Wydrukuj tę stronę

Wolność słowa czy milczenia?

2019-03-30, 16:39
Oceń ten artykuł
(11 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Można się śmiać do rozpuku po tym, co za chwilę Państwu zrelacjonuję, a co miało miejsce na jednym z amerykańskich uniwersytetów. Można się śmiać, ale można też zapłakać nad stanem debaty uniwersyteckiej, zdominowanej za oceanem przez współczesne utopijne ideologie.

A zatem po kolei. Rzecz się miała na amerykańskim uniwersytecie (zupełnie niedawno) w Portland State, gdzie się odbywała debata panelistów ze studentami na tematy biologiczne. Jedna z prelegentów Jamesa Damore podczas konwersacji przedstawiła audytorium zupełne oczywiste fakty na temat różnic biologicznych pomiędzy mężczyznami a kobietami. Powiedziała mianowicie, że te różnice są wyraźne – zarówno biologiczne, jak też anatomiczne.

„Mężczyźni są średnio wyżsi niż kobiety, czyż nie?”, relacjonowała panelistka, asekuracyjnie dopytując przy tym audytorium: „Czy naprawdę ktoś czuje się obrażony przez ten fakt?”. Po tych słowach wszelako jedna ze studentek wstała i zaczęła opuszczać audytorium. „A jednak. Jest jedna. Zawsze ktoś się znajdzie”, zareagowała koncyliacyjnie na demarche Damore. Kontynuowała jednak przy tym dalej swoją wypowiedź. „Może irytować was fakt, że to kobiety muszą być w ciąży i karmić piersią. Może was irytować wiele prawd. Jednak obrażanie się na to, to reakcja, która odrzuca rzeczywistość”, starała się wyjaśniać studentom elementarne prawdy o naturze ludzkiej prelegentka.

Temperatura na sali jednak nie spadała, tylko raczej rosła, gdyż kolejni studenci zaczęli okazywać swym zachowaniem, że „są obrażeni na rzeczywistość”. Aż w końcu ta obraza przerosła w agresję werbalną i fizyczną po tym, gdy Damore odważyła się powiedzieć, że kobiety i mężczyźni odróżniają się od siebie nie tylko wzrostem, masą mięśni czy rozłożeniem tłuszczu w ciele, ale też „różnią się mózgami”. Tego już progresywna studenteria, wychowana na genderowych dogmatach o płci kulturowej (a więc zmiennej jak kapryśna wiosenna pogoda), zdzierżyć nie mogła. Kolejni studenci wszczęli harmider na sali, posypały się okrzyki i inwektywy w stronę mówiącej, a jedna ze słuchaczek, wychodząc, uszkodziła nawet system nagłośnienia. Przy tym wrzeszczała nieboraczka, ugodzona w swój zindoktrynowany rozum, że „to jest gó...no nie człowiek (...). Wyprali mózgi tym kobietom”. Jej ideowy kamerad zaś już poza audytorium wyjaśniała policji, która musiała interweniować, że takie wykłady – to... faszyzm. „Nie wolno wam słuchać tego faszyzmu. Nie wolno tego tolerować w społeczeństwie obywatelskim. Naziści nie są mile widziani w społeczeństwie obywatelskim”, siliła się na „kulturalne” besztanie panelistki ofiara gender studies, dla której przecież płeć jest rzeczą czysto umowną, więc wykazywanie jakichś różnic między kobietą a mężczyzną musi być w tej sytuacji ni mniej, ni więcej tylko faszyzmem.

Pierwsze, co by przyszło do głowy normalnemu człowiekowi po obejrzeniu tego ekscesu (wideo jest dostępne w Internecie), to to, że wrzaskliwi studenci nie byli pewnie do końca poczytalni, bo rano zapomnieli przywitać się z własnym rozumem, dlatego ten ich pokarał na zajęciach całkowitą anomalią myślową. Ale tak niestety nie jest. Takie wyjaśnienie byłoby zbyt prostym przedstawieniem rzeczywistości, która jest smutnym udziałem amerykańskiego systemu edukacji. Studenci protestujący przeciwko rozróżnieniom płci są raczej klasycznym wytworem wojny ideologicznej i kulturowej, jaka przeorała umysły wielu na zachodnich uniwersytetach. Ci, którzy nie dali się jeszcze zaorać, muszą mieć nie lada odwagę, by głosić prawdę ze świadomością narażania się tym samym na szykany i agresję nie tylko ze strony niesfornych studentów, ale też kierownictwa uczelni.

Problem stał się na tyle poważnym, że prezydent Donald Trump zdecydował się ostatnio nawet podpisać specjalną dyrektywę, która ma wzmacniać na amerykańskich uniwersytetach wolność słowa. Jak podkreślił gospodarz Białego Domu, w Stanach Zjednoczonych nadszedł czas, by bronić praw studentów o konserwatywnych poglądach (zwłaszcza chrześcijańskich) przed nietolerancją. Pogrobowcy dawnych marksistów (a genderyści korzenie swej pseudonauki czerpią właśnie z marksizmu) oraz lewicowcy różnych maści i proweniencji na tyle bowiem zdominowali i uzurpowali sobie cały dyskurs uniwersytecki w USA, że stworzyli tym samym realne zagrożenie dla pierwszej poprawki do amerykańskiej Konstytucji. Po prostu wolność słowa i poglądy inne niż lewicowe stają się tam fikcją. „Nie są mile widziane w społeczeństwie obywatelskim”, że posłużę się słowami krewkiego zadymiarza z naszej dzisiejszej śmiesznej opowieści.

„Uniwersytety, które chcą korzystać z pieniędzy podatników, muszą promować wolność słowa, a nie wolność milczenia”, uzasadnia swą dyrektywę prezydent Trump.

Nie mam wątpliwości, że będzie miał i tym razem pod górkę, bo wiemy z jakim zacietrzewieniem lewacy bronią się przed wolnością słowa tam, gdzie już posiedli monopol nad tą wolnością. Tam ich adwersarze mają co najwyżej prawo do milczenia.

Tadeusz Andrzejewski

Komentarze   

 
#15 Marika 2019-04-06 18:50
"Znany szwedzki dziennikarz śledczy Janne Josefsson publicznie oskarżył gminną bibliotekę w Botkyrka, że ta w imię poprawności politycznej niszczy książki Astrid Lindgren. „Czy wiecie, że dziś w Szwecji pali się książki?” – zapytał słuchaczy Josefsson w programie wyemitowanym na antenie szwedzkiego radia. "
jakoś lewackie media tego nie nagłaśniały na całym świecie. Ale jak w Polsce spalono harrego pottera to ogólnoświatowe oburzenie
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 Maksymilian 2019-04-03 19:22
Cytuję Magik:
Zachowanie tego "społeczeństwa" można obejrzeć tu:

https://youtu.be/Geh8bhiGQXU


Obejrzałem ten filmik. Żenada? I takie osoby mają kształtować nasze dzieci? To kpina
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 Agnes 2019-04-02 21:52
Ciekawe, że najwięcej przemocy wobec kobiet jest w krajach, w których wprowadzono politykę genderową
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 Ryś 2019-04-01 22:50
Dlaczego ta ich teoria zboczenia nie ma przyszłości w krajach muzułmańskich gdzie tradycje prorodzinne są bardzo silne i ...a to dlatego,że u nich jest mocna wiara i żadna zboczeńca teoria jest odrzucana, rodzina ma dużo dzieci oraz mają dobre pojęcie kto chce ich oszukać.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 Ignacy 2019-04-01 20:37
Przypadek, że osoby, które zazwyczaj reagują emocjonalnie to feministki, dewianci, lewacy, postępowi, nowocześni?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 Magik 2019-04-01 20:36
Zachowanie tego "społeczeństwa" można obejrzeć tu:

https://youtu.be/Geh8bhiGQXU
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 Giza 2019-04-01 20:33
Oczywiście żadnych argumentów - tylko agresja w najwyższym stopniu!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 TED 2019-04-01 20:33
"To gó..o, nie człowiek. To nie jest w porządku. Wyprali mózgi nawet tym kobietom
— wrzeszczała aktywistka.

Kto tu ma mózg wyprany?!?!?!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 Jerzy 2019-04-01 11:31
Jak łatwo można ludziom wyprać mózgi. To smutne, bo dotyczy to środowisk uniwersyteckich, czyli takich niby przyszłych elit. Z takim wykoślawionym oglądem świata to oni nic dobrego nie zbudują niestety.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Paweł 2019-03-31 21:47
Prawda jest taka, że gdyby atakowano chrześcijan, osoby duchowne to wtedy byłaby "wolność słowa"...
Lewactwo ma jak widać mocno ograniczone horyzonty i zerową ilość tolerancji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz