Wydrukuj tę stronę

Ostatnia szkoła w rejonie

2020-03-16, 07:19
Oceń ten artykuł
(11 głosów)
Gimnazjum „Żejmiana” w Podbrodziu Gimnazjum „Żejmiana” w Podbrodziu fot. Wikipedia.org

Gimnazjum „Żejmiana” w Podbrodziu jest ostatnią szkołą z polskim językiem nauczania w całym rejonie święciańskim na Wileńszczyźnie i właśnie znalazło się na celowniku miejscowych władz. Podobnie jak miejscowe przedszkole z polską grupą. Za kilkanaście miesięcy niemal 10 tys. Polaków stanowiących ponad jedną czwartą ludności rejonu może zostać bez szkoły i przedszkola pracujących na potrzeby ich dzieci.

Wyjeżdżając z Wilna drogą nr 102 na północny wschód pokonujemy przestrzeń o typowej dla Wileńszczyzny urodzie. Przez większą część drogi do Podbrodzia, już od przedmieść obecnej stolicy Litwy, podróżny porusza się przez rozległe lasy, w dużej części iglaste, najczęściej sosnowe. Głównym urozmaiceniem jest Niemenczyn, miasteczko w rejonie wileńskim zwane niekiedy arcypolskim ze względu na wysoką proporcję naszych rodaków wśród mieszkańców i ich dużą aktywność społeczną. Około dziesięciu kilometrów za Niemenczynem wjeżdżamy do rejonu święciańskiego. Granica jest niezauważalna ani w wymiarze fizjograficznym, dalej jedzie się przez las, ani w wymiarze kulturowym, to dalszy ciąg obszaru zwarcie, zamieszkanego w większości przez Polaków.

Zaraz po przekroczeniu granicy rejonu dociera się do Podbrodzia. Miasteczko jest położone niezwykle malowniczo. Okolone jest ciemnym lasem, podobnie jak wszystkie tego typu niewielkie miejscowości na Wileńszczyźnie i jest rozległe jak na liczbę swoich mieszkańców, ponieważ zabudowa jest raczej luźna i składa się w znacznej większości z domów jednorodzinnych. Bloków mieszkalnych, tego dziedzictwa socjalizmu, które stymulowało w tym niegdyś typowo wiejskim regionie swoistą mikrourbanizację, jest w Podbrodziu wyraźnie mniej niż chociażby w Solecznikach. Sprawia to, że mimo iż obie miejscowości mają podobną liczbę mieszkańców, w Podbrodziu przybysz czuje się, wbrew wysiłkom radzieckich urbanizatorów, dość rustykalnie. Poza drogą regionalną nr 102 przez środek miasta przebiega też rzeka Żejmiana zachwycająca swoją czystością. To właśnie od niej nazwę wzięła szkoła służąca miejscowym Polakom.

Polska okolica

Podbrodzka okolica nie zajmuje pośledniego miejsca w dziejach Polaków. Kilka kilometrów na wschód od miasta znajduje się Zułowo. Nie daleko stał dworek rodziny Piłsudskich, w którym Józef spędził pierwsze siedem lat życia. I jest to okolica typowo Polska. Ostatnia taka, bo na wschód od granic administracyjnej gminy podbrodzkiej zaczynają się już tereny zamieszkałe w większości przez ludność litewską. Podbrodzie wraz z wiejską okolicą i sąsiednią gminą maguńską jest więc przedłużeniem etnicznie polskiej Wileńszczyzny i jeszcze po wojnie wchodziło w skład przylegającego do Wilna rejonu niemenczyńskiego, w którym Polacy stanowili w 1959 r. 73 proc. mieszkańców. Jednak w latach 60. XX wieku władze Litewskiej SRR przeprowadziły reformę administracyjną, na skutek której rejon niemenczyński został zlikwidowany, a jego wschodnie krańce – właśnie gmina podbordzka i maguńska przyłączone zostały do rejonu święciańskiego. W nowym rejonie podbrodzcy Polacy byli już w mniejszości. W 1970 r. stanowili w nim 31,5 proc., a w samym mieście w 1989 r. Polaków było 44,9 proc., a więc ciągle stanowili największą grupę narodowościową mimo osadnictwa litewskiego i rosyjskiego stymulowano przez inwestycje takie jak budowa fabryki Modulis produkującej sprzęt optyczny dla radzieckiej armii, zatrudniającej swego czasu półtora tysiąca ludzi, fabryki tektury czy dużej szwalni. Dodatkowo w pobliżu miasta funkcjonował już wówczas jeden z największych poligonów w Europie, a którego korzysta dziś armia litewska i żołnierze z innych państw NATO.

W czasach rozkładu Związku Radzieckiego, któremu towarzyszyło i który przyspieszało odrodzenie narodowe zarówno Litwinów, jak i Polaków, w Podbrodziu szybko wyrosło liczne koło Związku Polaków na Litwie. Deputowani Rady miejskiej i sąsiedniej gminy maguńskiej przyłączyli się do ówczesnego ruchu autonomistycznego Polaków domagających się utworzenia specjalnego regionu samorządowego skupiającego wszystkich Polaków na Wileńszczyźnie, na miejsce rozbicia ich w różnych jednostkach administracyjnych, w niektórych przypadkach, właśnie jak rejonie święciańskim, z większością ludności litewskiej. Ruch autonomistyczny został w 1991 r. zgnieciony przez nowe władze niepodległej Litwy przy biernej postawie Warszawy. Prawie 30 lat później sytuacja w rejonie, gdzie mieszka ponad 9 tys. Polaków (według spisu z 2011 r. 27,4 proc. ludności) i mieście, w którym jest ich ponad 3 tys. (46,5 proc.) może nie być ani jednej polskiej szkoły, potwierdza słuszność obaw jakie skłoniły autonomistów do wysunięcia ich postulatów.

Sprawa polityczna

W czasach zaboru rosyjskiego w okolicy Podbrodzia działała tylko szkoła rosyjska. Po odrodzeniu Polski nie było tam żadnej placówki edukacyjnej. Odwiedzając w 1919 r. rodzinną ziemię Piłsudski spotkał się z prośbami mieszkańców domagających się otwarcia szkoły. Szkołę otwarto w 1931 r. i nosiła ona właśnie imię pierwszego marszałka Polski. Nauczanie w języku polskim trwało w miasteczku także po wojnie z krótką przerwą na rok szkolny 1949/1950, kiedy to zlikwidowano polskie szkoły na polecenie ministerstwa oświaty Litewskiej SRR. Protesty Polaków, które przekształciły się masowe pisanie petycji były tak silne, że w 1950 r. na polecenie radzieckich władz centralnych przywrócono funkcjonowanie polskich szkół na Wileńszczyźnie. Od tego też roku w Podbrodziu funkcjonuje już nieprzerwanie nauczanie szkolne w języku polskim.

Z biegiem czasu w trzech z czterech pionów klas placówki szkolnej służącej mniejszościom narodowym nauczano już po rosyjsku, a tylko w jednym po polsku, choć Polaków było w miasteczku i nadal jest znacznie więcej niż Rosjan. Już w niepodległej Litwie szkoła przekształciła się stopniowo w Gimnazjum „Żejmiana”, w której obie wspólnoty są traktowane po równo. Gimnazjum w litewskiej nomenklaturze oznacza pełną szkołę kształcącą od klasy najmłodszej do matury. Jednak dorobek niepodległej Litwy i władz samorządowych w zakresie oświaty w języku polskim jest jeszcze mniej imponujący niż w przypadku ZSRR. „Żejmiana” to ostatnia szkoła z polskim językiem nauczania w rejonie święciańskim. Polską szkołę podstawową w Magunach zamknięto jeszcze w 2014 r.

Tymczasem w listopadzie zeszłego roku wśród społeczności polskiej szkoły w Podbrodziu gruchnęła wieść, że także „Żejmiana” ma zostać zlikwidowana jako odrębna jednostka organizacyjna i połączona z miejscowym gimnazjum z litewskim językiem nauczania. „Samorząd rejonu święciańskiego ma taki pomysł, przyczyn tego nikt nie zna” – powiedziała mi jeszcze w lutym dyrektor Gimnazjum „Żejmiana” Edita Meškovienė. Jednak jak dopowiedziała w drugim zdaniu – „przyczyna jest polityczna”. Meškovienė łączy plan rządzących w rejonie polityków liberalnego Litewskiego Ruchu Wolności z osobistą niechęcią wywodzącego się z tej partii mera Rimantasa Klipčiusa do lokalnego polityka Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Liberałowie przejęli władzę w rejonie rok temu, po wyborach samorządowych. AWPL-ZChR zyskując tylko cztery mandaty musiała przejść do opozycji. Takie są uroki zamieszkiwania w rejonie, gdzie polski elektorat stanowi mniejszość głosujących. Klipčius choć pochodzi z rejonu – wychował się w Nowych Święcianach – obecnie, według moich rozmówców, mieszka w Wilnie.

Rejony (i miasta na prawach rejonów) stanowią jedyny szczebel samorządu na Litwie. A to właśnie samorządy są organami założycielskimi szkół. Niemal wyłącznie. Bowiem gdy chodzi o lituanizację terenów zamieszkanych przez Polaków państwo litewskie potrafi zrobić wyjątek w tej zasadzie. W rejonach wileńskim i solecznickim, gdzie Polacy stanowią większość mieszkańców, a AWPL-ZChR kontroluje miejscowe samorządy trzecią dekadę chroniąc istnienie polskich szkół, powstają obok szkół samorządowych specjalne litewskojęzyczne szkoły zakładane bezpośrednio przez ministerstwo edukacji i pozostające na jego rozrachunku. Oczywiście dzięki temu są to szkoły dobrze finansowane, przestronne i świetnie wyposażone. W taki sposób powstała Szkoła Tysiąclecia Litwy w Solecznikach, mieście w którym 72 proc. mieszkańców to Polacy, a 12 proc. to Litwini.

Bez szkoły polskość zginie

„Nie ma żadnych argumentów – dyrektorka Meškovienė mówi o merze Klipčiusie. – „Najpierw powiedział, że [ma argumenty – przyp. K. K.] finansowe. Jak spytaliśmy wprost: jakie finansowe, to wtedy mer zaczął mówić o jakości nauczania”. Tymczasem jak zauważyła Meškovienė, trudno o poprawianie jakości nauczania poprzez zagęszczanie liczby uczniów w jednej placówce szkolnej. „To będzie taka kasza – po litewsku, po rosyjsku i po polsku. Na Litwie nie ma takich szkół” – ocenia dyrektorka Gimnazjum „Żejmiana”. Meškovienė uważa, że za zaciętością mera w kwestii likwidacji jej placówki kryje się ideologia. „On jasno powiedział, że żyjemy na Litwie i będziemy uczyć się w języku litewskim”. Jednak na ogólnym zebraniu z rodzicami uczniów uczących się w „Żejmianie” mer był już mniej radykalny i twierdził, że po połączeniu ze szkołą litewską nauczanie po polsku w jednym pionie zostanie utrzymane. „Zrobi pierwszy krok do połączenia, a potem już będzie robił to co chce” – Meškovienė sceptycznie podchodziła do deklaracji Klipčiusa. Dyrektorka podkreśliła, że w jej szkole uczy się 367 uczniów i choć w rejonie najmniejsza szkoła (z litewskim językiem nauczania) w Hoduciszkach obejmuje około 70 dzieci, to wobec niej mer nie wysuwa żadnych zarzutów dotyczących nieefektywności finansowej. Co ważne, Meškovienė przytacza opinię urzędników litewskiego ministerstwa edukacji, którzy uczestniczyli w zebraniu urzędników rejonowego samorządu i stwierdzili, że nie ma przesłanek do likwidacji Gimnazjum „Żejmiana”. Nie zrobiło to jednak wrażenia na merze, którzy podtrzymuje swoje stanowisko.

„Wszędzie pisaliśmy, wszędzie szukamy jakiej bądź pomocy” – powiedział mi w lutym przewodniczący Rady szkoły skupiającej rodziców uczniów „Żejmiany” Andrzej Jundo. Rodzice wysłali listy między innymi do prezydentów Polski i Litwy. Jak podkreślił, pierwsze dyspozycje w sprawie przygotowań do reorganizacji szkół mer Klipčius wydał jeszcze we wrześniu zeszłego roku. Jednak rozmowy z rodzicami rozpoczęły się dopiero 20 listopada. Jundo również nie widzi celowości włączania klas pracujących w językach mniejszości narodowych do miejscowej szkoły litewskiej, w której już uczy się około 500 uczniów. „On na to przedstawia, że złączy dwie szkoły, budynki pozostaną te same, ale będzie jeden dyrektor i oszczędzi wszystkie koszty administracyjne. Zaczęliśmy się z nim spierać, bo żadnej oszczędności tutaj nie będzie” – stwierdził Jundo wywodząc, że zgodnie z litewskim ustawodawstwem w połączonej szkole i tak trzeba będzie utrzymać określone etaty nauczycielskie i psychologów naliczane od kompletów klas. Żadnych oszczędności według niego nie będzie. Jundo także potwierdził, że mer operował wobec rodziców również argumentem o konieczności podniesienia jakości nauczania. Nie tylko wobec nich. Udał się w tej sprawie także do ministerstwa edukacji. Jundo twierdzi, że mer przedstawił tam dane zaniżające osiągnięcia uczniów „Żejmiany” i Rada szkoły interweniowała wysyłając do resortu swoje podsumowanie. Samo ministerstwo zaproponowało zresztą specjalny projekt pilotażowy, za pośrednictwem którego wsparłoby placówkę. Jednak ewentualne przystąpienie do programu pilotowanego przez rząd wymaga zgody Rady rejonu.

Jundo twierdzi, że mer po zorganizowaniu dwóch publicznych spotkań z nauczycielami i rodzicami uczniów przeszedł do formy namawiania poszczególnych mieszkańców do składania podpisów poparcia pod jego koncepcją połączenia szkół. Bez powodzenia. „Nie dopuszczamy do tego, stale jest walka – tłumaczył Jundo. – Bardzo dobrze, że jeszcze Polska tym się ciekawi i nas wspiera”. Z merem rejonu święciańskiego kontaktował się już bowiem jeden z polskich konsulów pracujących w Wilnie, Marcin Zieniewicz. Konsul spotykał się z rodzicami i interweniował w litewskim Ministerstwie Oświaty.

Rodzice uczniów „Żejmiany” zebrali już około czterysta podpisów pod swoim apelem o nie likwidowanie szkoły. Jundo zaznaczył, że likwidacja szkoły musi być przeprowadzona po konsultacji z jej pracownikami i rodzicami dzieci, które się w niej uczą, a to, według niego, otwiera drogę do sądowego dochodzenia swoich praw w przypadku, gdyby mer przeprowadził przez Radę decyzję o połączeniu placówek w Podbrodziu. „Bez szkoły zginie polskość” – podsumował Jundo.

My tu komuś przeszkadzamy

„Jak nie będzie tej szkoły, to nie będzie polskości, bo cała polskość trzyma się na Gimnazjum Żejmiana” – w tym samy tonie wypowiedziała się zastępca dyrektora Anna Łastowska, która jest także rodzicem jednego z uczniów uczęszczających do placówki, a zarazem kieruje rejonowym oddziałem Związku Polaków na Litwie. Większość imprez społecznych Polaków nie tylko miasteczka, ale i całego rejonu odbywa się właśnie w murach „Żejmiany”. Spotkania, koncerty i festyny, akademie z okazji ważnych narodowych rocznic historycznych, zabawy, polska biblioteka czy wreszcie liczne delegacje z Polski – wszystko to, z braku domu polskiego czy większego lokalu ZPL znajduje miejsce właśnie w salach polskiej szkoły. „Wiemy o co chodzi z doświadczenia innych szkół” – Łastowska opisuje historię polskiej szkoły podstawowej w Borskunach – ostatniej szkoły z polskim językiem nauczania w rejonie szyrwinckim, w którym Polacy stanowią 9 proc. mieszkańców. W zeszłym roku władze rejonu zadecydowały o połączeniu małej szkoły z lokalnym Wielofunkcyjnym Centrum Kulturalno-Oświatowym w Bortkuszkach. W efekcie nauczanie języka polskiego zostało całkowicie zmarginalizowane.

Działaczka ZPL podkreśliła, że od dziesięciu lat na Litwie nie obowiązuje już żadna ustawa o mniejszościach narodowych – „prawnie nie jesteśmy zabezpieczeni”. Oceniła, że działania mera i władz rejonu odbywały się w zeszłym roku głównie „za plecami” najbardziej zainteresowanych. Łastowska w rozmowie poruszyła kwestię dofinansowania w kwocie pół miliona, jakie władze centralne przyznały na renowację budynku gimnazjum. W przypadku formalnego zniknięcia instytucjonalnego beneficjenta dotacja może przepaść. Wicedyrektorka, podobnie jak poprzedni rozmówcy dostrzegła w zachowaniu mera Klipčiusa „podtekst nacjonalistyczny”. Jak relacjonuje Łastowska, kierowniczka wydziału oświaty w administracji rejonu sugerowała, że nauczanie w języku polskim jest niekorzystne dla dzieci, które będą musiały funkcjonować na litewskim rynku pracy. Przytacza też pogłoski, które krążą między mieszkańcami miasta, w tym między urzędnikami, że władze rejonowe chcą pozbyć się polskiej szkoły, aby w jej budynku urządzić miejsce kwaterunku dla żołnierzy różnych państw NATO, którzy w ostatnich latach często i w znacznych ilościach ćwiczą na pobliskim poligonie. Łastowska podkreśla jednak, że brak oficjalnego potwierdzenia jest dla tych pogłosek.

„My po prostu rozumiemy, że my tu komuś przeszkadzamy” – Łastowska podsumowała w czasie pierwszej rozmowy działania władz samorządowych. Przypomina o tym, że już w zeszłej dekadzie zlikwidowano w Podbrodziu Dom Dziecka przeznaczony dla polskich dzieci, który mieścił się w budynku, gdzie była przedwojenna Szkoła im. Józefa Piłsudskiego. Budynek stoi obecnie pusty i niszczeje, mimo że wcześniej był remontowany za środki finansowe z Polski. Podobnie było zresztą w przypadku remontów i modernizacji przeprowadzonych dotychczas w samym Gimnazjum „Żejmiana”, w których większość kosztów pokrywały dotacje z Warszawy.

„Będziemy protestować, jak będzie trzeba to będziemy w szkole nocowali – zdecydowanym głosem zadeklarowała Łastowska. – My już mieliśmy strajkować. Już szykowaliśmy się do strajku, ale wtedy niby mer trochę ustąpił”. Zaznaczyła przy tym, że protesty takie poprą Polacy z innych rejonów Wileńszczyzny i Klipčius może spodziewać się „tysięcy” manifestujących.

Przedszkole na celowniku

Już po moich rozmowach z pracownikami Gimnazjum „Żejmiana” i rodzicami uczących się w nim dzieci 10 lutego doszło do jeszcze jednego posiedzenia rejonowej komisji oświaty. Jak wynika z listu nadesłanego przez rejonowy samorząd do redakcji „Kuriera Wileńskiego” – „Podczas przygotowywania ostatecznych wniosków, w celu wyjaśnienia akceptowalności regulacji szykowanego projektu dla społeczności szkół, na początku grudnia odbyło się spotkanie z rodzicami Gimnazjum Żejmiana w Podbrodziu, nauczycielami obydwu szkół, podczas którego dyskutowano na temat korzyści i aktualności takiej zmiany. Po dokonaniu oceny zarówno posiadanych materiałów, jak też propozycji i obaw społeczności placówek oświatowych Podbrodzia, postanowiono nie przekazywać placówkom do rozpatrzenia ani zatwierdzać przez Radę samorządu projektu połączenia gimnazjów Ryto i Żejmiana w Podbrodziu od 1 września 2020 r.”. W liście zadeklarowano też, że „w żadnym z omawianych wariantów ewentualnej reorganizacji nie przewiduje się zmiany języka nauczania ani zmniejszenia liczby klas z polskim/rosyjskim językiem nauczania”.

Wicedyrektor „Żejmiany” ponownie zapytana przezze mnie o przyszłość placówki powiedziała: „W tym roku likwidacji nie będzie, ale na przyszły rok znowu takie plany są”. W protokole z posiedzenia rejonowej komisji oświaty napisano, że rozstrzygnięcie kwestii połączenia gimnazjów zostaje przesunięte na 2021 rok – „to tylko bitwa wygrana na rok”. Łastowska szybko dodaje: „Mamy inny problem. Mamy przedszkole, w którym są polskie grupy i ponieważ nie było połączenia szkoły z litewskim gimnazjum to postanowiono dołączyć polskie grupy przedszkolne. Zaczęli z drugiej strony nas bombardować”. Do tej pory przedszkole funkcjonowało w Podbrodziu jako odrębna jednostka organizacyjna prowadząca grupy wychowawcze w języku litewskim, polskim i rosyjskim. „Zaczynają od tych najmniejszych. Pan rozumie, jak nie będzie grupy polskiej w przedszkolu to i do pierwszych klas nie przyjdą. Pójdą do litewskiego gimnazjum, nie do polskiego” – tłumaczy polska działaczka, która spodziewa się marginalizacji języków mniejszości narodowych w wychowaniu przedszkolnym z chwilą, gdy zostanie ono włączone w obręb szkoły litewskojęzycznej. Polscy nauczyciele już postawili postulat, by wobec likwidacji przedszkola, grupy polskojęzyczne włączyć w skład Gimnazjum „Żejmiana”. Na razie nie doczekali się odpowiedzi ze strony władz rejonu.

Choć kilkukrotnie próbowałem skontaktować się telefonicznie z Rimantasem Klipčiusem i zgodnie z zaleceniem sekretarki, przesłałem pytania o jego działania w kwestii szkół i przedszkola w Podbrodziu pocztą elektroniczną, mer nie nawiązał kontaktu ani nie przesłał pisemnej odpowiedzi na zadane pytania.

Karol Kaźmierczak

kresy.pl logo


Artykuły powiązane

Po co nam Litwa?

Komentarze   

 
#25 komentarz 2020-04-01 23:04
"Jak relacjonuje Łastowska, kierowniczka wydziału oświaty w administracji rejonu sugerowała, że nauczanie w języku polskim jest niekorzystne dla dzieci, które będą musiały funkcjonować na litewskim rynku pracy." - XXI wiek? Nowoczesne, europejskie państwo?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#24 Jur 2020-04-01 10:38
Przynależść Litwy do UE i ONZ zobowiązuje do przestrzegania praw mniejszości i ptraw człowieka.Nie można przesuwać granic okręgów wyborczych tak aby tereny gdzie Polacy stanowili większość byli dołączni do okręgósw w większości zamieszkałych przez Liwinów i nie mogli decydować o zachowaniu polskich szkół jako mniejszość.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#23 Zbigniew 2020-03-30 14:12
Jeszcze w 1989 r. w samym mieście Podbrodzie Polaków było 44,9 proc., a więc ciągle stanowili największą grupę narodowościową mimo osadnictwa litewskiego i rosyjskiego.
A według spisu z 2011 r. w mieście jest ich ponad 3 tys. co daje 46,5 proc., czyli nawet więcej niż w latach upadku komunizmu.
I oto teraz litewscy nacjonaliści zamierzają zamknąć ostatnią polską szkołę? Przecież to jest oczywisty zamach na prawa obywatelskie wielkiej grupy mieszkańców. W dodatku mamy XXI wiek, jesteśmy w Unii, są standardy międzynarodowe, traktat z Polską i tak dalej.
To się po prostu nie mieści w głowie.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#22 Mat 2020-03-24 21:19
"„Zaczynają od tych najmniejszych. Pan rozumie, jak nie będzie grupy polskiej w przedszkolu to i do pierwszych klas nie przyjdą. Pójdą do litewskiego gimnazjum, nie do polskiego” – tłumaczy polska działaczka, która spodziewa się marginalizacji języków mniejszości narodowych w wychowaniu przedszkolnym z chwilą, gdy zostanie ono włączone w obręb szkoły litewskojęzycznej."

działania w iście sowieckim stylu - przymusowej, w tym przypadku lituanizacji. Samorząd za nic ma dobro kulturalne, jakim są mniejszości narodowe.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#21 Ryś 2020-03-21 11:10
Ciekawie dlaczego polscy sygnatariusze niepodległości Litwy nie bronią polskiej szkoły w Podbrodziu ??? Ten fakt podtwierdza że nie dla Balcewicza nie dla Okińczyca i jego kompanii Polskość na Litwie i w ogóle polskie sprawy nic nie obchodzą!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#20 Tadeusz 2020-03-19 10:45
Okolice Podbrodzia mają duży związek z dziejami Polski, wystarczy wspomnieć niedalekie Zułowo, w którym urodził się Marszałek Piłsudski, współtwórca odrodzonej Polski. Dlatego tak ważne jest zachowanie polskiej szkoły w Podbrodziu, by miał kto tam na miejscu pilnować tych chwalebnych śladów polskości.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#19 mariusz 2020-03-16 17:31
Tylko zdecydowane działania i stanowczy opór sprawiły, że szkoła nie została zamknięta czyli wcielona do litewskiej. Potrzeba dalszej aktywności by odnieść pełne zwycięstwo i zachować ten ostatni szkolny polski bastion w rejonie święciańskim.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#18 Kira 2020-03-14 15:37
Takie podejście to sabotowanie dobrych relacji wypracowanych przez prezydentów, premierów i ministrów obu państw.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#17 Artur 2020-03-14 15:36
Gdyby polskie samorządy kierowały się "logiką" tutejszych samorządowców, to w Polsce nie byłoby żadnej litewskiej placówki
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#16 qwer 2020-03-14 15:35
Jest to przecież ewidentne łamanie traktatu pol-lit. Jest to także pogwałcenie międzynarodowych umów, gwarantujących mniejszościom narodowym prawo do posiadania własnych placówek i nauki w ojczystym języku.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz