazaniu księdza profesora zabrzmiały również takie słowa, które są szczególnie aktualne dla świątyń, gdzie praktykuje się wyłącznie Komunię św. na rękę, co powoduje, że niektórzy wierni takich parafii rezygnują z przyjęcia Eucharystii i w lepszym wypadku idą do innych kościołów: Co to, kochani, oznacza ten akt – zamknięcie Pana Jezusa w świątyni? Tego typu akt objektywnie, niezależnie, czy dokonany rękami ludzi Kościoła czy rękami polityki polskiej, jest aktem złamania prawa Boga. Nikomu, kochani, nie wolno zamknąć kościoła, czyli, jeżeli rozumiemy pod tym (zamknięciem kościoła) dostęp do sakramentów świętych człowieka duchownego czy świeckiego w stanie łaski uświęcającej. Czy rozumiecie, kochani, powagę tej sytuacji, że nikomu, proszę sobie wyobrazić, żadnemu duchownemu i żadnemu politykowi, nie wolno zamknąć dostępu do Sakramentów Świętych pod warunkiem, że duchowny i świecki jest w stanie łaski uświęcającej.

Jak to się stało, że kryterium dostępu do Sakramentów Świętych nie jest już dziś stan łaski uświęcającej, lecz sposób przystępowania do Komunii św., wbrew nie anulowanej przecież instrukcji o zasadach udzielania Komunii św. (Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Instrukcja Redemptionis Sacramentum: 92. każdy wierny zawsze ma prawo według swego uznania przyjąć Komunię świętą do ust).

O czym to świadczy? I co chce powiedzieć ksiądz profesor, gdy mówi o „kryzysie” i o „dramacie”, o „złamaniu prawa Boga” i o „przepaści, w którą wpakował nas diabeł”? To wszystko mówi o niczym innym, jak tylko o GRZECHU.

W podobnym tonie wypowiedział się, a raczej z bólem wykrzyczał pewien ksiądz prawosławny z Grecji, protestując przeciw zastosowanym wobec Kościoła restrykcjom: Czegoś takiego przez 2000 lat jeszcze nie było. Po raz pierwszy od dwóch tysiącleci obserwujemy coś podobnego. Niestety, kielich goryczy przyszło wypić właśnie nam, w naszych czasach. Hierarchowie i zwierzchnicy ludu, obecni politycy zebrali się, aby biczować Chrystusa, aby zamknąć Chrystusa w więzieniu, aby izolować Go od wierzących. HAŃBA, hierarchowie i politycy! HAŃBA! HAŃBA ta na zawsze wejdzie do historii! HAŃBA, to oburzenie narodu Bożego pozostanie w historii na zawsze. Gniew i Boże przekleństwo spadną na głowę tych wszystkich, którzy postanowili pozbawić wierzących Ciała i Krwi Chrystusa. (...) HAŃBA, do czego doprowadziła się grecka Cerkiew! HAŃBA, WSTYD! Dziwię się i jestem przerażony wobec tego, co się dokonuje z naszym narodem. (...) Koniec czasów! Pokajajcie się, choćby w ostatnim momencie hierarchowie i politycy, inaczej gniew Boży nad wami będzie (...) Przebacz mi, narodzie Boży, lecz ja już nie mogę powstrzymać swego rozgoryczenia.

To dramatyczne wołanie prawosławnego księdza wynika ze zrozumienia tragicznej sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół w wyznaczonej mu „godzinie” próby. Roberto de Mattei pomaga zrozumieć, co w Kościele poszło nie tak, jak musiało by być: Co powinny były zrobić władze Kościoła, a co powinni robić wszyscy katolicy stając w obliczu atakującej nas pandemii? Po pierwsze, Kościół powinien mówić o śmierci, grzechu, Bożym sądzie, a w ostatecznym rozrachunku: o wyborze, jaki kładzie przed nami Orędzie Fatimskie, o wyborze między nawróceniem a karą – indywidualną i zbiorową. (...) Powinien przypominać, że śmierć i wszelkie zło trapiące ludzkość wynika z grzechu; że grzech publiczny jest cięższy od grzechu indywidualnego; że Bóg karze grzechy społeczne plagami, wojnami, głodem i katastrofami. (...) Jeśli świat nie odpokutuje, a nade wszystko: jeśli ludzie Kościoła wciąż będą milczeć, kary, które początkowo wymierzane były w sposób łagodny, skazane są na coraz większą eskalację, aż po unicestwienie całych narodów, co Matka Boża zapowiedziała w Fatimie (Roberto de Mattei: Rok 2021 w świetle objawień fatimskich i prawego rozumu, 2 stycznia 2021, Fundacja Lepanto).

Niestety, Kościół dotychczas zasługuje na wyrzut i surowy sąd: „Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi” (Hbr 12, 4). Kościół przecież nawet się nie przyznał, że przyczyną plagi zarazy jest GRZECH. Zatem GRZECH jest tym „kamieniem upadku, i skałą zgorszenia” (1 Pt 2, 8), co spowodowały kryzys w Kościele.

Kamień upadku i skała zgorszenia

Niezwykle wymowna pod tym względem jest sprawa ze szczepionkami, wyprodukowanymi z wykorzystaniem materiałów aborcyjnych. W celu rozwiania wszelkich wątpliwości, jakie pojawiły się w związku z często sprzecznymi oświadczeniami w sprawie ewentualnej niemoralności takich szczepionek, Franciszek w dniu 17 grudnia 2020 r. zatwierdził dokument Kongregacji Nauki Wiary „Nota nt. moralnego korzystania z niektórych szczepionek przeciwko COVID-19”. Dokument stwierdza, że „kiedy z różnych powodów nie są dostępne „etycznie nieskazitelne” szczepionki przeciwko COVID-19, jest „moralnie akceptowalne” zaszczepienie się za pomocą tych, które używają linii komórkowych od płodów pozyskanych w wyniku aborcji”. Ci, którzy ze względu na swe sumienie odmawiają stosowania takich szczepionek, muszą jednak „podjąć kroki w celu uniknięcia, za pomocą innych środków profilaktycznych i odpowiedniego zachowania, stania się nośnikami przenoszenia czynnika zakaźnego”. Kongregacja Nauki Wiary przypomina zarazem, że szczepienie nie jest obowiązkiem moralnym, stąd też musi być dobrowolne. Podkreśla jednocześnie obowiązek dążenia do dobra wspólnego.

Echem dyrektywy watykańskiej jest wypowiedź abp Gintarasa Grušasa, która zabrzmiała w Radiu ZW u progu Bożego Narodzenia 2020 r.: Lepiej wybrać tę szczepionkę, w której nie były wykorzystane komórki, ale jeżeli nie ma wyboru, to człowiek nie zaciąga grzechu przyjmując tę szczepionkę.

Bardziej rozbudowany komentarz przedstawił Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych w dokumencie „W sprawie korzystania ze szczepionek przeciw COVID-19”, w którym się zaznacza, że szczepionki stworzone na materiale biologicznym pobranym od abortowanych płodów (takie jak AstraZeneca i Jonson&Jonson) są nie do zaakceptowania ze strony ludzi wierzących, chociaż mogą zaistnieć warunki, usprawiedliwiające przyjęcie tych szczepionek. W dokumencie tym sprawa dyskusyjnych szczepionek uzyskuje nieoczekiwane rozwinięcie: osoby, które skorzystają ze szczepionek AstraZeneca i Jonson&Jonson, winny – w możliwy dla nich sposób – manifestować swój stanowczy sprzeciw wobec wykorzystania materiału biologicznego mającego niemoralną genezę w produkcji tych szczepionek oraz dlatego, aby nie zostały uznane za popierające w sposób pośredni aborcję (na przykład pisząc listy sprzeciwu do instytucji sprowadzających lub dystrybujących tę szczepionkę czy też do przełożonych).

Zwróćmy uwagę na niektóre fragmenty w tych oświadczeniach. Dokument watykański przewiduje, że są tacy, „którzy ze względu na swe sumienie odmawiają stosowania szczepionek”, czyli dopuszcza możliwość bycia sądu sumienia różniącego się od oficjalnego przyzwolenia. Natomiast komentarz KEP zobowiązuje osoby, które skorzystąją z omawianych szczepionek, nie do czegoś innego, jak do zadośćuczynienia. Wiadome jest jednak, że zadośćuczynienie jest aktem pokuty za grzechy. Te uwagi świadczą, że kościelne dyrektywy, zezwalające na przyjęcie dyskusyjnych szczepionek, są co najmniej dwuznaczne w bardzo ważnym temacie.

Jednoznaczny jest natomiast „Apel biskupów w sprawie nieetycznych szczepionek”, podpisany 12 grudnia 2020 r. przez pięciu biskupów, w którym się stwierdza: Widzimy jasną sprzeczność między katolicką doktryną nakazującą kategorycznie, bez cienia wątpliwości i we wszystkich przypadkach odrzucać aborcję jako wielkie zło moralne, które woła o pomstę do nieba (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2268, 2270 i nast.) a praktyką dotyczącą [stosowania] szczepionek pochodzących z linii abortowanych komórek płodowych jako moralnie akceptowalną w wyjątkowych przypadkach „pilnej potrzeby” na zasadzie odległej, biernej i materialnej współpracy. Twierdzenie, że takie szczepionki są dopuszczalne moralnie, jeśli nie istnieje alternatywa, jest sprzeczne samo w sobie i nie może być zaakceptowane przez katolików.


Sprzeczność, na którą wskazuje Apel pięciu biskupów ma swój ewangeliczny wyraz: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5, 37). Przychodzi również na myśl scena z Raju, gdzie Bóg człowiekowi rzekł: „Z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2, 17). Ale pojawił się ktoś, kto powiedział: „Na pewno nie umrzecie!” (Rdz 3, 4). Czy ta dwojaka ocena dyskusyjnych szczepionek nie powtarza dziś owej batalii o los człowieka, która rozegrała się u świtu ludzkości? Tyle że w Raju „Tak” wypowiedział Bóg, natomiast „Nie” wypowiedział wąż. Dziś natomiast słowa „Tak” i „Nie” wypowiadają te same usta.

Apel pięciu biskupów również sugeruje konfrontację ze Złym: Analizując kwestie etyczne dotyczące szczepionek, musimy zadać sobie pytanie: dlaczego to wszystko stało się możliwe? Dlaczego w medycynie, której celem jest niesienie życia i zdrowia, pojawiła się technologia oparta na morderstwie? Badania biomedyczne, które wyzyskują niewinne dzieci nienarodzone i wykorzystują ich ciała jako „surowiec” dla szczepionek, zdają się bardziej przypominać kanibalizm. (...) Osoba, która stosuje te szczepionki, musi zdać sobie sprawę z tego, że jej ciało odnosi korzyść z „owoców”(mimo iż w sposób pośredni, poprzez ciąg procesów chemicznych) jednej z największych zbrodni ludzkości. (...) Szczepionki pochodzące z komórek okrutnie zamordowanych, nienarodzonych dzieci mają charakter ewidentnie apokaliptyczny i niewykluczone, że są zapowiedzią znamienia bestii (por. Ap 13, 16).

Biskupi przypuszczają więc, że technologie oparte na morderstwie są stosowane specjalnie. Zły cynicznie szydzi z człowieka i, umieszczając w jego ciele „owoce” aborcji, zostawia tym samym metafizyczne „znamię bestii”, które jest znakiem bezspornej jego własności, obecnej w człowieku. Na Ostatniej Wieczerzy Pan rzekł: „Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie” (J 14, 30). Czy w swoim czasie Zły nie upomni się o swoją własność, którą masowo zostawia w ludzkich ciałach pod pozorem troski o zdrowie? Św. Teresa z Avila, która żyła w epoce reformy Lutra, miała wizję piekła i oglądała, jak dusze heretyków niby jesienne liście masowo opadały w piekielne płomienie. Czy podobna apokalipsa nie dzieje się na naszych oczach?!

Gdzie się podział grzech?

Jeżeli plaga zarazy jest karą za ludzkie grzechy, to w świetle powyższych rozważań wyraźnie widać, że wokół „małego koronawirusa” tworzy się potężna lawina grzechów i GRZECHU, która ciągle nabiera rozpędu. A tragedia kryje się również w tym, że tego grzechu ani świat, ani Kościół nie chcą widzieć. Wiadomo zaś, że tylko diabeł jest zdolny przekonać człowieka, że ani on, ani grzech nie istnieją.

Wygląda na to, że w Kościele niezauważalnie zapanowała nowa teologia, w której nie ma miejsca dla grzechu. Jeżeli nawet wspomina się o grzechu, to czyni się to w sposób niejednoznaczny. O tym przecież świadczą dokumenty Franciszka, których treści można dowolnie interpretować.

Skazując jednak temat grzechu na zapomnienie, przekreśla się całą teologię Krzyża, ponieważ ustanawiając Eucharystię Pan wskazał na swoją Krew, która ma być wylana za wielu na odpuszczenie grzechów. A propos: czy to „zapomnienie” o grzechu nie koresponduje na swój sposób ze zmianą w formule Konsekracji w tychże słowach Pana, gdzie zamiast „za wielu” figuruje teraz „za wszystkich”, czyli, że nawet bluźnierstwo przeciwko Duchowi, które nie będzie odpuszczone (por. Mt 12, 31) –  również już nie istnieje? Temat grzechu jest obecny w kerygmacie, głoszonym ustami św. Piotra w zaraniu istnienia Kościoła: „Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, (...) wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów” (Dz 5, 30-31).

Odnosząc się do słów Apostoła Pawła: „Skoro umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach” (1 Kor 15, 16-17). Analogicznie można stwierdzić: jeżeli nie ma grzechu, to Chrystus umarł na darmo. Taka jest rewolucyjna głębia zmian, zachodzących w Kościele. Stąd istnieje pilna potrzeba przekonać świat o GRZECHU, który w dobie plagi zarazy działa w ścisłym zespoleniu z koronawirusem.

Wygląda, że jest plan celowego pogrążania ludzkości i Kościoła w GRZECHU, który działa w ramach planu pandemicznego. Proszę posłuchać wypowiedzi Wojciecha Sumlińskiego, psychologa, dziennikarza śledczego, publicysty w Telewizji Chrystusa Króla w Chicago, gdzie on opowiada, jak z kolegami dotarł do autorów dokumentu sporządzonego przed wielu laty, w którym w dokładnych szczegółach jest opisany scenariusz z wirusami, szczepionkami i całą dynamiką pandemiczną, którą dziś obserujemy: Można przewidzieć jeden element, pięć, dziesięć, ale przewidzieć wszystkie – to wzbudziło nasze wątpliwości, uruchomiło wszystkie dzwonki alarmowe i  by zrozumieć istotę tego alarmu podążyliśmy tropami i dla nas stało się jasne, że uczestniczymy w pewnym scenariuszu, rozpisanym przez ludzi, którzy mają wpływy rozpozcierające się realnie na świat, wpływy wywodzące się od multimiliarderów. (...) Uczestniczymy w jakiejś totalnej przebudowie świata – to co robią z nami w wyniku pandemii (...) no i temu szaleństwu poddał się cały świat.

W dniach 6-8 maja br. w Watykanie odbyła się konferencja poświęcona zdrowiu, pt. ODKRYWANIE, CIAŁA, UMYSŁU I DUSZY. Wśród uczestników byli obecni twórcy szczepionek, prezesi firm Pfizer i Moderna, Dyrektor Narodowego Instytutu im Health (NIH) Francis Collins, który opowiada się za wykorzystaniem tkanki płodowej w projektach badawczych, proaborcyjna Chelsea Clinton, dr Anthony Fauci z amerykańskiego Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych, doradca prezydenta USA do spraw COVID i główny strateg pandemicznej polityki.  Wiosną ub.r. pan Fauci mówił, że Eucharystia jest tak niebezpieczna, że w USA z powodu pandemii koronawirusa należałoby Eucharystii w ogóle nie rozdawać. W Watykanie natomiast tak oto mówił pod adresem duchowieństwa: Gdy idzie o przekonywanie globalnej ludności do tego by się szczepić na koronawirusa, to trzeba dopasować mówcę do audiencji; myślę, że jeżeli to zrobicie, przezwyciężycie wiele wahań. Gdy idziecie w okopy i spotykacie kogoś, kto jest głęboko religijny i słucha swojego duchowieństwa, to jest co innego niż ja w garniturze idący do ludzi i mówiący, co mają robić. Zatem pan Fauci na konferencji zorganizowanej w Watykanie proponuje, by wykorzystywać katolickich księży do tego, by namawiali ludzi do szczepień. Czyli księża powinni mówić swym parafianom tak: szczepcie się, szczepcie się, bo to jest dobre, to moralne, to obowiązek.

Apel pięciu biskupów przestrzega nas: Nasz Pan powiedział, że pod koniec czasów nawet wybrani zostaną zwiedzeni (por. Mk 13, 22). Dziś cały Kościół i wszyscy wierni katolicy muszą pilnie troszczyć się o swoje utwierdzenie w doktrynie i praktyce wiary, (...) bardziej niż kiedykolwiek muszą „unikać wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5, 22). Zdrowie cielesne nie jest wartością absolutną. Prymat musi być nadany posłuszeństwu wobec Bożego prawa oraz wiecznemu zbawieniu.

EPILOG

Niniejszy tekst, który jest próbą ukazania duchowej głębi obecnej „godziny” próby, wyznaczonej dla Kościoła, dla świata i ludzkości, jest na obecną chwilę ostatnim szkicem w tym temacie. Byłoby słuszne, gdyby pojawili się inni autorzy. Świat, który prawdziwie płonie, pilnie potrzebuje spełnienia śłów Pana: „On zaś (Pocieszyciel), gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (Por. J 16, 8). Być może stanie się to i bez naszego współudziału. Czyż Pan nie powiedział: „Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą” (Łk 19, 40).

Nie potrafiłem jednak milczeć, widząc szaleństwo dookoła. Albert Einstein rzekł: „Świat doprowadzą do zagłady nie ci, którzy czynią zło, lecz ci, którzy to obserwują, lecz nic nie robią”. A również dobitne są słowa św. Piusa V, papieża, który ułożył i dał Kościołowi tę formę Różańca św., z jakiej korzystamy do dziś i pokazał, jak z pomocą tej modlitwy należy działać, mobilizując owczesny świat chrześcijański do zwycięskiej walki pod Lepanto:

„Ten kto zna prawdę, a nie mówi o niej, jest nędznym tchórzem, a nie chrześcijaninem”.

Nie można, wreszcie, nie wskazać na światłe Znaki, które towarzyszą nam w bieżącym 2021 roku, kolejnym roku próby. To jest patronat św. Józefa, obrońcy Kościoła oraz 450. rocznica zwycięstwa pod Lepanto, wymodlonego na Różańcu. Modlitwa Różańcowa i dziś może i powinna być głównym zadatkiem przetrwania w wierze i w łasce.


Ks. Henryk Naumowicz
Dukszty

Komentarze   

 
#13 Alinoe 2021-06-16 20:40
W dzisiejszych czasach wierni muszą przejąć inicjatywę. Muszą stać się strażnikami wiary i wartości. Muszą także rozliczać duchownych z tego do czego powołał ich Chrystus.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 Alicja 2021-06-16 11:48
Pandemię koronawirusa wykorzystano do ataku na Kościół. Zamykanie świątyń, ograniczenie wiernym dostępu do Eucharystii i sakramentów, sugerowanie że to udział w nabożeństwach stanowi wielkie zagrożenie epidemiczne... Wszystko to miało w założeniu odepchnąć ludzi od wiary i praktykowania jej w życiu. W jakiejś mierze ten diabelski plan niestety się powiódł, gdyż część ludzi nie wytrzymała tej presji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 Teresa 2021-06-15 19:04
Jakże ważne słowa... "Dramat II wojny światowej, I wojny światowej był wielki, ale nieporównywalny z tym dramatem rozpadu naszej wiary eucharystycznej i sakramentalnej. Dramatu wojny bolszewickiej czy całego okresu PRLu nie można kompletnie porównać z tym, w jaką przepaść, w jaki kryzys, w jaki dramat nas wpakowano w ostatnich miesiącach. "
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 Janina 2021-06-12 11:58
W czasach niewoli komunistycznej zakazywano nam mówić prawdę, cenzurowano i kneblowano usta. Ale teraz też nie o wszystkim wolno swobodnie mówić, tym bardziej dziękuję księdzu za wyrażenie zdania odrębnego od tak wielu głosów atakujących nasze zmysły.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 Henryk Subocz 2021-06-12 01:08
Ten cykl ks. dr Henryka Naumowicza zasłużonego kapłana Wileńszczyzny, jest zachętą, że warto poznać, warto go odkryć, żeby chętniej go słuchać i zacząć z nim bronic wspólnotę Kościóła. Serdeczne Bóg zapłać prawdziwymu kapłanu Wileńszczyzny!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 Helena Szymanel 2021-06-11 22:23
za mocne i głębokie słowa tych tekstów, pisanych "sercem" chciałoby się przede wszystkim pokłonić Panu Bogu, wyrazić wdzięczność i uznanie ich Autorowi za wielki trud i oczywiście podziękować Redakcjom TW i L24 za udostępnienie ich czytelnikom z możliwością dzielenia się. Są one czymś więcej niż zimny prysznic na nasze letnie chrześcijaństwo, na wszelkie nasze ugrzecznione acz obojętne poprawności, są czymś wwięcej, niż sprawa korony, choć właśnie bardzo konkretnie tej sprawie są poświęcone. Mocno osadzone w Słowie Bożym, oparte na przemyyślaniach Autora i wybitnych autorytetów dotyczą rzeczy niezwykle istotnych, są wyrazem głębokiej troski, ukazując zadania chrześcijanina,są przestrogą, desperaką próbą powstrzymania ludzi popychanyh do postępowania wbrew ich sumieniu, niczym chwytaniem ich za rękę, by uchronić. Są wreszcie odpowiedzialnym osobistym świadectwem. "Gdy jako chrześcijanie widzimy złe rzeczy na tym świecie, naszym zadaniem jest nie tylko podtrzymywanie nadziei w innych na zwycięstwo, ale też i dawanie świdectwa". Są to słowa o. Joachima Badeniego, zmarłego przd 12 laty w opinii świętości, autora kilku książek , w tym "Uwierzcie w koniec świata", której wydanie zostało w związku z pandemią wznowione rok temu. Myślę, że o. Joachim tam z Góry patronuje tektom ks. Henryka.Chciałoby się życzyć, by ten głos ks. Henryka w obronie Kościoła oraz bytu i godności człowieka docierał do wielu, by służył Dobru, pomagał w wyzwoleniu i oczyszczeniu sumień i odkrywaniu tożsamości chrześcijańskiej, inspirował do działania. "Uwierzmy w moc modlitwy!"- w myśl ostatniego zdania z epilogu i parafrazując tytuł książki o. Joachima
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 Tymek 2021-06-11 13:34
Wiele zależy od nas, od wiernych- świeckich. Nie możemy dopuścić do liberalizmu wśród duchownych. Bo widzimy czym to się może skończyć.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Paweł 2021-06-11 13:33
Istotnie jest to "godzina próby" dla Kościoła. Jest okazja, aby oczyścić go z czarnych owiec i fałszywych pasterzy, którzy okazali się miałcy w swej wierze.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 Priest 2021-06-11 13:32
Cieszę się z tego cyklu. Można z niego wyciągnąć wiele nauk i wskazówek.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Alek 2021-06-11 01:19
Cykl kilku artykułów księdza Najmowicza był pouczający, mądry i jednocześnie odważny, gdyż szedł pod prąd współczesnych trendów i mód lansowanych przez większość mediów.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 29 marca 2024 

    Wielki Piątek

    J 18, 1-19, 42

    Słowa Ewangelii według świętego Jana

    Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24