„Sprawa korupcji politycznej odsłoniła dotąd jeszcze niewidzianą Litwę (po litewsku neregėta Lietuva), w której ciągle się znajdują nowi chętni do frymarczenia Litwą, ciągle powtarzają się niekończące próby zawładnięcia państwem”, mówiła 11 czerwca podczas swego dorocznego przemówienia w Sejmie prezydent Dalia Grybauskaitė. Odniosła się w ten sposób do gromkiego skandalu z udziałem koncernu MG Baltic i licznych litewskich polityków ze świecznika, jaki już od miesięcy truje życie polityczne na ziemi Donelaitisa i Basanavičiusa.
Politolodzy oczekiwali, że głowa państwa w swym dorocznym przemówieniu będzie zmuszona do odniesienia się do największego bodajże skandalu korupcyjnego na styku polityki i biznesu, jaki obserwujemy w wolnej Litwie, gdyż sama też figuruje w niektórych jego odsłonach. Gdyby tego nie uczyniła, ludzie by jej nie zrozumieli, podkreślają. „Jej rola nie była ostatnia”, zauważa politolog Lauras Bielinis przypominając, że również i prezydent była wspominana w niektórych notkach VSD w kontekście afery. Prasa ostatnio dotarła też do treści korespondencji, jaką prezydent miała prowadzić z bohaterami korupcyjnego skandalu.
Grybauskaitė istotnie więc nie mogła przemilczeć tematu w swym dorocznym przemówieniu. Odniosła się jednak do skandalu w swoim stylu – patetycznie, wyniośle, piętnując innych i całkowicie pomijając swoją bezradność. Grzmiała więc na „zdemoralizowanych”, „przebiegłych”, „zachłannych”, „egoistycznych”, „nie widzących idei państwowości” szemranych biznesmenów, którzy na krótkiej smyczy trzymali opłacanych przez siebie polityków, zapominając, że obiecywała wyborcom z tym korupcyjnym układem walczyć. „W tym środowisku „była rozumiana tylko mowa szantażu, gróźb, kłamstw, a wpływy na decyzje były najbardziej chodliwym towarem”, miotała gromy prezydent, całkowicie pomijając milczeniem fakt, że opłakany stan praworządności litewskiego państwa – to również efekt jej rządów przez niemal dwie kadencje.
Warto więc odświeżyć pamięć głowie państwa i przypomnieć, że do władzy doszła właśnie z hasłem walki z oligarchami i polityczną korupcją. Obiecywała wyborcom, że zrobi wreszcie porządek z nieuczciwym biznesem, szemranymi interesami i złodziejami, okradającymi państwo. W tym właśnie celu objęła tak ścisłą, że tak się wyrażę, kuratelę nad organami praworządności i służbami specjalnymi. Dziś, u końca swej bez mała dziesięcioletniej bytności na najwyższym urzędzie w państwie konstatuje, że istnieje ta „niewidziana Litwa”, skorumpowana do tego stopnia, że czyhająca na sam ład demokratyczny w naszym państwie. Czyż nie jest ta konstatacja przyznaniem się Grybauskaitė do spektakularnej wręcz klęski swej prezydentury w dziedzinie naprawy praworządności? No, pytam chyba głupio, bo odpowiedź jest oczywista: „Jest”.
„Wykrwawione” skandalem politycznej korupcji partie same mają się wskrzesić do nowego życia, widzi drogi naprawy sytuacji prezydent w sposób banalnie prosty. „Bo choć są słabe i zmęczone, to jednak są też podstawą demokracji w naszym państwie”, uzasadnia swą mało odkrywczą tezę głowa państwa, której nie stać na słowo „przepraszam”, wypowiedziane w kierunku zawiedzionych wyborców. Prezydent po prostu nie ma takich zdolności manualnych, by pięścią uderzyć się we własną pierś ze słowami: „Mea culpa”. Zawiodłam, oligarchów nie poskromiłam, Litwy nie oczyściłam, nie zmodernizowałam, nie uwolniłam od korupcjogennych układów.
Cała wina w oczach samozadowolonej, jak zwykle, prezydent spada na nieudolne partie, plastikowych, skorumpowanych polityków i cynicznych biznesmenów, którzy plują na własne państwo, pardon, chciałem powiedzieć, u których zamarła wzniosła cecha „idei państwowości”.
Prezydent, u której doradców całodobowo ponoć (tak twierdziły media przynajmniej) „wisieli na telefonie” główni prokuratorzy w państwie (ilu ich tam było za długie lata rządzenia żelaznej Dalii!?), mówi po 9 latach rządzenia, że „wzruszywszy wody politycznej korupcji na szczycie, przed nami odkryła się niewidziana Litwa (neregėta Lietuva), choć wszyscy podejrzewaliśmy jej istnienie”.
Czy nie za długo tylko podejrzewaliśmy, chciałoby się zapytać panią prezydent...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Najbardziej żałosny cytat w jakże słabej prezydenturze.
Pani Prezydent po prostu okłamała wszystkich obywateli Lietuvy!!! Zrobiła show jak swego czasu Wałęsa z Kwaśniewskim kiedy na ekranach telewizorów prawie się pobili pod publiczkę a wcześniej pili razem wódkę, a dzisiaj podpisują się pod tymi samymi listami.
dzisiaj już wiadomo dlaczego Dalia wzięła pod skrzydła służby. Mając dostęp do teczek mogła wydawać odpowiednie "zalecenia" niektórym ludziom z teczkami do głosowania w ten czy inny sposób.
"Prezydent po prostu nie ma takich zdolności manualnych, by pięścią uderzyć się we własną pierś ze słowami: „Mea culpa”. Zawiodłam, oligarchów nie poskromiłam, Litwy nie oczyściłam, nie zmodernizowałam, nie uwolniłam od korupcjogennych układów."
W ogóle jest jakaś dziwna przypadłość wielu prominentnych polityków, że podczas straszenia społeczeństwa Rosją i rosyjskimi agentami "zapominają", że w swoich życiorysach mają wpisane pełnione funkcje jako "tajniak"
Ludzie słabi i mali, agresją przykrywają swoje kompleksy chcąc w ten sposób pokazać, że niby są silni. Tak samo robili wszyscy lietuvisi wyżywając się na Polakach latami ich dyskryminując.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.