Wydrukuj tę stronę

Wywiad z Wioletą Cereszką, dyrektor WOK w Rudominie

2020-07-12, 09:21
Oceń ten artykuł
(8 głosów)
Wioleta Cereszka, dyrektor WOK w Rudominie Wioleta Cereszka, dyrektor WOK w Rudominie fot. Tygodnik Wileńszczyzny

Lato rozgościło się na dobre, a wraz z nim zwiększył się popyt na wszelkie kulturalne przedsięwzięcia. W tym roku – inaczej niż zazwyczaj – ośrodki kultury sezon pracy przeciągnęły również na letnie miesiące, żeby dać publiczności tę dawkę kultury, której zabrakło podczas kwarantanny.

W rejonie wileńskim działalność wiejskich domów kultury jest skupiona wokół dwóch ośrodków – w Niemenczynie i w Rudominie. Wioleta Cereszka, dyrektor Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie opowiedziała Czytelnikom „Tygodnika” o tym, jak zorganizowana jest praca w ośrodku oraz jak się zarządza sporym gronem ludzi pracujących w kulturze.

Posiada Pani już prawie 20 lat stażu w pracy na niwie kulturalnej (w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu). Proszę opowiedzieć, co Panią skłoniło do tego, żeby poświęcić się właśnie tej dziedzinie?

Urodziłam się i przez całe życie mieszkam w Rudominie i właśnie tutaj wszystko się zaczęło… Uczęszczałam do szkoły średniej – obecnie to Gimnazjum im. Ferdynanda Ruszczyca. Już w szkole polubiłam muzykę i śpiew. Wraz z ukończeniem szkoły początkowej zaczęłam uczęszczać do nowo powstałego wówczas zespołu „Zgoda”. Pierwsze kroki artystyczne stawiałam właśnie tutaj, na deskach sceny ośrodka kultury, którym obecnie kieruję. Pamiętam, jak Henryk Kasperowicz przyjechał z żoną do Rudomina i zachęcił dzieci i młodzież do zespołu. Wtedy prawie cała moja klasa należała do „Zgody”. Już na początku byłam solistką, śpiewałam z Jurkiem Judyckim. Później też tańczyłam. Jestem wdzięczna kierownikowi zespołu za to, że nas zaangażował. Właściwie to dzięki niemu odkryłam piękno folkloru i polubiłam ten rodzaj sztuki ludowej. To, w jaki sposób przekazuje się coś dzieciom jest bardzo ważne. Wszak łatwo jest zniechęcić młodzież i dzieci, które dorastają, mają swoje autorytety, indywidualne podejście do dobra, tradycji i ludowości. Jeśli zostanie to przedstawione w sposób piękny i odpowiedni, to młodzież przejmie po nas schedę, będzie cenić wartości i rodzime tradycje, historię.

Po maturze należało zdecydować, w jakim kierunku iść dalej, czy łatwo było podjąć decyzję o kierunku artystycznym w Wileńskim Kolegium?

W starszych klasach uczęszczałam do chóru w szkole, który zorganizowała nauczycielka Alina Balkuvienė. Kiedy już byłam w klasie 12. i musieliśmy zdecydować o wyborze dalszej nauki, nie widziałam siebie nigdzie indziej, jak w muzyce. Co prawda, w szkole muzycznej ukończyłam tylko początkowe klasy gry na akordeonie. Ponieważ szkoła muzyczna znajdowała się w Wilnie, w dzielnicy Nowy Świat (lit. Naujininkai), dojazd zajmował mi zbyt dużo czasu. Rodzice zdecydowali, że podstawowym obowiązkiem uczennicy jest jednak szkoła, dlatego przerwałam naukę gry. Z kolei po maturze, przygotowując się do egzaminów wstępnych do kolegium, musiałam się douczyć: chodziłam do mojej nauczycielki muzyki w szkole i uczyłam się gry na fortepianie. W kolegium wiedziałam, że trafiłam na swoje. Miałam tam wspaniałych wykładowców, którzy dokładali wszelkich starań, żeby z nas – studentów – zrobić dobrych specjalistów – nauczycieli muzyki. Mieliśmy sporo praktyk w sąsiednich szkołach – Gimnazjach im. Salomei Nėris oraz Antanasa Vienuolisa. Zajęcia w tych szkołach pomogły nam zrozumieć, na czym polega praca nauczyciela muzyki. Musieliśmy zaliczyć praktyki od klas najmłodszych aż po najstarsze. Nie było łatwo, ale już po tych praktykach o wiele łatwiej było nam się odnaleźć w pracy. Już na czwartym roku studiów pracowałam jako nauczycielka muzyki w Szkole-Przedszkolu „Malowany Latawiec” w Wojdatach. To była moja pierwsza styczność  z ludźmi w pracy artystycznej. Bardzo mi się spodobała praca z dziećmi. Miło wspominam tamte lata, może dlatego, że to była pierwsza praca...

Do Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w samorządzie rejonu wileńskiego trafiła Pani przez „Rudomiankę” – zespół, który jest dumą i wizytówką miejscowości.

W roku 2003 równolegle zaczęłam pracę jako kierowniczka zespołu ludowego „Rudomianka”. Po dwóch latach podjęłam obowiązki zastępcy kierownika Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w samorządzie rejonu wileńskiego. Z kolei w roku 2013 objęłam stanowisko dyrektora Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie.
Muszę przyznać, że „Rudomianka” jest moją drugą rodziną. Zespół łączą bardzo ścisłe więzi – i rodzinne, i przyjacielskie. Każdy z członków na maksa oddaje się pracy twórczej, natomiast pomysły podpowiadają nam nasi rodzice, babcie i dziadkowie. Zresztą zespół jest wielopokoleniowy i wśród członków mamy prababcię Czesławę Tuczkowską i jej prawnuczkę Liwię. Mamy dynastię Wojciulewiczów. Do dzisiaj do „Rudomianki”, można rzec, uczęszczamy rodzinami: bo to i moja rodzina jest zaangażowana, i mojej siostry i wiele innych. Dlatego też organizujemy wspólnie jubileusze, jakieś majówki i biesiady, podczas których rodzą się pomysły do zorganizowania artystycznych obrazków tematycznych. Właśnie to najstarsze pokolenie wniosło swoje „wiano” – dużo piosenek, które śpiewano w ich młodości. Potem przyprowadzali swoje dzieci, wnuki i w taki sposób „Rudomianka” jest kilkupokoleniowa. Mamy różne obrazki tematyczne, z którymi występujemy w wielu miejscowościach na Litwie i w Polsce.
Przy okazji składam szczere wyrazy uznania i podziękowania wszystkim zespolakom „Rudomianki”, którzy – nie licząc czasu – poświęcają każdą wolną chwilę na próby, troszczą się o wizerunek zespołu, zabiegają o to, żebyśmy ładnie wypadli na scenie. Rozumiem, że często to robią kosztem czasu przeznaczonego dla rodziny, dlatego należy wyrazić wdzięczność również wszystkim współmałżonkom, którzy są cierpliwi względem takiego hobby żon, mężów, dzieci.

Pracowała Pani jako zastępca kierownika Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki samorządu rejonu wileńskiego. Na ten czas przypadła reorganizacja: powstały dwa duże ośrodki kultury – w Rudominie i Niemenczynie, które skupiły wokół siebie działalność wiejskich domów kultury. Czy zarządzanie tak dużą siecią placówek jest trudne dla człowieka sztuki, którym Pani bez wątpienia jest?

Przyznaję szczerze, że moje serce oddałam sztuce i najlepiej lubię te obowiązki, które są związane z twórczością. To tworzenie planów, organizowanie festynów, imprez sportowych, przedsięwzięć kulturalnych. Praca administracyjna, zarządzanie nie należy do najłatwiejszych. Czasem trzeba podejmować trudne decyzje, żeby zatroszczyć się o jakiekolwiek środki finansowe, trzeba pisać projekty, szukać ciekawych propozycji koncertowych… To wszystko pochłania sporo czasu i jest bardzo odpowiedzialne. Ponieważ nasza praca jest ukierunkowana na publiczność, której chcemy dogodzić, którą chcemy zadowolić, i o którą musimy zawalczyć. Od razu, kiedy objęłam funkcje dyrektora Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie wiedziałam jedno – trzeba tak zorganizować pracę, żeby każdy – od najmniejszego, do najstarszego; od sportowca do miłośnika teatru; od historyka do kolekcjonera – znalazł tutaj coś dla siebie. I w taki sposób staramy się pracować.

Ile domów kultury, które po reorganizacji zostały filiami, należy do Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury i jak duży zespół ludzi w tej dziedzinie pracuje?

Do ośrodka w Rudominie należy 14 domów kultury. Ogółem z administratorami i pracownikami tych wszystkich filii, współpracownikami w Rudominie i kierownikami różnych zespołów jest 120 pracowników. To dość liczny kolektyw, który – muszę podkreślić – jest bardzo twórczy. Przyznaję szczerze, że praca z tak licznym zespołem nie sprawia mi trudności, ponieważ mam bardzo aktywnych, szczerze oddanych swojej pracy administratorów. Każdy z nich jest mieszkańcem miejscowości, w której pracuje, bardzo dobrze zna środowisko, potrafi wyczuć, w jakim kierunku powinien działać ośrodek. To jest bardzo ważne. Co jakiś czas mamy wspólne zebrania, omawiamy plany, dzielimy obowiązki. Przy tak kreatywnych i aktywnych administratorach – nie muszę dużo ingerować w ich plany. Zarządzanie tak liczną grupą ludzi polega też na obustronnym zaufaniu: ja wierzę i wiem, że administrator każdej placówki potrafi wyczuć, co jest  potrzebne i najlepsze dla nich. Poza tym każdy z tych ludzi kocha to, co robi. Wszak, przyznajmy szczerze, praca w dziedzinie artystycznej (sztuki i kultury) jest w większości poświęceniem, oddaniem, wszak finansowo jest niełatwo. Trzeba albo tę pracę lubić, albo jej nie wykonywać. Poza tym jest to też praca wymagająca poświęcenia własnego czasu, często kosztem rezygnacji z osobistych planów.
W swojej pracy kieruję się mottem: „Wspólnie potrafimy osiągnąć wiele. Osobno nic”. Zawsze powtarzam, że nasza siła jest we wspólnocie, że powinniśmy działać wspólnie, myśląc o wszystkim, a nie ciągnąć każdy w swoją stronę. Jak na razie nam się to udaje. Wiem, że bez moich współpracowników nic bym nie zrobiła, ale też i oni w różnych kwestiach szukają u mnie wsparcia i porady. Dlatego też nie chcę przypisywać jakichkolwiek laurów wyłącznie sobie. Działalność Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie oraz filii to wspólna zasługa wieloosobowego grona ludzi.

W ośrodku w Rudominie utarły się pewne plany, zwyczaje, powstały doroczne imprezy. Skąd Pani i Pani współpracownicy czerpią pomysły?

Musieliśmy się postarać, żeby miejsce tutaj znalazło i kino, i teatr, i zespół, i konkursy, i wystawy, i sport. Wszak jest to ośrodek wielofunkcyjny, a więc zależało mi, żeby ta wielofunkcyjność była nie tylko w nazwie. Tradycyjnie, na szeroką skalę, organizujemy takie przedsięwzięcia, jak zapusty, Dzień Dziecka, koncert z okazji św. Jana (choć w tym roku z powodu kwarantanny musieliśmy wymyślić nieco inną formę), Festiwal Kultury Etnicznej „Wileńszczyzna – pogranicze kultur na przestrzeni wieków”, mikołajki. Bierzemy też udział w odpuście parafialnym organizowanym w uroczystość Matki Bożej Dobrej Rady, włączając się w organizację święta gminy tego dnia. W naszym ośrodku różne zespoły organizują jubileuszowe koncerty. Organizujemy wystawy tematyczne. Mamy też zawody, treningi i zajęcia sportowe – choć te najczęściej odbywają się na stadionie i w salach sportowych gimnazjów, ale trenerzy są zatrudnieni w ośrodku. Mieliśmy różne warsztaty, wyjazdy kształcące. Poza tym zespoły działające przy filiach uczestniczą w projektach i programach, które prowadzą starostwa i też często koncertują za granicą. Jesteśmy instytucją samorządową i działamy dzięki wsparciu i w kierunku określonym przez samorząd rejonu wileńskiego. Współpracujemy m.in. z Litewską Radą Kultury, Departamentem ds. Mniejszości Narodowych przy Ministerstwie Kultury Litwy, ze Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska” czy też Fundacją „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Dzięki projektom mamy dodatkowe finansowanie na różne przedsięwzięcia. Zorganizowane zostały następujące projekty: „Wszystko, co Polskę stanowi”; festiwal zespołów tanecznych „Tańcuj, tańcuj, okręcaj”; cykl szkoleń w zakresie pielęgnowania i tradycji i kultury; cykl świąt państwowych. Z naszym niemałym udziałem też się odbywa rejonowy Festiwal Muzyki Sakralnej „Chrystus króluje, Alleluja!”.
Do ośrodka należą też dwie świetlice, które prowadzą siostry ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów – w Rudominie „Kropla nieba” i w Rukojniach „Muszelka”.
Nasi pracownicy mają satysfakcję z tego, co robią. Nie zważają na to, że wychodzą do pracy dni świąteczne, a podczas długich weekendów nie mogą zaplanować rodzinnych wyjazdów. Jest sporo ludzi młodych, którzy naprawdę z oddaniem poświęcają się swojej pasji. A jeśli przy okazji ktoś nam powie zwykłe „dziękuję”, to cieszy nas niezmiernie i większej nagrody nam nie trzeba.

Przy tak czasochłonnej pracy, jak udaje się Pani nie zaniedbać obowiązków rodzinnych?

Słowa uznania kieruję do męża Walerego, to właściwie dzięki jego wyrozumiałości i cierpliwości mogę się zajmować tym, co robię. Bowiem wiele świąt spędzaliśmy razem w ośrodku, często oczywiście także z dziećmi – 15-letnią Kamilą i 9-letnim Mateuszem. Cieszę się przy tym, że moja córka odziedziczyła zamiłowanie do muzyki: gra na skrzypcach, uczęszcza do zespołu i lubi działalność artystyczną.

Dziękuję za rozmowę

Teresa Worobiej


Fot. archiwum
Wiolety Cereszki

Komentarze   

 
#12 Bronek Koszalin 2020-07-30 22:29
Wiemy jak wiele dobrej pracy robisz w Rudominie mamy nadzieję ze koronowirus nie zatrzyma nas abyśmy z Koszalina nie dojechali do Was drobnymi prezentami na MIKOŁAJA
Bronek , Zenek i Jgnacy z Koszalina
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 Teresa 2020-07-26 12:31
Ten rok jest wyjątkowy. Epidemia pomieszała wszystkim plany, także placówkom kulturalnym. Trzeba było wprowadzić nowe rozwiązania i pomysły, żeby móc jak największą i jak najlepszą ofertę zaproponować odbiorcom. Ośrodki kultury na Wileńszczyźnie dobrze poradziły sobie z sytuacją. To zasługa takich dobrych ekip jak ta, której w Wielofunkcyjnym Ośrodku Kultury w Rudominie przewodzi p. Wioleta Cereszka, a wraz z nią wielu co z oddaniem poświęcają się swojej pracy i jednocześnie pasji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 wiki 2020-07-16 20:25
"Niektórzy historycy są zdania, że Rudomina jest starsze niż Wilno. W roku 1377 Rudomina jest wspominane jako miasteczko. Za panowania księcia Olgierda w 1377 r. siedmiuset żołnierzy litewskich, śpiesząc na odsiecz miastu Wilnu, stoczyło tu zwycięski bój z Krzyżakami. Nie powiodło się natomiast Witoldowi Wielkiemu, który po 14 latach, w 1394 r., pod Rudominem poniósł dotkliwą porażkę w bitwie z Krzyżakami, tracąc 4 chorągwie, a książę Iwan Holszański trafił do niewoli. W 1592 roku wybudowano w Rudominie kościół, ufundowany przez rodzinę Massalskich. Na tym samym miejscu stoi obecny kościół parafialny pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Dobrodziejki. W końcu XVIII w. działała tutaj szkoła parafialna. W XIX w. do 1950 r. Rudomina była ośrodkiem gminy. W 1964 r. zbudowano tu duży zakład drobiarski, który działa do dziś. W 1971 r. założono Stację Bydła Zarodowego."
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 Marta 2020-07-15 22:37
Pani Wioleta to prawdziwy człowiek orkiestra
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 mieszkaniec 2020-07-14 22:25
a już za kilka dni 18 lipca Jubileuszowy Rodzinny Zlot AWPL-ZCHR
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 R. Kaczoruk 2020-07-14 22:24
Wileńszczyzna kulturą stoi.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Berek 2020-07-14 22:15
Kolejny dowód na to jak bardzo ziemia wileńska oddziałuje na ludzi i wiąże ich rejonem.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 1234 2020-07-13 22:00
"Kultura jest płaszczyzną, która pomija wszelkie podziały polityczne"

szkoda, że litewscy nacjonaliści tego nie rozumieją, że wielokulturowość, która jest na Wileńszczyźnie obecna od wieków to olbrzymi kapitał dla kraju - a nie koszt!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Mira 2020-07-13 21:54
Tacy ludzie tylko na Wileńszczyźnie :)
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 Igor 2020-07-12 14:20
To wszystko służy podtrzymaniu polskiej kultury oraz polskiej świadomości. Wiele projektów inicjuje AWPL oraz działacze z samorządów.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz