Wywiad z Wioletą Cereszką, dyrektor WOK w Rudominie

2020-07-12, 09:21
Oceń ten artykuł
(8 głosów)
Wioleta Cereszka, dyrektor WOK w Rudominie Wioleta Cereszka, dyrektor WOK w Rudominie fot. Tygodnik Wileńszczyzny

Lato rozgościło się na dobre, a wraz z nim zwiększył się popyt na wszelkie kulturalne przedsięwzięcia. W tym roku – inaczej niż zazwyczaj – ośrodki kultury sezon pracy przeciągnęły również na letnie miesiące, żeby dać publiczności tę dawkę kultury, której zabrakło podczas kwarantanny.

W rejonie wileńskim działalność wiejskich domów kultury jest skupiona wokół dwóch ośrodków – w Niemenczynie i w Rudominie. Wioleta Cereszka, dyrektor Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie opowiedziała Czytelnikom „Tygodnika” o tym, jak zorganizowana jest praca w ośrodku oraz jak się zarządza sporym gronem ludzi pracujących w kulturze.

Posiada Pani już prawie 20 lat stażu w pracy na niwie kulturalnej (w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu). Proszę opowiedzieć, co Panią skłoniło do tego, żeby poświęcić się właśnie tej dziedzinie?

Urodziłam się i przez całe życie mieszkam w Rudominie i właśnie tutaj wszystko się zaczęło… Uczęszczałam do szkoły średniej – obecnie to Gimnazjum im. Ferdynanda Ruszczyca. Już w szkole polubiłam muzykę i śpiew. Wraz z ukończeniem szkoły początkowej zaczęłam uczęszczać do nowo powstałego wówczas zespołu „Zgoda”. Pierwsze kroki artystyczne stawiałam właśnie tutaj, na deskach sceny ośrodka kultury, którym obecnie kieruję. Pamiętam, jak Henryk Kasperowicz przyjechał z żoną do Rudomina i zachęcił dzieci i młodzież do zespołu. Wtedy prawie cała moja klasa należała do „Zgody”. Już na początku byłam solistką, śpiewałam z Jurkiem Judyckim. Później też tańczyłam. Jestem wdzięczna kierownikowi zespołu za to, że nas zaangażował. Właściwie to dzięki niemu odkryłam piękno folkloru i polubiłam ten rodzaj sztuki ludowej. To, w jaki sposób przekazuje się coś dzieciom jest bardzo ważne. Wszak łatwo jest zniechęcić młodzież i dzieci, które dorastają, mają swoje autorytety, indywidualne podejście do dobra, tradycji i ludowości. Jeśli zostanie to przedstawione w sposób piękny i odpowiedni, to młodzież przejmie po nas schedę, będzie cenić wartości i rodzime tradycje, historię.

Po maturze należało zdecydować, w jakim kierunku iść dalej, czy łatwo było podjąć decyzję o kierunku artystycznym w Wileńskim Kolegium?

W starszych klasach uczęszczałam do chóru w szkole, który zorganizowała nauczycielka Alina Balkuvienė. Kiedy już byłam w klasie 12. i musieliśmy zdecydować o wyborze dalszej nauki, nie widziałam siebie nigdzie indziej, jak w muzyce. Co prawda, w szkole muzycznej ukończyłam tylko początkowe klasy gry na akordeonie. Ponieważ szkoła muzyczna znajdowała się w Wilnie, w dzielnicy Nowy Świat (lit. Naujininkai), dojazd zajmował mi zbyt dużo czasu. Rodzice zdecydowali, że podstawowym obowiązkiem uczennicy jest jednak szkoła, dlatego przerwałam naukę gry. Z kolei po maturze, przygotowując się do egzaminów wstępnych do kolegium, musiałam się douczyć: chodziłam do mojej nauczycielki muzyki w szkole i uczyłam się gry na fortepianie. W kolegium wiedziałam, że trafiłam na swoje. Miałam tam wspaniałych wykładowców, którzy dokładali wszelkich starań, żeby z nas – studentów – zrobić dobrych specjalistów – nauczycieli muzyki. Mieliśmy sporo praktyk w sąsiednich szkołach – Gimnazjach im. Salomei Nėris oraz Antanasa Vienuolisa. Zajęcia w tych szkołach pomogły nam zrozumieć, na czym polega praca nauczyciela muzyki. Musieliśmy zaliczyć praktyki od klas najmłodszych aż po najstarsze. Nie było łatwo, ale już po tych praktykach o wiele łatwiej było nam się odnaleźć w pracy. Już na czwartym roku studiów pracowałam jako nauczycielka muzyki w Szkole-Przedszkolu „Malowany Latawiec” w Wojdatach. To była moja pierwsza styczność  z ludźmi w pracy artystycznej. Bardzo mi się spodobała praca z dziećmi. Miło wspominam tamte lata, może dlatego, że to była pierwsza praca...

Do Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w samorządzie rejonu wileńskiego trafiła Pani przez „Rudomiankę” – zespół, który jest dumą i wizytówką miejscowości.

W roku 2003 równolegle zaczęłam pracę jako kierowniczka zespołu ludowego „Rudomianka”. Po dwóch latach podjęłam obowiązki zastępcy kierownika Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w samorządzie rejonu wileńskiego. Z kolei w roku 2013 objęłam stanowisko dyrektora Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie.
Muszę przyznać, że „Rudomianka” jest moją drugą rodziną. Zespół łączą bardzo ścisłe więzi – i rodzinne, i przyjacielskie. Każdy z członków na maksa oddaje się pracy twórczej, natomiast pomysły podpowiadają nam nasi rodzice, babcie i dziadkowie. Zresztą zespół jest wielopokoleniowy i wśród członków mamy prababcię Czesławę Tuczkowską i jej prawnuczkę Liwię. Mamy dynastię Wojciulewiczów. Do dzisiaj do „Rudomianki”, można rzec, uczęszczamy rodzinami: bo to i moja rodzina jest zaangażowana, i mojej siostry i wiele innych. Dlatego też organizujemy wspólnie jubileusze, jakieś majówki i biesiady, podczas których rodzą się pomysły do zorganizowania artystycznych obrazków tematycznych. Właśnie to najstarsze pokolenie wniosło swoje „wiano” – dużo piosenek, które śpiewano w ich młodości. Potem przyprowadzali swoje dzieci, wnuki i w taki sposób „Rudomianka” jest kilkupokoleniowa. Mamy różne obrazki tematyczne, z którymi występujemy w wielu miejscowościach na Litwie i w Polsce.
Przy okazji składam szczere wyrazy uznania i podziękowania wszystkim zespolakom „Rudomianki”, którzy – nie licząc czasu – poświęcają każdą wolną chwilę na próby, troszczą się o wizerunek zespołu, zabiegają o to, żebyśmy ładnie wypadli na scenie. Rozumiem, że często to robią kosztem czasu przeznaczonego dla rodziny, dlatego należy wyrazić wdzięczność również wszystkim współmałżonkom, którzy są cierpliwi względem takiego hobby żon, mężów, dzieci.

Pracowała Pani jako zastępca kierownika Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki samorządu rejonu wileńskiego. Na ten czas przypadła reorganizacja: powstały dwa duże ośrodki kultury – w Rudominie i Niemenczynie, które skupiły wokół siebie działalność wiejskich domów kultury. Czy zarządzanie tak dużą siecią placówek jest trudne dla człowieka sztuki, którym Pani bez wątpienia jest?

Przyznaję szczerze, że moje serce oddałam sztuce i najlepiej lubię te obowiązki, które są związane z twórczością. To tworzenie planów, organizowanie festynów, imprez sportowych, przedsięwzięć kulturalnych. Praca administracyjna, zarządzanie nie należy do najłatwiejszych. Czasem trzeba podejmować trudne decyzje, żeby zatroszczyć się o jakiekolwiek środki finansowe, trzeba pisać projekty, szukać ciekawych propozycji koncertowych… To wszystko pochłania sporo czasu i jest bardzo odpowiedzialne. Ponieważ nasza praca jest ukierunkowana na publiczność, której chcemy dogodzić, którą chcemy zadowolić, i o którą musimy zawalczyć. Od razu, kiedy objęłam funkcje dyrektora Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie wiedziałam jedno – trzeba tak zorganizować pracę, żeby każdy – od najmniejszego, do najstarszego; od sportowca do miłośnika teatru; od historyka do kolekcjonera – znalazł tutaj coś dla siebie. I w taki sposób staramy się pracować.

Ile domów kultury, które po reorganizacji zostały filiami, należy do Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury i jak duży zespół ludzi w tej dziedzinie pracuje?

Do ośrodka w Rudominie należy 14 domów kultury. Ogółem z administratorami i pracownikami tych wszystkich filii, współpracownikami w Rudominie i kierownikami różnych zespołów jest 120 pracowników. To dość liczny kolektyw, który – muszę podkreślić – jest bardzo twórczy. Przyznaję szczerze, że praca z tak licznym zespołem nie sprawia mi trudności, ponieważ mam bardzo aktywnych, szczerze oddanych swojej pracy administratorów. Każdy z nich jest mieszkańcem miejscowości, w której pracuje, bardzo dobrze zna środowisko, potrafi wyczuć, w jakim kierunku powinien działać ośrodek. To jest bardzo ważne. Co jakiś czas mamy wspólne zebrania, omawiamy plany, dzielimy obowiązki. Przy tak kreatywnych i aktywnych administratorach – nie muszę dużo ingerować w ich plany. Zarządzanie tak liczną grupą ludzi polega też na obustronnym zaufaniu: ja wierzę i wiem, że administrator każdej placówki potrafi wyczuć, co jest  potrzebne i najlepsze dla nich. Poza tym każdy z tych ludzi kocha to, co robi. Wszak, przyznajmy szczerze, praca w dziedzinie artystycznej (sztuki i kultury) jest w większości poświęceniem, oddaniem, wszak finansowo jest niełatwo. Trzeba albo tę pracę lubić, albo jej nie wykonywać. Poza tym jest to też praca wymagająca poświęcenia własnego czasu, często kosztem rezygnacji z osobistych planów.
W swojej pracy kieruję się mottem: „Wspólnie potrafimy osiągnąć wiele. Osobno nic”. Zawsze powtarzam, że nasza siła jest we wspólnocie, że powinniśmy działać wspólnie, myśląc o wszystkim, a nie ciągnąć każdy w swoją stronę. Jak na razie nam się to udaje. Wiem, że bez moich współpracowników nic bym nie zrobiła, ale też i oni w różnych kwestiach szukają u mnie wsparcia i porady. Dlatego też nie chcę przypisywać jakichkolwiek laurów wyłącznie sobie. Działalność Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie oraz filii to wspólna zasługa wieloosobowego grona ludzi.

W ośrodku w Rudominie utarły się pewne plany, zwyczaje, powstały doroczne imprezy. Skąd Pani i Pani współpracownicy czerpią pomysły?

Musieliśmy się postarać, żeby miejsce tutaj znalazło i kino, i teatr, i zespół, i konkursy, i wystawy, i sport. Wszak jest to ośrodek wielofunkcyjny, a więc zależało mi, żeby ta wielofunkcyjność była nie tylko w nazwie. Tradycyjnie, na szeroką skalę, organizujemy takie przedsięwzięcia, jak zapusty, Dzień Dziecka, koncert z okazji św. Jana (choć w tym roku z powodu kwarantanny musieliśmy wymyślić nieco inną formę), Festiwal Kultury Etnicznej „Wileńszczyzna – pogranicze kultur na przestrzeni wieków”, mikołajki. Bierzemy też udział w odpuście parafialnym organizowanym w uroczystość Matki Bożej Dobrej Rady, włączając się w organizację święta gminy tego dnia. W naszym ośrodku różne zespoły organizują jubileuszowe koncerty. Organizujemy wystawy tematyczne. Mamy też zawody, treningi i zajęcia sportowe – choć te najczęściej odbywają się na stadionie i w salach sportowych gimnazjów, ale trenerzy są zatrudnieni w ośrodku. Mieliśmy różne warsztaty, wyjazdy kształcące. Poza tym zespoły działające przy filiach uczestniczą w projektach i programach, które prowadzą starostwa i też często koncertują za granicą. Jesteśmy instytucją samorządową i działamy dzięki wsparciu i w kierunku określonym przez samorząd rejonu wileńskiego. Współpracujemy m.in. z Litewską Radą Kultury, Departamentem ds. Mniejszości Narodowych przy Ministerstwie Kultury Litwy, ze Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska” czy też Fundacją „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Dzięki projektom mamy dodatkowe finansowanie na różne przedsięwzięcia. Zorganizowane zostały następujące projekty: „Wszystko, co Polskę stanowi”; festiwal zespołów tanecznych „Tańcuj, tańcuj, okręcaj”; cykl szkoleń w zakresie pielęgnowania i tradycji i kultury; cykl świąt państwowych. Z naszym niemałym udziałem też się odbywa rejonowy Festiwal Muzyki Sakralnej „Chrystus króluje, Alleluja!”.
Do ośrodka należą też dwie świetlice, które prowadzą siostry ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów – w Rudominie „Kropla nieba” i w Rukojniach „Muszelka”.
Nasi pracownicy mają satysfakcję z tego, co robią. Nie zważają na to, że wychodzą do pracy dni świąteczne, a podczas długich weekendów nie mogą zaplanować rodzinnych wyjazdów. Jest sporo ludzi młodych, którzy naprawdę z oddaniem poświęcają się swojej pasji. A jeśli przy okazji ktoś nam powie zwykłe „dziękuję”, to cieszy nas niezmiernie i większej nagrody nam nie trzeba.

Przy tak czasochłonnej pracy, jak udaje się Pani nie zaniedbać obowiązków rodzinnych?

Słowa uznania kieruję do męża Walerego, to właściwie dzięki jego wyrozumiałości i cierpliwości mogę się zajmować tym, co robię. Bowiem wiele świąt spędzaliśmy razem w ośrodku, często oczywiście także z dziećmi – 15-letnią Kamilą i 9-letnim Mateuszem. Cieszę się przy tym, że moja córka odziedziczyła zamiłowanie do muzyki: gra na skrzypcach, uczęszcza do zespołu i lubi działalność artystyczną.

Dziękuję za rozmowę

Teresa Worobiej


Fot. archiwum
Wiolety Cereszki

Komentarze   

 
#12 Bronek Koszalin 2020-07-30 22:29
Wiemy jak wiele dobrej pracy robisz w Rudominie mamy nadzieję ze koronowirus nie zatrzyma nas abyśmy z Koszalina nie dojechali do Was drobnymi prezentami na MIKOŁAJA
Bronek , Zenek i Jgnacy z Koszalina
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 Teresa 2020-07-26 12:31
Ten rok jest wyjątkowy. Epidemia pomieszała wszystkim plany, także placówkom kulturalnym. Trzeba było wprowadzić nowe rozwiązania i pomysły, żeby móc jak największą i jak najlepszą ofertę zaproponować odbiorcom. Ośrodki kultury na Wileńszczyźnie dobrze poradziły sobie z sytuacją. To zasługa takich dobrych ekip jak ta, której w Wielofunkcyjnym Ośrodku Kultury w Rudominie przewodzi p. Wioleta Cereszka, a wraz z nią wielu co z oddaniem poświęcają się swojej pracy i jednocześnie pasji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 wiki 2020-07-16 20:25
"Niektórzy historycy są zdania, że Rudomina jest starsze niż Wilno. W roku 1377 Rudomina jest wspominane jako miasteczko. Za panowania księcia Olgierda w 1377 r. siedmiuset żołnierzy litewskich, śpiesząc na odsiecz miastu Wilnu, stoczyło tu zwycięski bój z Krzyżakami. Nie powiodło się natomiast Witoldowi Wielkiemu, który po 14 latach, w 1394 r., pod Rudominem poniósł dotkliwą porażkę w bitwie z Krzyżakami, tracąc 4 chorągwie, a książę Iwan Holszański trafił do niewoli. W 1592 roku wybudowano w Rudominie kościół, ufundowany przez rodzinę Massalskich. Na tym samym miejscu stoi obecny kościół parafialny pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Dobrodziejki. W końcu XVIII w. działała tutaj szkoła parafialna. W XIX w. do 1950 r. Rudomina była ośrodkiem gminy. W 1964 r. zbudowano tu duży zakład drobiarski, który działa do dziś. W 1971 r. założono Stację Bydła Zarodowego."
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 Marta 2020-07-15 22:37
Pani Wioleta to prawdziwy człowiek orkiestra
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 mieszkaniec 2020-07-14 22:25
a już za kilka dni 18 lipca Jubileuszowy Rodzinny Zlot AWPL-ZCHR
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 R. Kaczoruk 2020-07-14 22:24
Wileńszczyzna kulturą stoi.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Berek 2020-07-14 22:15
Kolejny dowód na to jak bardzo ziemia wileńska oddziałuje na ludzi i wiąże ich rejonem.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 1234 2020-07-13 22:00
"Kultura jest płaszczyzną, która pomija wszelkie podziały polityczne"

szkoda, że litewscy nacjonaliści tego nie rozumieją, że wielokulturowość, która jest na Wileńszczyźnie obecna od wieków to olbrzymi kapitał dla kraju - a nie koszt!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Mira 2020-07-13 21:54
Tacy ludzie tylko na Wileńszczyźnie :)
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 Igor 2020-07-12 14:20
To wszystko służy podtrzymaniu polskiej kultury oraz polskiej świadomości. Wiele projektów inicjuje AWPL oraz działacze z samorządów.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 29 marca 2024 

    Wielki Piątek

    J 18, 1-19, 42

    Słowa Ewangelii według świętego Jana

    Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24