Wydrukuj tę stronę

A priori niemożliwe

2018-03-08, 13:21
Oceń ten artykuł
(8 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Konferencja w Brukseli na temat bezpieczeństwa z udziałem burmistrzów europejskich miast, w których w ostatnich latach doszło do zamachów terrorystycznych, może nie otworzyła mi oczy na rzeczywistość powszechnego deficytu bezpieczeństwa, ile na rzeczywistość bezradności władz w obliczu największego zagrożenia dla zwykłych obywateli od czasu II wojny światowej.

Aby przekonać się o tym, że w Europie jest niebezpiecznie, nie trzeba brać udziału w żadnej konferencji. Wystarczy wyjść na ulicę, zajrzeć na lotnisko czy inne miejsce publiczne jakiejkolwiek europejskiej stolicy, gdzie duży odsetek mieszkańców stanowią przybylcy z Azji czy Czarnego Lądu, by przekonać się, że deficyt bezpieczeństwa jest naprawdę duży. Wymierzyć wirtualnie ten deficyt przeciętny obywatel mógłby chociażby przyglądając się niespotykanej dotąd ilości metalowych słupów, barier, betonowych bloków i innych przeszkód, które mają powstrzymać potencjalnych zamachowców. Również powszechny widok uzbrojonych po zęby antyterrorystów jest znakiem czasu świadczącym, że jest gorzej niż źle.

Na konferencji wiceburmistrz Londynu, odpowiedzialna za bezpieczeństwo, Sophie Linden powiedziała, że niedawna niesprawdzona pogłoska o możliwym zamachu terrorystycznym w centrum angielskiej stolicy wywołała panikę i popłoch wśród mieszkańców tak, że władze musiały zamknąć kilka kwartałów w sercu Londynu. Pogłoska okazała się blefem czy może przeczuleniem któregoś z „nieobojętnych a czujnych mieszkańców”, pokazała jednak stan percepcji poczucia bezpieczeństwa przez mieszkańców dużych aglomeracji miejskich w Europie. Pokazała mianowicie, że jest on gwałtownie zachwiany.

Tymczasem burmistrzowie czy merowie (nazwa włodarzy różni się w zależności od krajów pochodzenia) dzielili się swymi doświadczeniami, jak należy zagrożeniom terrorystycznym przeciwdziałać. A więc mówiono, że należy pracować nad tym, by wzmacniać czujność obywateli, zachęcać ich do tego, by reagowali nawet na najmniejsze podejrzane zachowanie potencjalnych złoczyńców. W tym celu pomocne mogą być nie tylko anonimowe telefony do stróżów porządku, ale i sieci socjalne, przy pomocy których można szybko zawiadomić i władze, i zarazem potencjalne ofiary potencjalnego zamachu. Włodarze poszkodowanych zamachami miast dzielili się na konferencji również bogatym doświadczeniem w zakresie urbanistyki, dostosowanej do potrzeb antyterrorystycznych. Mówiono, jak można zwiększyć poczucie bezpieczeństwa w miejscach publicznych - na placach, w parkach, na chodnikach przy pomocy bardzo zwyczajnych rozwiązań. Tak oto wystarczy, że w parku miejskim zamiast zwykłej ławeczki znajdzie się duża masywna ławka wykonana z żelbetonu, czy na deptaku zamiast zwyczajnej doniczki na kwiaty umieści się potężny żeliwny garnek i już jest bezpieczniej, bo rozpędzona ciężarówka terrorysty napotka niespodziewaną przeszkodę. Oczywiście w grę też wchodzą wszelkiego rodzaju słupy i słupki na chodnikach, rozmyślnie w miejscu niebezpiecznym zasadzone drzewa czy w ostateczności zwyczajny murek betonowy, który obowiązkowo musi się jakoś wpisywać w ogólny interier, najlepiej barwnie pomalowany tak, by nie tworzyć u mieszkańców wrażenia „oblężonej twierdzy”. Bo przecież nie możemy dać się zastraszyć terrorystom zrezygnować z dotychczasowego trybu życia, z uciech i zabaw, i wszelkich innych „naszych wartości”, jak mantrę powtarzano na konferencji.

Słowem, najlepiej by było pobudować bomboodporne bunkry połączone sieciami podziemnych korytarzy, na ulice wyprowadzić jeszcze gęstsze patrole antyterrorystów z bronią długą i innym pełnym ekwipunkiem i wtedy – być może – powróci do nas klimat starych dobrych czasów, kiedy nie trzeba było bać się z byle powodu puknięcia petardy. W takim kierunku zmierzała mniej więcej istota debaty nad stanem bezpieczeństwa w Europie burmistrzów i merów, w zależności od kraju pochodzenia, europejskich miast, które ucierpiały od zamachów. Debatowano o ławeczkach, murkach i słupkach i ani mru-mru o przyczynach, skąd tak nagle, można by powiedzieć, z miesiąca na miesiąc na Starym Kontynencie stało się strasznie i niebezpiecznie.

Słowo „nielegalni emigranci” omijano na konferencji z taką starannością, jak wytrawny jeździec przeszkody podczas zawodów konnych o, dajmy na to, Grand Prix Abu Dhabi. Polityczna poprawność sięgnęła takich szczytów, że aż przepoczwarzyła się w zakamuflowany totalitaryzm, przed którym przestrzegał JPII, mówiąc o demokracjach bez wartości i prawdy.

Zwykli obywatele, mieszczuchy bezpiecznej dotąd Europy zastanawiają się tymczasem, jak z niej wiać tam, gdzie nie ma terrorystów i nie potrzebne są mury ani słupy. Profesor Andrzej Nowak jakiś czas temu opisywał kuluarowe rozmowy bawarskich bankierów, którzy obradowali na jakiejś tam konferencji w Warszawie. Otóż całkiem na serio zastanawiali się ci bankierzy, czy nie czas już przenieść się mieszkać do Polski, gdzie nie spotka cię taka historia, jak żonę jednego z nich, która w Monachium poszła na zakupy do supermarketu i przez roztargnienie zapomniała zamknąć swoje auto. Po powrocie zastała go pełne osób, o których na konferencji ani mru-mru. Zadzwoniła więc zrozpaczona na policję, która – gdy przekonała się, że emigranci ją nie gwałcą – zaleciła właścicielce samochodu odwieść intruzów tam, gdzie sobie życzą i wtedy sami opuszczą pojazd.

Gdyby ktoś powiedział na konferencji burmistrzom bądź merom miast, w zależności od krajów pochodzenia, że nie będzie spokoju w ich city, dopóki spokoju nie będzie na południowych granicach Grecji, Włoch czy Hiszpanii, pewnie by nie uwierzyli. Bo niemożebne jest przecież w Brukseli łączyć zamachy i uchodźców. To jest a priori niemożliwe.

Tadeusz Andrzejewski

Komentarze   

 
#22 Tricolores 2018-03-24 14:38
Cytuję Ewa:
Język poprawności politycznej blokuje mądrą dyskusję o zagrożeniach związanych z islamskim ekstremizmem. Zachodnie elity błądzą więc po omacku i tylko odkładają rozwiązanie tematu na nieokreśloną przyszłość.


Dlatego sprytni islamiści nie wysadzają polityków brukselczyków, którzy boją się najzwyczajniej i nakazują krajom przyjmowanie uchodźców.

Zapytajcie dzisiaj Niemca, Duńczyka, Włocha czy przyjęliby ponownie uchodźców. Tylko 10% ponownie wpuściłoby ich do siebie
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#21 dyzma 2018-03-22 12:57
nie ma rzeczy niemożliwych
jest tylko brak woli i działania
albo pozorowanie działań
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#20 Ewa 2018-03-21 17:45
Język poprawności politycznej blokuje mądrą dyskusję o zagrożeniach związanych z islamskim ekstremizmem. Zachodnie elity błądzą więc po omacku i tylko odkładają rozwiązanie tematu na nieokreśloną przyszłość.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#19 leo 2018-03-21 11:40
Odwrotu już nie ma. Teraz muszą się zmagać z konsekwencjami. Bo gdzie teraz mają dać tych imigrantów.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#18 greg 2018-03-19 23:39
eurokraci potrafią godzinami gadać o niczym i unikać prawdziwych problemów, odwracać uwagę od sedna sprawy - i tak jest w tym przypadku.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#17 Dudak 2018-03-18 10:59
Niech przyjmą jeszcze więcej islamistów (plan USraela) to się więcej przekonają,bo dla nosatych przyjaciół nie ma - tylko ich własny interes.Zapamiętajcie na zawsze i nie cieszcie się ,że oni stacjonują w Polsce i na Litwie !
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#16 wkurzony 2018-03-17 17:05
Merkelowa z synkiem Francuzikiem Macronem zamiast szykować kolejne plany zmian w UE (co to za dwuosobowe władztwo Europy?) niech szukają jak naprawić to co spieprzyli
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#15 AnnA 2018-03-17 17:00
Jeżeli znajdziemy przyczynę (a wszyscy ją znamy) będziemy mogli zapobiegać. A tak to każdy udaje, że nie ma pojęcia o co chodzi.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 mer12 2018-03-17 16:44
Żałosne jest, że nikt nie szuka winnych takiego stanu bezpieczeństwa, a właściwie jego braku.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 VETO 2018-03-17 10:39
Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedzieli, że do czerwca przedstawią „mapę drogową” zasadniczej przebudowy Unii Europejskiej

Po co więc reszta państw. A czy nie powinien być to wspólny plan? To teraz Francuz z Niemką rządzą?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz