Wydrukuj tę stronę

Nierozdzielni jak socjaldemokrata z socjaldemokratą

2017-10-18, 09:57
Oceń ten artykuł
(4 głosów)

Powiedzieć, że w partii litewskich socjaldemokratów ma się dziś sytuacja ekstraordynaryjna, to nic nie powiedzieć. Takiego cyrku bowiem, jaki odstawiają na oczach publiczności socdemi, Litwa jeszcze nie widziała, jak wolna jest od ponad ćwierćwiecza.


To, że w sejmowej frakcji socjaldemokratów nastąpił rozłam, jest rzeczą w polityce zwyczajną. Ni pierwszy to, ani ostatni raz, gdy politycy się kłócą i dzielą. Tam bowiem, gdzie są pieniądze, władza, układy, tam też są zwady, spory, zakulisowe rozgrywki. Socjaldemokraci jednak, jeżeli o sporach mowa, jak do tej pory zachowywali się bardzo pragmatycznie. Gotowi do władzy prawie zawsze i wszędzie, unikali raczej przezornie publicznego prania partyjnych kalesonów. Wiedzieli bowiem, że może to zaszkodzić ich trwaniu przy kory..., chciałem powiedzieć na odpowiedzialnych odcinkach państwowej nawy.

Tym razem jednak coś się w partii czerwonego goździka stało, coś pękło, co nieodwracalnie może wpłynąć na dalsze losy postkomunistycznej formacji. Fakty są znane. Nowy przywódca partii, polityk młodego pokolenia Gintautas Paluckas – być może tknięty losem ideologicznych kolegów z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którzy zniknęli niemalże z mapy politycznej Polski – postanowił zerwać ciężką dla socdemów (bo podrzędną) koalicję z partią chłopów i zielonych. Decyzję swą najpierw przetestował w oddziałach, a gdy otrzymał stamtąd zielone światło, wypowiedział koalicjantom niesakramentalne: „nie”.

I w tym momencie stała się rzecz wręcz na Litwie niebywała. Oto bowiem większość posłów z ramienia tej partii postanowiła nie podporządkować się decyzji swej partyjnej firmy i jej młodego lidera i zamiast „nie” wybrała „tak” dla dalszej pracy w koalicji. Z 17-osobowej frakcji aż 10 posłów ponoć (bo do końca nie wiadomo, gdzie i do kogo w ostatniej chwili skłoni ich los) postanowiło trwać w koalicji, podpisując tym razem już nie partyjną, tylko frakcyjną umowę o współpracy z chłopami i zielonymi. Wśród rozłamowców znalazł się przy tym cały kwiat czerwonego kwiatka goździka. Bo i dwóch byłych premierów – Gediminas Kirkilas oraz Algirdas Butkevičius, i kilku byłych ministrów jako Juozas Bernatonis (socjaldemokrata starej daty, ongiś bliski współpracownik samego Brazauskasa), czy Rimantė Šalaševičiūtė, której kwiatek w partii zakwitł nagle i równie gwałtownie zwiądł po tym, gdy, będąc ministrem zdrowia, przyznała, że kiedyś dawała lekarzom łapówki. Wśród rozłamowców znalazła się też aktualna wicespiker Sejmu z ramienia tej partii Irena Šiaulienė, socjaldemokratka prominentna i do niedawna jeszcze wpływowa, jak też Rimantas Sinkevičius, też niegdyś minister. Waha się jeszcze, jak wahadło starego zegara, Julius Sabatauskas, w którą stronę się ostatecznie skłonić – rozłamowców czy może wiernych linii partyjnej.

Jednak niezależnie od tego, w którą stronę ostatecznie się kiwnie Sabatauskas, i tak jest jasne, że rozłam u socdemów oznacza tyle, jakby z partii wyszła sama partia. Na miejscu pozostały już bowiem tylko jedynie nazwa i młode wilczki, których ich starzy prowodyrzy pozostawili na pastwę losu.

Ale i na tym nie kończyły się klęski, jakie dopadły ostatnio socjaldemokratów. Bo oto po tym, gdy rozłam nastąpił – nasunął się też na socdemów problem kolejny. Mianowicie dotyczy on sporu, kto po secesji ma opuścić sejmową frakcję tej partii: czy rozłamowcy, których większość, czy wierni partyjnej linii, których mniejszość. Sytuacja wytworzyła się arcykomiczna, bo żadna ze stron nie chce ustąpić. Rozłamowcy z frakcji wyjść nie zamierzają, bo nadal w duszy czują się socjaldemokratami, wierni zaś partii też nie chcą dać pola konkurentom, bo za nimi przecież stoi cała organizacja. Zresztą ci ostatni, których jest siedmiu, nie za bardzo też mogą wyjść z frakcji. Bo gdyby to uczynili, nowej frakcji już by nie założyli, jako że zgodnie ze statutem litewskiego Sejmu musiałoby być ich minimalnie ośmiu. Może ich jeszcze doraźnie jakoś tam poratować poseł Mindaugas Bastys, który najpierw przymknął do wywrotowców, by potem od nich się odłączyć. Ale jego ewentualna pomoc byłaby przydatna dla wiernych socdemów „jak martwemu przyparki”, jak to się u nas na Wileńszczyźnie mówi. Bo nad samym Bastysem już od dawna wisi miecz Damoklesa i lada moment może mu spaść na szyję, gdyż kontrowersyjny poseł najprawdopodobniej zostanie usunięty z Sejmu w drodze impeachmentu.

Wojna więc socjaldemokratów z socjaldemokratami trwa w najlepsze. Prawy lewicowiec Algimantas Salamakinas grozi wręcz swym byłym kolegom, a dziś rozłamowcom, że jeżeli frakcji nie opuszczą po dobroci, to sprawę skieruje do sejmowej komisji etyki, a ta już ich zmusi do wyjścia, jako że już nie są socjaldemokratami. Na Šiaulienė ta groźba nie robi jednak żadnego wrażenia. Odcina się ekskoledze, że z frakcji nigdzie się rozłamowcy nie ruszą, bo – wiadomo – w duszy nadal hołubią czerwony goździk i na dodatek jest im dobrze tam, gdzie są. Do nazwy frakcji co najwyżej dodadzą jakiś przydomek. Nie powiedziała wprawdzie, jaki. Ale z tym – wierzymy - problemu nie będzie. Z socjaldemokratów staną się np. socjaldemokraci plus i będzie tvarkoje.

Jak na razie więc sytuacja u litewskich socjaldemokratów wytworzyła się arcyekstrawagancka. Ich sejmowa frakcja się podzieliła, ale nadal istnieje niepodzielna. Bo dwie strony konfliktu nie wiedzą, jak ze sobą się rozstać.

Oby nie skończyło się tak, że finalnie to wyborcy rozstaną się i z jednymi, i z drugimi.

Tadeusz Andrzejewski

Komentarze   

 
#13 wolne żarty 2017-10-23 14:24
„Socjaldemokraci są silni i zjednoczeni” – oświadczył po głosowaniu prezes partii Gintautas Paluckas, jeden z inicjatorów wyjścia z koalicji.

Silni i zjednoczeni powiadacie? hehe. udało im się doczłapać do utworzenia frakcji. Tam są na pewno silni i zjednoczeni :)
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 EK 2017-10-21 13:25
W tej waszej litewskiej polityce wszystko stoi na głowie. Na szczęście partia Polaków nie bierze przykładu a go wręcz daje...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 K. Wybranowski 2017-10-20 11:13
Rimantė Šalaševičiūtė, której kwiatek w partii zakwitł nagle i równie gwałtownie zwiądł po tym, gdy, będąc ministrem zdrowia, przyznała, że kiedyś dawała lekarzom łapówki.

Jak tacy ludzie mogą być w polityce? Wybierajcie uczciwych
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 Zalef 2017-10-20 11:11
Wśród rozłamowców znalazł się przy tym cały kwiat czerwonego kwiatka goździka. Bo i dwóch byłych premierów – Gediminas Kirkilas oraz Algirdas Butkevičius, i kilku byłych ministrów jako Juozas Bernatonis

Wierność stołkom? W sumie dobrze, że nastąpił rozłam. im mniej takich partii z poglądami marksistowskimi tym lepiej
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 haha 2017-10-19 13:52
istny kabaret, by cyrk nie powiedzieć. Tam jest właśnie miejsce dla postkomunistów
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 Dudak 2017-10-19 05:40
Podzielą los SLD w Polsce,bo nie mają już nic wspólnego z prawdziwą socjaldemokracją - stali się typowymi liberałami o narodowym odcieniu,tyle że wszystkie partie litewskie mają ten odcień.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 tur 2017-10-18 23:49
Starzy partyjni wyjadacze Kirkilas oraz Butkevičius nie dadzą się odpędzić od cieplutkiego siedziska w koalicji rządzącej, przypilnowali młodszych posłów do pozostania no i doszło do tego dziwnego "rozłamu". Czy to już koniec dziwactw? Pewnie jeszcze nie jeden raz nas czymś zaskoczą.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Karamba 2017-10-18 21:44
To jakby było o jakimś kraju w rodzaju republiki bananowej a nie europejskim, unijnym. Normalnie trudno uwierzyć w te historyjki. Ci politycy robią z samych siebie pajaców i wystawiają się na pośmiewisko.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 PL 2017-10-18 15:15
A wydawało się, że śmieszniej niż w polskim Sejmie już być nie może. A tu jednak okazuje się, że Sejmas jest zabawniejszy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 hm 2017-10-18 12:39
lewicowa wojna w rodzinie...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz