Mamy prawo do reparacji

2017-11-07, 12:54
Oceń ten artykuł
(7 głosów)
ks. prof. Tadeusz Guz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II ks. prof. Tadeusz Guz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II Andrzej Byszuk/ Nasz Dziennik

Z ks. prof. Tadeuszem Guzem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II rozmawia Piotr Falkowski.

W debacie o reparacjach wojennych względem Polski zderzamy się z prawną kazuistyką niemieckich adwersarzy. Ponad nią stoi przecież jednak spór moralny, spór o wartości.

– W kwestii tak poważnej, jaką jest druga wojna światowa i jej skutki, należy powiedzieć, że relacja Niemcy – Polska jest bardzo jasno określona, mianowicie to Niemcy są agresorem, Niemcy podbijają Polskę i okupują całe państwo (poza częścią przejętą przez ZSRS). Obecne państwo niemieckie, czyli zjednoczone Niemcy, są dziedzicem III Rzeszy Niemieckiej, jej prawną kontynuacją. Jeszcze żyją, choć nieliczni, obywatele III Rzeszy Niemieckiej, którzy mogli ponosić osobistą odpowiedzialność za agresję Niemiec na Polskę, czyli obciąża ich osobista wina. Wśród współczesnych Niemców panuje prawie powszechne przekonanie, że obecne pokolenia obywateli niemieckich nie mają nic wspólnego z rządami III Rzeszy, agresją i rozpętaniem drugiej wojny światowej. Trzeba powiedzieć jasno, że jeśli ktoś jest obywatelem zjednoczonych Niemiec, to z tego tytułu nie dziedziczy grzechu agresji III Rzeszy na Polskę, ale dziedziczy skutki tego grzechu. Czyli tak jak zbrodnie wojenne się nie przedawniają, tak też skutki grzechów się nie przedawniają. A skutkiem tego grzechu jest m.in. zaciągnięcie gigantycznego, dosłownie niespłacalnego długu względem państwa polskiego i Narodu Polskiego, i wszystkich obywateli II Rzeczypospolitej napadniętej przez niemieckich nazistów 1 września 1939 roku, z których gros zostało unicestwionych, nie licząc cierpień i niesamowitych prześladowań, tego niesamowitego bólu okupacji. To oznacza, że Niemcy, aktualne państwo i obywatele, są Polsce, państwu i Narodowi gigantycznie dłużni.

Czyżby sam niemiecki myśliciel Immanuel Kant, który pomimo jego subiektywizmu mówi o nietykalnej godności człowieka, nie był w tym przypadku sprzymierzeńcem polskiej sprawy?

– Wyśmienicie! Ma pan redaktor rację, ponieważ Immanuel Kant, jeden z ideologicznych liderów pokoleń Niemców, sformułował tezę, że skoro człowiek posiada niezbywalną godność, to pozbawienie człowieka istnienia skutkuje niemożliwym do spłacenia długiem. Zatem Niemcy są wiecznymi dłużnikami Polski i nawet nie będą w stanie spłacić utraty jednego życia polskiego, jednego obywatela II Rzeczypospolitej, których przecież zginęło ponad 6 milionów, kilkanaście milionów zostało rozproszonych po całym globie, nie mówiąc już o gigantycznych stratach materialnych naszego Narodu i państwa.

W kwestii reparacji i innego rodzaju odszkodowań wojennych rzuca się w oczy nierówne traktowanie przez Niemcy Polaków i niemal wszystkich innych narodów poszkodowanych w drugiej wojnie światowej. Skąd taka postawa akceptacji nierówności?

– Ona wynika częściowo z naszego położenia. Niemcy doskonale zdają sobie sprawę, że są nam winni najwięcej w sensie politycznym i państwowym. Polakom, którzy znajdują się w nietypowej sytuacji geopolitycznej, jako państwu i jako narodowi zależało na tym, by powoli odbudowywać relacje między Polską a Niemcami mimo tych tragedii drugiej wojny światowej. Ponieważ przez całe dziesiątki lat, począwszy od narzuconego nam przez Związek Sowiecki komunistycznego prezydenta Bolesława Bieruta, zostaliśmy jako społeczność polska pozbawieni naszej podmiotowości narodowej, społecznej, prawnej, politycznej, państwowej. Dlatego też powoływanie się Niemców na to, że Bolesław Bierut w 1953 roku jako premier dał im słowo rezygnacji z zadośćuczynienia względem państwa polskiego, jest w świetle prawa międzynarodowego niedopuszczalne. To przecież Stalin decydował wtedy głównie o kształcie ówczesnego państwa polskiego, czyli PRL. Nawet jeśli jakiś reprezentant Polski, gdy była ona zniewolona komunizmem sowieckim, dał słowo Niemcom, że Polska rezygnuje z tego zadośćuczynienia, to jest zrozumiałe, że to zostało dokonane pod przymusem, więc w sensie prawnym ta rzekoma rezygnacja nie ma mocy wiążącej. W świetle prawa podmiot, który daje słowo, musi być wolny zarówno w sensie wyrażenia swojego stanowiska, jak i w sensie zrealizowania go. A tu my, Polacy, świadomi, jakich gigantycznych cierpień doznaliśmy ze strony Niemców, nie mogliśmy ich ze względu na zbytnie uzależnienie od Związku Sowieckiego nawet wypowiedzieć.

Niemcy mają na uwadze przede wszystkim własny interes, ale brak rozliczeń między Polską i Niemcami sprawia, że druga wojna światowa wciąż nie została całkowicie w sensie prawnym zakończona. Czy stronie niemieckiej nie powinno zależeć na zamknięciu tego rozdziału swoich dziejów?

– Wydaje mi się, że jeśli Niemcy rozumieją siebie jako podmiot cywilizowany, tzn. praworządny i sprawiedliwy, to im szybciej państwo niemieckie zdecyduje się na spłatę długów względem naszego państwa, będzie to korzystniejsze nawet dla własnej samoświadomości Niemców. Powiem tu rzecz może zaskakującą, ale to, że Niemcy w ramach UE przyczyniają się do takich bezpardonowych i bezzasadnych ataków na państwo polskie dzisiaj, to wynika z tych potężnych wyrzutów sumienia, które wielu Niemców ma do chwili obecnej względem Polaków. Te ataki aktualnych pokoleń polityków niemieckich mają ostateczne źródło w nierozwiązanym problemie zadośćuczynienia Polsce i Polakom.

Problemy tu poruszone zapewne mają swoje źródło w niemieckiej mentalności. Na czym ona w istocie polega?

– Niemcy są od przynajmniej pięciu wieków poddawane nieprawdopodobnym wyzwaniom, właściwie wyzwaniom największym, na jakie duch ludzki może być wystawiony, rozum, wolność czy w ogóle byt osobowy. Najważniejsze ideologie od XVI wieku po czasy współczesne mają swoją ojczyznę w Niemczech. Najtragiczniejsze systemy nieprawości zrodziły się w Niemczech. Z całą pewnością to najpierw ruchy religijne XVI wieku, później niemiecki idealizm przełomu XVIII i XIX wieku. Apogeum idealizmu niemieckiego jest myśl Georga W.F. Hegla, który twierdzi, że „myślenie człowieka o Bogu jest myśleniem Boga Samego o Nim Samym”. Gdy Hegel pyta się, który człowiek nadaje Absolutowi, czyli Samemu Bogu, tę najwyższą jakość Jego Boskiego bytu, to nie ma on wątpliwości, iż jest to państwo pruskie. A więc odtąd my, Niemcy, jesteśmy „über alles”. Dlaczego heglizm jest jednym z najtragiczniejszych systemów ideologicznych w dziejach świata? Dlatego, że Hegel jest pierwszym filozofem, który de facto jako ideolog ośmielił się powiedzieć w sensie pojęć filozoficznych, że pierwszym synem Boga jest diabeł. I że on jest tym, który nadaje rozwojowi Absolutu najwyższy poziom. I oczywiście, jeśli w tym ciągu myślowym pojmiemy, a tak myśli Hegel, że najważniejszą nacją jest państwo pruskie, czyli niemieckie, to jest to taka apoteoza zła, satanizmu, że rzeczywiście Niemcy stanęły przez wykluczającą się alternatywą duchową opowiedzenia się albo za Bogiem objawionym w Jezusie z Nazaretu, albo przeciwko Niemu, czyli za heglizmem – albo stawiać na Boga, albo stawiać na szatana.

Niemcy wybrały drugą opcję?

– Pierwszym, który w sposób systemowy, filozoficzny, wprowadził Niemcy na drogę systemowej satanizacji, był właśnie Hegel. Dalej następuje cały ciąg przyczynowy dalszego usprzeczniania Niemiec jako Niemiec. Karol Marks i Fryderyk Engels nadali materialistyczną interpretację dialektyce heglowskiej, co oznacza, że priorytet bytowy przed innymi obszarami ludzkiej działalności zyskała ekonomia. Fryderyk Nietzsche, kolejny tragiczny myśliciel niemiecki, byłby nie do pomyślenia, gdyby przed nim nie działał Hegel. Także inni myśliciele, jak Martin Heidegger, nie mieliby racji bytu, gdyby nie istniał Hegel. Heidegger upatrywał w Adolfie Hitlerze ucieleśnionego prawa w sensie absolutnym. Taka niedorzeczność nigdy nie miałaby miejsca, gdyby Heidegger nie miał Hegla za swojego poprzednika i ojca. Również Zygmunt Freud należy do tej linii ideologicznej, chociaż nieco zmodyfikowanej. Wreszcie ideolodzy III Rzeszy – to wszystko partycypuje w jednym szeroko pojętym nurcie niemieckiego myślenia, który ma najistotniejsze znaczenie dla tak tragicznych dziejów „duszy niemieckiej”, czego do dzisiaj niektórzy prawi Niemcy nie potrafią zrozumieć i pytają wciąż zszokowani: „Jak to było możliwe, żeby Hitler dokonał takiego poniżenia Niemiec jako narodu filozofów, poetów i kompozytorów?”

Czy może Ksiądz Profesor wskazać jakieś pozytywne przykłady niemieckich myślicieli?

– Dziś w Niemczech ktoś, kto krytykuje Hegla, jest, można powiedzieć, wyjątkowym Niemcem, który złamał paradygmat wewnętrznej duchowości i samoświadomości własnego narodu, czyli dokonał zdrady narodowej. Są też, owszem, tacy Niemcy, którzy są niesamowicie szlachetni i bardzo przyjaźni Polsce, czego dali wiele dowodów. Ale niestety to „ukąszenie” heglowskie praktycznie dosięga zdecydowanej większości Niemców. Byli myśliciele, którzy opowiedzieli się przeciw negatywnemu paradygmatowi ideologicznemu Niemiec, czyli przeciw ruchom religijnym XVI stulecia, przeciw heglizmowi i jego odpryskom czy też przeciw nazizmowi, opłacając taką postawę śmiercią czy prześladowaniami. Klasycznym przykładem sprzeciwu wobec Hegla wewnątrz Niemiec jest filozof Gustav Siewerth. Był uczniem Heideggera. Najpierw jak każdy przeciętny Niemiec był zagorzałym zwolennikiem idealizmu heglowskiego, a później zorientował się, że niestety myśli św. Tomasza z Akwinu nie da się pogodzić z Heglem, co było jego pierwotnym pragnieniem, ponieważ wyrósł w rodzinie katolickiej we Frankfurcie nad Menem. Odrzucił więc Hegla, postawił na Heideggera, ale pod koniec życia załamała mu się próba syntezy myśli katolickiej i z Heideggerem, który nigdy nie zerwał swojej przyjaźni ze zbrodniami ideologów niemieckich, co skutkowało m.in. wydaleniem z uniwersytetu. Wybitny filozof Siewerth dostrzegł, że takie powiązanie jest niedorzecznością, odrzucił więc też myśl Martina Heideggera. Alianci, wiedząc o jego zasługach, wiedząc, że myśli inaczej, powołali go na rektora założyciela dwóch wyższych szkół pedagogicznych: w Akwizgranie i Fryburgu Bryzgowijskim, gdzie spełnił świetną rolę, wychował wielu dobrych pedagogów niemieckich. Trzeba wymienić też bohaterskie postacie św. Edyty Stein i Dietricha von Hildebranda, które miały cywilną i intelektualną odwagę myślenia do złamania niemieckiego paradygmatu określonego przez Hegla – głównie dlatego, że zwróciły się ku katolicyzmowi.

Czy ta podbudowana heglizmem absolutyzacja państwa ciągle kształtuje świadomość obywatelską Niemców, nawet po wszystkich społecznych rewolucjach i wejściu w wielokulturowość?

– Tak. Nie ma w całej historii Niemiec innego myśliciela, który by doprowadziłby do tak absolutnej tożsamości między państwem a obywatelem niemieckim jak Hegel. Pisze on w „Zasadach filozofii prawa”, że państwo jest uzewnętrznioną wolą samego Boga. Więc jeżeli Hegel przypisuje państwu atrybuty boskie, wywyższa państwo pruskie, żeby było Absolutem, to wprowadzenie tego typu ideologii w mentalność niemiecką prowadzi do takich dewiacji, że przeciętny Niemiec nie dostrzega zasadniczej różnicy między sobą a państwem. Mówi: moje państwo jest mną, a ja jestem państwem.

Szczególną rolę w niemieckiej mentalności pełni też prawo. Ale jak to się dzieje, że tak łatwo przychodzi Niemcom manipulowanie prawem?

– Hegel uczył ich, że do istoty prawdy przynależy kłamstwo, a kłamstwo w swojej naturze jest prawdą. Jeżeli przeniesiemy ten sposób argumentacji na płaszczyznę rozumienia prawa, to dla przeciętnego Niemca ukształtowanego na bazie heglizmu prawo jest bezprawiem, a bezprawie jest prawem. Teraz wszystko zależy od tego, czy to jest korzystne dla Niemców, czy nie. Jeśli coś jest korzystne dla Niemców, to musi mieć kształt prawa, jeżeli coś jest niekorzystne dla Niemców, na przykład domaganie się przez państwo polskie słusznych, prawych, sprawiedliwych reparacji, to próbuje się przekonywać, iż jest to bezprawie. Nie ma cienia wątpliwości, że jak nie przedawniają się zbrodnie przeciw ludzkości, tak nie przedawniają się skutki zbrodni przeciw ludzkości. Stąd jako Polacy powinniśmy na gruncie prawa naturalnego i prawa międzynarodowego wystosować obiektywne żądania względem państwa niemieckiego nie tylko moralne, ale i materialne w celu uzyskania sprawiedliwego zadośćuczynienia za poniesione straty, bo, jak powiedzieliśmy, Niemcy pozostaną wobec Polski wiecznymi dłużnikami i nigdy nie spłacą nam sprawiedliwych sum w odniesieniu do strat osobowych i materialnych.

Co by Ksiądz Profesor doradził polskim politykom i dyplomatom, którzy o te sprawiedliwe zadośćuczynienie będą zabiegać?

– Z całą pewnością państwo polskie powinno dokonać realistycznej oceny strat w latach 1939-1945 i powinno je po prostu obecnemu rządowi zjednoczonych Niemiec przedłożyć bardzo rzeczowo, uprzejmie, bez wdawania się w większe dysputy. Państwo polskie powinno zachować zimną krew, nie poddać się żadnym prowokacjom, których Niemcy – świetnie wykształceni na heglizmie – są w stanie dokonywać, także na arenie UE. Wierzę, że mają tyle honoru, by ten dług spłacić, w przeciwnym razie muszą się liczyć z obiektywnym zarzutem ze strony polskiej, iż kontynuują na swój sposób zbrodniczą historię swoich praojców, o czym świadczą np. fakty braku zgody obecnych Niemiec na uregulowanie kwestii polskiej jako mniejszości narodowej w swoim państwie, skasowanej i okradzionej całkowicie z majątku przez III Rzeszę Niemiecką, oraz rozpowszechnianie kłamstwa o „polskich obozach koncentracyjnych”. A jeżeli byłyby z reparacjami jakieś poważniejsze problemy, to po to są trybunały międzynarodowe, by sprawiedliwie rozsądzać tego typu sprawy, jak uczynił to Trybunał w Norymberdze w odniesieniu do najważniejszych sprawców zbrodni niemieckich nazistów.

Od lat mówi się o pojednaniu polsko-niemieckim, choć bywa ono fasadowe i instrumentalizowane politycznie. Jakie warunki muszą być spełnione, żeby nastąpiło prawdziwe zrozumienie i zgoda między naszymi narodami?

– Nad tym trzeba będzie pracować w wielu pokoleniach i Polaków, i Niemców. Po pierwsze, według mnie, krokiem milowym było wyciągnięcie ręki przez Episkopat Polski w kontekście Tysiąclecia Chrztu Polski, kiedy to Prymas Tysiąclecia wypowiedział te słynne słowa: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Tę linię powinniśmy i w naszych pokoleniach kontynuować, ale wielopłaszczyznowo, i w sensie moralnym, i w sensie religijnym, i w sensie finansowym, gospodarczym. Na pewno Niemcom powinno zależeć na bardzo bliskiej współpracy, ale na zasadzie prawdziwego partnerstwa. Żeby Niemcy wreszcie uznały państwo polskie za partnera, bo ja osobiście mam wątpliwości, czy państwo niemieckie dotychczas kiedykolwiek uznało Polskę za partnera. Wydaje mi się, że Polska uczyniła bardzo dużo w kierunku Niemiec. Większość Polaków jako katolików przebaczyła te zbrodnie przeciw ludzkości, których wielu Niemców dopuściło się na obywatelach polskich, to jest Narodzie Polskim i mniejszościach narodowych w Polsce. Uważam jednak, że większość odpowiedzialności i olbrzymią pracę mają przed sobą Niemcy i jako państwo, i jako społeczeństwo, i jako naród niemiecki. Muszą włożyć olbrzymią inwestycję w sensie moralnym, duchowym i religijnym, i także politycznym, państwowym, finansowym, by dawać nie tylko sygnały zbliżenia się do Polski jako partnera, lecz także dostarczenia przekonujących dowodów, że traktują Polskę poważnie. Jednym z najbardziej konkretnych dowodów tego będzie jasno określona wola państwa niemieckiego, żeby bezwarunkowo zaproponować Polsce spłatę tych należności, które jakoś po ludzku można oszacować. To uznałbym za koronny dowód na to, że Niemcy zmieniają swoją mentalność w stosunku do Polski. A ona jest bardzo trudna, bardzo bolesna. Rana polska w niemieckiej duszy jest nieprawdopodobnie głęboka. Jest tylko być może jedna rana głębsza: ta w stosunku do Pana Boga.

2017-10-28

Komentarze   

 
#20 M.R. 2017-11-14 11:14
Też mam poważne wątpliwości, czy państwo niemieckie dotychczas kiedykolwiek uznało Polskę za partnera. Raczej jest to ciągłe spoglądanie z góry i rozgrywanie własnych interesów, często z Rosją ponad głowami Polaków. Tak był w historii tak jest i teraz, na przykład Nord Stream.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#19 ster 2017-11-05 12:39
"Niemcy w ramach UE przyczyniają się do takich bezpardonowych i bezzasadnych ataków na państwo polskie dzisiaj, to wynika z tych potężnych wyrzutów sumienia, które wielu Niemców ma do chwili obecnej względem Polaków."

To się zgadza. Zobaczcie, że z Litwinami i Ukraińcami jest tak samo. Też mają kompleksy i dlatego są agresywnie nastawieni do nas
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#18 ba 2017-11-02 14:41
Oczywiście, że mamy prawo domagać się reparacji. polska do roku 1989 nie była suwerennym państwem co głosi preambuła Konstytucji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#17 Justyna 2017-11-02 14:04
Polsce zarzuca się brak praworządności, a niech KE zbada sprawę np. niemieckich Jugendamtów urzędów ds. dzieci i młodzieży, które na swoje potrzeby zaanektował Hitler.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#16 straszne 2017-11-02 12:51
"Wśród współczesnych Niemców panuje prawie powszechne przekonanie, że obecne pokolenia obywateli niemieckich nie mają nic wspólnego z rządami III Rzeszy, agresją i rozpętaniem drugiej wojny światowej."

A 47% młodych Niemców nie wie o istnieniu obozów koncentracyjnych. Tymczasem to Niemcy dążą do stworzenia podręcznika wspólnej historii Europy i sa głównym prowodyrem utworzenia zakłamanego Muzeum Historii Europy
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#15 oki 2017-11-02 12:10
wszystko zależy od Niemców czy chcą by ta hańba dalej za nimi się wlekła.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 Tomasz z Hamburga 2017-11-01 11:03
"Trzeba powiedzieć jasno, że jeśli ktoś jest obywatelem zjednoczonych Niemiec, to z tego tytułu nie dziedziczy grzechu agresji III Rzeszy na Polskę, ale dziedziczy skutki tego grzechu. Czyli tak jak zbrodnie wojenne się nie przedawniają, tak też skutki grzechów się nie przedawniają (...) To oznacza, że Niemcy, aktualne państwo i obywatele, są Polsce, państwu i Narodowi gigantycznie dłużni."

A tymczasem Merkel i inni politycy upominają Polskę, suwerenne państwo i próbują nim dyrygować. Na to nigdy zgody nie będzie. Jesteśmy niepodległym państwem i dumnym narodem. Niemcy niech o tym pamiętają
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 qwer 2017-10-31 19:27
Niemcy wywołały dwie wojny i ponieśli takie 'konsekwencje', że dziś sa jednym z najbogatszych państw i dyktują warunki innym
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 mac56 2017-10-31 15:55
PRL się zrzekła roszczeń, ale PRL to nie była Polska i prawa do decydowania w tej kwestii nie miała
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 08/15 2017-10-31 07:26
Cytuję Młynarz:
8/15 chyba kpisz z tą odpowiedzią. Skąd Ty czerpiesz wiedzę???

Popatrz sobie choćby tu: http://dzielautracone.gov.pl

Zniszczone miasta, pomniki, pałace, kościoły...
Krzysztof kopeć:Nie wiadomo też, co się stało z 20 tonami złota Banku Polskiego, które znajdowało się w depozytach zagranicznych przed wybuchem II wojny światowej. Na co zostały wydane 3,8 ton złota, które pozostawiono w 1939 roku w Dubnie do dyspozycji rządu polskiego?


Nie kpię. Sugerowałabym Ci nieśmiało, żebyś czytał moje posty ze zrozumieniem.Napisałam o polskich skarbach narodowych wywiezionych przez polskie władze w 1939r
Nie napisałan nic o dobrach zrabowanych przez Niemcy - które nie chcą oddać. Jak jakieś zrabowane dzieło się gdzieś znajdzie - jest odzyskiwane.Po to jest ten rejestr dóbr utraconych.Napisałam także o polskim złocie wywiezionym w 1939r do Anglii i złocie zdeponowanym po 1990r a nie żadnym innym. Co do reszty się nie wypowiadałam bo nie jest jasne kto je miał, ile i czy rzeczywiście nie chce oddać. A może już oddał?
Zapewniam Cię, że swojej wiedzy nie czerpię czytając bezkrytycznie wpisy różnych ludzików na forach internetowych.
A tak na marginesie: nie udało mi się ustalić czyją w ł a s n o ś c i ą przed IIWW był pałac, w którym mieści się teraz ambasada RP na Litwie. Czy wiesz coś o tym? A może ktoś z Szanownych Wilnian mi pomoże?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 29 marca 2024 

    Wielki Piątek

    J 18, 1-19, 42

    Słowa Ewangelii według świętego Jana

    Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24