Wydrukuj tę stronę

Mamy prawo do reparacji

2017-11-07, 12:54
Oceń ten artykuł
(7 głosów)
ks. prof. Tadeusz Guz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II ks. prof. Tadeusz Guz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II Andrzej Byszuk/ Nasz Dziennik

Z ks. prof. Tadeuszem Guzem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II rozmawia Piotr Falkowski.

W debacie o reparacjach wojennych względem Polski zderzamy się z prawną kazuistyką niemieckich adwersarzy. Ponad nią stoi przecież jednak spór moralny, spór o wartości.

– W kwestii tak poważnej, jaką jest druga wojna światowa i jej skutki, należy powiedzieć, że relacja Niemcy – Polska jest bardzo jasno określona, mianowicie to Niemcy są agresorem, Niemcy podbijają Polskę i okupują całe państwo (poza częścią przejętą przez ZSRS). Obecne państwo niemieckie, czyli zjednoczone Niemcy, są dziedzicem III Rzeszy Niemieckiej, jej prawną kontynuacją. Jeszcze żyją, choć nieliczni, obywatele III Rzeszy Niemieckiej, którzy mogli ponosić osobistą odpowiedzialność za agresję Niemiec na Polskę, czyli obciąża ich osobista wina. Wśród współczesnych Niemców panuje prawie powszechne przekonanie, że obecne pokolenia obywateli niemieckich nie mają nic wspólnego z rządami III Rzeszy, agresją i rozpętaniem drugiej wojny światowej. Trzeba powiedzieć jasno, że jeśli ktoś jest obywatelem zjednoczonych Niemiec, to z tego tytułu nie dziedziczy grzechu agresji III Rzeszy na Polskę, ale dziedziczy skutki tego grzechu. Czyli tak jak zbrodnie wojenne się nie przedawniają, tak też skutki grzechów się nie przedawniają. A skutkiem tego grzechu jest m.in. zaciągnięcie gigantycznego, dosłownie niespłacalnego długu względem państwa polskiego i Narodu Polskiego, i wszystkich obywateli II Rzeczypospolitej napadniętej przez niemieckich nazistów 1 września 1939 roku, z których gros zostało unicestwionych, nie licząc cierpień i niesamowitych prześladowań, tego niesamowitego bólu okupacji. To oznacza, że Niemcy, aktualne państwo i obywatele, są Polsce, państwu i Narodowi gigantycznie dłużni.

Czyżby sam niemiecki myśliciel Immanuel Kant, który pomimo jego subiektywizmu mówi o nietykalnej godności człowieka, nie był w tym przypadku sprzymierzeńcem polskiej sprawy?

– Wyśmienicie! Ma pan redaktor rację, ponieważ Immanuel Kant, jeden z ideologicznych liderów pokoleń Niemców, sformułował tezę, że skoro człowiek posiada niezbywalną godność, to pozbawienie człowieka istnienia skutkuje niemożliwym do spłacenia długiem. Zatem Niemcy są wiecznymi dłużnikami Polski i nawet nie będą w stanie spłacić utraty jednego życia polskiego, jednego obywatela II Rzeczypospolitej, których przecież zginęło ponad 6 milionów, kilkanaście milionów zostało rozproszonych po całym globie, nie mówiąc już o gigantycznych stratach materialnych naszego Narodu i państwa.

W kwestii reparacji i innego rodzaju odszkodowań wojennych rzuca się w oczy nierówne traktowanie przez Niemcy Polaków i niemal wszystkich innych narodów poszkodowanych w drugiej wojnie światowej. Skąd taka postawa akceptacji nierówności?

– Ona wynika częściowo z naszego położenia. Niemcy doskonale zdają sobie sprawę, że są nam winni najwięcej w sensie politycznym i państwowym. Polakom, którzy znajdują się w nietypowej sytuacji geopolitycznej, jako państwu i jako narodowi zależało na tym, by powoli odbudowywać relacje między Polską a Niemcami mimo tych tragedii drugiej wojny światowej. Ponieważ przez całe dziesiątki lat, począwszy od narzuconego nam przez Związek Sowiecki komunistycznego prezydenta Bolesława Bieruta, zostaliśmy jako społeczność polska pozbawieni naszej podmiotowości narodowej, społecznej, prawnej, politycznej, państwowej. Dlatego też powoływanie się Niemców na to, że Bolesław Bierut w 1953 roku jako premier dał im słowo rezygnacji z zadośćuczynienia względem państwa polskiego, jest w świetle prawa międzynarodowego niedopuszczalne. To przecież Stalin decydował wtedy głównie o kształcie ówczesnego państwa polskiego, czyli PRL. Nawet jeśli jakiś reprezentant Polski, gdy była ona zniewolona komunizmem sowieckim, dał słowo Niemcom, że Polska rezygnuje z tego zadośćuczynienia, to jest zrozumiałe, że to zostało dokonane pod przymusem, więc w sensie prawnym ta rzekoma rezygnacja nie ma mocy wiążącej. W świetle prawa podmiot, który daje słowo, musi być wolny zarówno w sensie wyrażenia swojego stanowiska, jak i w sensie zrealizowania go. A tu my, Polacy, świadomi, jakich gigantycznych cierpień doznaliśmy ze strony Niemców, nie mogliśmy ich ze względu na zbytnie uzależnienie od Związku Sowieckiego nawet wypowiedzieć.

Niemcy mają na uwadze przede wszystkim własny interes, ale brak rozliczeń między Polską i Niemcami sprawia, że druga wojna światowa wciąż nie została całkowicie w sensie prawnym zakończona. Czy stronie niemieckiej nie powinno zależeć na zamknięciu tego rozdziału swoich dziejów?

– Wydaje mi się, że jeśli Niemcy rozumieją siebie jako podmiot cywilizowany, tzn. praworządny i sprawiedliwy, to im szybciej państwo niemieckie zdecyduje się na spłatę długów względem naszego państwa, będzie to korzystniejsze nawet dla własnej samoświadomości Niemców. Powiem tu rzecz może zaskakującą, ale to, że Niemcy w ramach UE przyczyniają się do takich bezpardonowych i bezzasadnych ataków na państwo polskie dzisiaj, to wynika z tych potężnych wyrzutów sumienia, które wielu Niemców ma do chwili obecnej względem Polaków. Te ataki aktualnych pokoleń polityków niemieckich mają ostateczne źródło w nierozwiązanym problemie zadośćuczynienia Polsce i Polakom.

Problemy tu poruszone zapewne mają swoje źródło w niemieckiej mentalności. Na czym ona w istocie polega?

– Niemcy są od przynajmniej pięciu wieków poddawane nieprawdopodobnym wyzwaniom, właściwie wyzwaniom największym, na jakie duch ludzki może być wystawiony, rozum, wolność czy w ogóle byt osobowy. Najważniejsze ideologie od XVI wieku po czasy współczesne mają swoją ojczyznę w Niemczech. Najtragiczniejsze systemy nieprawości zrodziły się w Niemczech. Z całą pewnością to najpierw ruchy religijne XVI wieku, później niemiecki idealizm przełomu XVIII i XIX wieku. Apogeum idealizmu niemieckiego jest myśl Georga W.F. Hegla, który twierdzi, że „myślenie człowieka o Bogu jest myśleniem Boga Samego o Nim Samym”. Gdy Hegel pyta się, który człowiek nadaje Absolutowi, czyli Samemu Bogu, tę najwyższą jakość Jego Boskiego bytu, to nie ma on wątpliwości, iż jest to państwo pruskie. A więc odtąd my, Niemcy, jesteśmy „über alles”. Dlaczego heglizm jest jednym z najtragiczniejszych systemów ideologicznych w dziejach świata? Dlatego, że Hegel jest pierwszym filozofem, który de facto jako ideolog ośmielił się powiedzieć w sensie pojęć filozoficznych, że pierwszym synem Boga jest diabeł. I że on jest tym, który nadaje rozwojowi Absolutu najwyższy poziom. I oczywiście, jeśli w tym ciągu myślowym pojmiemy, a tak myśli Hegel, że najważniejszą nacją jest państwo pruskie, czyli niemieckie, to jest to taka apoteoza zła, satanizmu, że rzeczywiście Niemcy stanęły przez wykluczającą się alternatywą duchową opowiedzenia się albo za Bogiem objawionym w Jezusie z Nazaretu, albo przeciwko Niemu, czyli za heglizmem – albo stawiać na Boga, albo stawiać na szatana.

Niemcy wybrały drugą opcję?

– Pierwszym, który w sposób systemowy, filozoficzny, wprowadził Niemcy na drogę systemowej satanizacji, był właśnie Hegel. Dalej następuje cały ciąg przyczynowy dalszego usprzeczniania Niemiec jako Niemiec. Karol Marks i Fryderyk Engels nadali materialistyczną interpretację dialektyce heglowskiej, co oznacza, że priorytet bytowy przed innymi obszarami ludzkiej działalności zyskała ekonomia. Fryderyk Nietzsche, kolejny tragiczny myśliciel niemiecki, byłby nie do pomyślenia, gdyby przed nim nie działał Hegel. Także inni myśliciele, jak Martin Heidegger, nie mieliby racji bytu, gdyby nie istniał Hegel. Heidegger upatrywał w Adolfie Hitlerze ucieleśnionego prawa w sensie absolutnym. Taka niedorzeczność nigdy nie miałaby miejsca, gdyby Heidegger nie miał Hegla za swojego poprzednika i ojca. Również Zygmunt Freud należy do tej linii ideologicznej, chociaż nieco zmodyfikowanej. Wreszcie ideolodzy III Rzeszy – to wszystko partycypuje w jednym szeroko pojętym nurcie niemieckiego myślenia, który ma najistotniejsze znaczenie dla tak tragicznych dziejów „duszy niemieckiej”, czego do dzisiaj niektórzy prawi Niemcy nie potrafią zrozumieć i pytają wciąż zszokowani: „Jak to było możliwe, żeby Hitler dokonał takiego poniżenia Niemiec jako narodu filozofów, poetów i kompozytorów?”

Czy może Ksiądz Profesor wskazać jakieś pozytywne przykłady niemieckich myślicieli?

– Dziś w Niemczech ktoś, kto krytykuje Hegla, jest, można powiedzieć, wyjątkowym Niemcem, który złamał paradygmat wewnętrznej duchowości i samoświadomości własnego narodu, czyli dokonał zdrady narodowej. Są też, owszem, tacy Niemcy, którzy są niesamowicie szlachetni i bardzo przyjaźni Polsce, czego dali wiele dowodów. Ale niestety to „ukąszenie” heglowskie praktycznie dosięga zdecydowanej większości Niemców. Byli myśliciele, którzy opowiedzieli się przeciw negatywnemu paradygmatowi ideologicznemu Niemiec, czyli przeciw ruchom religijnym XVI stulecia, przeciw heglizmowi i jego odpryskom czy też przeciw nazizmowi, opłacając taką postawę śmiercią czy prześladowaniami. Klasycznym przykładem sprzeciwu wobec Hegla wewnątrz Niemiec jest filozof Gustav Siewerth. Był uczniem Heideggera. Najpierw jak każdy przeciętny Niemiec był zagorzałym zwolennikiem idealizmu heglowskiego, a później zorientował się, że niestety myśli św. Tomasza z Akwinu nie da się pogodzić z Heglem, co było jego pierwotnym pragnieniem, ponieważ wyrósł w rodzinie katolickiej we Frankfurcie nad Menem. Odrzucił więc Hegla, postawił na Heideggera, ale pod koniec życia załamała mu się próba syntezy myśli katolickiej i z Heideggerem, który nigdy nie zerwał swojej przyjaźni ze zbrodniami ideologów niemieckich, co skutkowało m.in. wydaleniem z uniwersytetu. Wybitny filozof Siewerth dostrzegł, że takie powiązanie jest niedorzecznością, odrzucił więc też myśl Martina Heideggera. Alianci, wiedząc o jego zasługach, wiedząc, że myśli inaczej, powołali go na rektora założyciela dwóch wyższych szkół pedagogicznych: w Akwizgranie i Fryburgu Bryzgowijskim, gdzie spełnił świetną rolę, wychował wielu dobrych pedagogów niemieckich. Trzeba wymienić też bohaterskie postacie św. Edyty Stein i Dietricha von Hildebranda, które miały cywilną i intelektualną odwagę myślenia do złamania niemieckiego paradygmatu określonego przez Hegla – głównie dlatego, że zwróciły się ku katolicyzmowi.

Czy ta podbudowana heglizmem absolutyzacja państwa ciągle kształtuje świadomość obywatelską Niemców, nawet po wszystkich społecznych rewolucjach i wejściu w wielokulturowość?

– Tak. Nie ma w całej historii Niemiec innego myśliciela, który by doprowadziłby do tak absolutnej tożsamości między państwem a obywatelem niemieckim jak Hegel. Pisze on w „Zasadach filozofii prawa”, że państwo jest uzewnętrznioną wolą samego Boga. Więc jeżeli Hegel przypisuje państwu atrybuty boskie, wywyższa państwo pruskie, żeby było Absolutem, to wprowadzenie tego typu ideologii w mentalność niemiecką prowadzi do takich dewiacji, że przeciętny Niemiec nie dostrzega zasadniczej różnicy między sobą a państwem. Mówi: moje państwo jest mną, a ja jestem państwem.

Szczególną rolę w niemieckiej mentalności pełni też prawo. Ale jak to się dzieje, że tak łatwo przychodzi Niemcom manipulowanie prawem?

– Hegel uczył ich, że do istoty prawdy przynależy kłamstwo, a kłamstwo w swojej naturze jest prawdą. Jeżeli przeniesiemy ten sposób argumentacji na płaszczyznę rozumienia prawa, to dla przeciętnego Niemca ukształtowanego na bazie heglizmu prawo jest bezprawiem, a bezprawie jest prawem. Teraz wszystko zależy od tego, czy to jest korzystne dla Niemców, czy nie. Jeśli coś jest korzystne dla Niemców, to musi mieć kształt prawa, jeżeli coś jest niekorzystne dla Niemców, na przykład domaganie się przez państwo polskie słusznych, prawych, sprawiedliwych reparacji, to próbuje się przekonywać, iż jest to bezprawie. Nie ma cienia wątpliwości, że jak nie przedawniają się zbrodnie przeciw ludzkości, tak nie przedawniają się skutki zbrodni przeciw ludzkości. Stąd jako Polacy powinniśmy na gruncie prawa naturalnego i prawa międzynarodowego wystosować obiektywne żądania względem państwa niemieckiego nie tylko moralne, ale i materialne w celu uzyskania sprawiedliwego zadośćuczynienia za poniesione straty, bo, jak powiedzieliśmy, Niemcy pozostaną wobec Polski wiecznymi dłużnikami i nigdy nie spłacą nam sprawiedliwych sum w odniesieniu do strat osobowych i materialnych.

Co by Ksiądz Profesor doradził polskim politykom i dyplomatom, którzy o te sprawiedliwe zadośćuczynienie będą zabiegać?

– Z całą pewnością państwo polskie powinno dokonać realistycznej oceny strat w latach 1939-1945 i powinno je po prostu obecnemu rządowi zjednoczonych Niemiec przedłożyć bardzo rzeczowo, uprzejmie, bez wdawania się w większe dysputy. Państwo polskie powinno zachować zimną krew, nie poddać się żadnym prowokacjom, których Niemcy – świetnie wykształceni na heglizmie – są w stanie dokonywać, także na arenie UE. Wierzę, że mają tyle honoru, by ten dług spłacić, w przeciwnym razie muszą się liczyć z obiektywnym zarzutem ze strony polskiej, iż kontynuują na swój sposób zbrodniczą historię swoich praojców, o czym świadczą np. fakty braku zgody obecnych Niemiec na uregulowanie kwestii polskiej jako mniejszości narodowej w swoim państwie, skasowanej i okradzionej całkowicie z majątku przez III Rzeszę Niemiecką, oraz rozpowszechnianie kłamstwa o „polskich obozach koncentracyjnych”. A jeżeli byłyby z reparacjami jakieś poważniejsze problemy, to po to są trybunały międzynarodowe, by sprawiedliwie rozsądzać tego typu sprawy, jak uczynił to Trybunał w Norymberdze w odniesieniu do najważniejszych sprawców zbrodni niemieckich nazistów.

Od lat mówi się o pojednaniu polsko-niemieckim, choć bywa ono fasadowe i instrumentalizowane politycznie. Jakie warunki muszą być spełnione, żeby nastąpiło prawdziwe zrozumienie i zgoda między naszymi narodami?

– Nad tym trzeba będzie pracować w wielu pokoleniach i Polaków, i Niemców. Po pierwsze, według mnie, krokiem milowym było wyciągnięcie ręki przez Episkopat Polski w kontekście Tysiąclecia Chrztu Polski, kiedy to Prymas Tysiąclecia wypowiedział te słynne słowa: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Tę linię powinniśmy i w naszych pokoleniach kontynuować, ale wielopłaszczyznowo, i w sensie moralnym, i w sensie religijnym, i w sensie finansowym, gospodarczym. Na pewno Niemcom powinno zależeć na bardzo bliskiej współpracy, ale na zasadzie prawdziwego partnerstwa. Żeby Niemcy wreszcie uznały państwo polskie za partnera, bo ja osobiście mam wątpliwości, czy państwo niemieckie dotychczas kiedykolwiek uznało Polskę za partnera. Wydaje mi się, że Polska uczyniła bardzo dużo w kierunku Niemiec. Większość Polaków jako katolików przebaczyła te zbrodnie przeciw ludzkości, których wielu Niemców dopuściło się na obywatelach polskich, to jest Narodzie Polskim i mniejszościach narodowych w Polsce. Uważam jednak, że większość odpowiedzialności i olbrzymią pracę mają przed sobą Niemcy i jako państwo, i jako społeczeństwo, i jako naród niemiecki. Muszą włożyć olbrzymią inwestycję w sensie moralnym, duchowym i religijnym, i także politycznym, państwowym, finansowym, by dawać nie tylko sygnały zbliżenia się do Polski jako partnera, lecz także dostarczenia przekonujących dowodów, że traktują Polskę poważnie. Jednym z najbardziej konkretnych dowodów tego będzie jasno określona wola państwa niemieckiego, żeby bezwarunkowo zaproponować Polsce spłatę tych należności, które jakoś po ludzku można oszacować. To uznałbym za koronny dowód na to, że Niemcy zmieniają swoją mentalność w stosunku do Polski. A ona jest bardzo trudna, bardzo bolesna. Rana polska w niemieckiej duszy jest nieprawdopodobnie głęboka. Jest tylko być może jedna rana głębsza: ta w stosunku do Pana Boga.

2017-10-28

Komentarze   

 
#20 M.R. 2017-11-14 11:14
Też mam poważne wątpliwości, czy państwo niemieckie dotychczas kiedykolwiek uznało Polskę za partnera. Raczej jest to ciągłe spoglądanie z góry i rozgrywanie własnych interesów, często z Rosją ponad głowami Polaków. Tak był w historii tak jest i teraz, na przykład Nord Stream.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#19 ster 2017-11-05 12:39
"Niemcy w ramach UE przyczyniają się do takich bezpardonowych i bezzasadnych ataków na państwo polskie dzisiaj, to wynika z tych potężnych wyrzutów sumienia, które wielu Niemców ma do chwili obecnej względem Polaków."

To się zgadza. Zobaczcie, że z Litwinami i Ukraińcami jest tak samo. Też mają kompleksy i dlatego są agresywnie nastawieni do nas
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#18 ba 2017-11-02 14:41
Oczywiście, że mamy prawo domagać się reparacji. polska do roku 1989 nie była suwerennym państwem co głosi preambuła Konstytucji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#17 Justyna 2017-11-02 14:04
Polsce zarzuca się brak praworządności, a niech KE zbada sprawę np. niemieckich Jugendamtów urzędów ds. dzieci i młodzieży, które na swoje potrzeby zaanektował Hitler.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#16 straszne 2017-11-02 12:51
"Wśród współczesnych Niemców panuje prawie powszechne przekonanie, że obecne pokolenia obywateli niemieckich nie mają nic wspólnego z rządami III Rzeszy, agresją i rozpętaniem drugiej wojny światowej."

A 47% młodych Niemców nie wie o istnieniu obozów koncentracyjnych. Tymczasem to Niemcy dążą do stworzenia podręcznika wspólnej historii Europy i sa głównym prowodyrem utworzenia zakłamanego Muzeum Historii Europy
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#15 oki 2017-11-02 12:10
wszystko zależy od Niemców czy chcą by ta hańba dalej za nimi się wlekła.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 Tomasz z Hamburga 2017-11-01 11:03
"Trzeba powiedzieć jasno, że jeśli ktoś jest obywatelem zjednoczonych Niemiec, to z tego tytułu nie dziedziczy grzechu agresji III Rzeszy na Polskę, ale dziedziczy skutki tego grzechu. Czyli tak jak zbrodnie wojenne się nie przedawniają, tak też skutki grzechów się nie przedawniają (...) To oznacza, że Niemcy, aktualne państwo i obywatele, są Polsce, państwu i Narodowi gigantycznie dłużni."

A tymczasem Merkel i inni politycy upominają Polskę, suwerenne państwo i próbują nim dyrygować. Na to nigdy zgody nie będzie. Jesteśmy niepodległym państwem i dumnym narodem. Niemcy niech o tym pamiętają
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 qwer 2017-10-31 19:27
Niemcy wywołały dwie wojny i ponieśli takie 'konsekwencje', że dziś sa jednym z najbogatszych państw i dyktują warunki innym
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 mac56 2017-10-31 15:55
PRL się zrzekła roszczeń, ale PRL to nie była Polska i prawa do decydowania w tej kwestii nie miała
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 08/15 2017-10-31 07:26
Cytuję Młynarz:
8/15 chyba kpisz z tą odpowiedzią. Skąd Ty czerpiesz wiedzę???

Popatrz sobie choćby tu: http://dzielautracone.gov.pl

Zniszczone miasta, pomniki, pałace, kościoły...
Krzysztof kopeć:Nie wiadomo też, co się stało z 20 tonami złota Banku Polskiego, które znajdowało się w depozytach zagranicznych przed wybuchem II wojny światowej. Na co zostały wydane 3,8 ton złota, które pozostawiono w 1939 roku w Dubnie do dyspozycji rządu polskiego?


Nie kpię. Sugerowałabym Ci nieśmiało, żebyś czytał moje posty ze zrozumieniem.Napisałam o polskich skarbach narodowych wywiezionych przez polskie władze w 1939r
Nie napisałan nic o dobrach zrabowanych przez Niemcy - które nie chcą oddać. Jak jakieś zrabowane dzieło się gdzieś znajdzie - jest odzyskiwane.Po to jest ten rejestr dóbr utraconych.Napisałam także o polskim złocie wywiezionym w 1939r do Anglii i złocie zdeponowanym po 1990r a nie żadnym innym. Co do reszty się nie wypowiadałam bo nie jest jasne kto je miał, ile i czy rzeczywiście nie chce oddać. A może już oddał?
Zapewniam Cię, że swojej wiedzy nie czerpię czytając bezkrytycznie wpisy różnych ludzików na forach internetowych.
A tak na marginesie: nie udało mi się ustalić czyją w ł a s n o ś c i ą przed IIWW był pałac, w którym mieści się teraz ambasada RP na Litwie. Czy wiesz coś o tym? A może ktoś z Szanownych Wilnian mi pomoże?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz