Wydrukuj tę stronę

Wytrącić „broń atomową” zuchwalcom

2017-08-01, 21:05
Oceń ten artykuł
(3 głosów)

Litwa nie powinna stać w rozkroku, uważa komentator z kolumny redakcyjnej „Lietuvos rytas”, odnosząc się do kwestii sporu na linii Warszawa–Bruksela.

W wojence, jaką aktualnie prowadzą klerkowie z Komisji Europejskiej z Polską, Litwa powinna przestać być jedynie milczącym obserwatorem i zająć jakieś stanowisko, pisze gazeta.

I mądrze gada. Też tak uważam z wielu powodów. Owszem, prawdą jest, że jesteśmy małym krajem na peryferiach Unii, dlatego w polityce zagranicznej – chcąc nie chcąc – powinniśmy umieć balansować. Umiejętne balansowanie pomiędzy możnymi tego świata jest wręcz istotą naszej dyplomacji, jej głównym wektorem działań, który ma nam gwarantować bezpieczeństwo.

Dzisiaj jednak znaleźliśmy się w takiej sytuacji, kiedy sama Unia stanęła na rozdrożu, nie wiedząc, jaką drogą pójść, by nie doczłapać do kolejnych brexitów. W tej właśnie sytuacji również mała Litwa powinna zdobyć się na wyartykułowanie własnej wizji, a nie ograniczać się w polityce zewnętrznej jedynie do przysłowiowego trzymania się spódnicy Merkel.

Aktualne władze Polski takową wizję dalszego funkcjonowania UE mają i ją głośno wyrażają, kooptując przy tym stronników w regionie. I to jest właśnie prawdziwy powód sporu pomiędzy Brukselą a Warszawą. Sprawy rzekomego zagrożenia praworządności, z których powodu Komisja Europejska uruchomiła właśnie swoją „broń atomową” wobec Polski, czyli wszczęła postępowanie z art. 7 Traktatów, są jedynie przykrywką, szachowaniem krnąbrnego sojusznika. W rzeczywistości zaś chodzi o zmuszenie władz w Warszawie w kilku bardzo istotnych z punktu widzenia interesów Brukseli i jej sojuszników kwestiach do posłuszeństwa.

Prawdziwa draczka na linii Bruksela-Warszawa dotyczy takich spraw jak relokacja uchodźców czy budowa drugiej nitki gazociągu Nord Stream po dnie Bałtyku. Sprawy to są pierwszej wagi dla jądra decyzyjnego dzisiejszej Unii (Berlina i Paryża), a Polska stanęła mu w ich realizacji w poprzek drogi. Pierwsza obok Węgier sprzeciwiła się niemądrej, niedemokratycznej i w gruncie rzeczy nierealnej polityce przymusowego relokowania nielegalnych emigrantów, czym wywołała wściekłość unijnych klerków. Sprzeciw Polski bowiem, państwa jakby tam nie było dość dużego i znaczącego w Unii, o ile nie będzie złamany, niechybnie wywoła rebelię wśród innych państw, które często tylko pod przymusem i ze strachu podporządkowują się dyktatowi Brukseli w tej sprawie. Gdyby Polska ze sporu wyszła obronną ręką, inni też wymówiliby się od cygańskiej solidarności, która pogrąża Stary Kontynent.

W przypadku Nord Stream II sprzeciw Polski mocno uderza w interesy biznesowe Niemiec, dla których słowo solidarność w tym akurat razie dziwnie wypada z werbalnego obiegu. Niemcy solidarnie z Polską chcieliby się podzielić jedynie problemem migrantów, których sami zaprosili do Europy. W przypadku Gescheftu Solidariteat egsistiert gar nicht.

Jeżeli zaś dodać do już opisanych problemów kwestię wyrastania Polski na lidera środkowo-południowo-wschodniej części Europy, gdzie Warszawa zaczyna promować projekt Trójmorza, który może być uznany za niepożądaną konkurencję gospodarczo-polityczną przez tzw. Starą Europę, to represyjne działania Komisji Europejskiej stają się bardzo czytelne. Zepchnąć Warszawę do defensywy, uwikłać w nieistniejące spory na temat braku praworządności, by ostatecznie wymusić ustępstwa w sprawach naprawdę zasadniczych. Zasadniczych dla całej Europy, w tym oczywiście dla Litwy. Nie odkryję chyba na nowo Antarktydy i Falklandów, jeżeli stwierdzę, że nasz litewski interes polega na tym, by w zasadniczych sporach naszego zachodniego sąsiada z Brukselą, to Polska byłaby górą. Przy jej wiktorii bowiem i nasza fortuna urosłaby – to jest pewne. Bo przecież sprawy relokacji, bezpieczeństwa energetycznego czy przekierowania części potencjału gospodarczego Unii na rozwój naszego regionu - to czysty nasz, litewski, biznes.

Wydaje się więc, że w takiej sytuacji trzymać się spódnicy Kanzlerin moglibyśmy nieco mniej kurczowo, deklarując więcej solidarności z Polską, która w Unii broni też naszych interesów.

Ponadto, jeżeli byśmy dotknęli kwintesencji sporu Polski z KE, musielibyśmy uznać też, że chodzi o precedens, kiedy Komisja próbuje ingerować w wewnętrzne sprawy państwa, które nie są w jej kompetencji. Jeżeli raz na to pozwoli się zuchwałym unijnym klerkom, w przyszłości nikt nie będzie pewien, że zuchwalcy „broń atomową” nie wymierzą również w nas.

Lepiej wytrącić im ją teraz.

Tadeusz Andrzejewski

Komentarze   

 
#15 Bonawentura 2017-08-11 10:48
Do Polski ta sekta odzywa się jak niegdyś szatan: "Pokłoń mi się, a dam ci królestwo tego świata"

Tak właśnie chce postapić wobec Polski unia europ. opanowana przez masonów
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 Młynarz 2017-08-09 17:26
Zarządzający Unią nie mają bladego pojęcia co w obecnej sytuacji robić...

Jest to o tyle znamienne, że w każdym postkomunistycznym kraju, w którym komuniści stali się nagle 'demokratami' był problem z zarządzaniem, gdyż ci 'nowi' rządziciele nie mieli o tym bladego pojęcia. I tak też jest tutaj, gdy widzimy miotanie się i brak spójnej polityki ani też jakiegokolwiek pomysłu na kryzys szukają wrogów na siłę (patrz Litwa znalazła Polaków) aby odciągnąć wszystkich od głównego problemu.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 Grom 2017-08-07 19:27
"Jeżeli zaś dodać do już opisanych problemów kwestię wyrastania Polski na lidera środkowo-południowo-wschodniej części Europy, gdzie Warszawa zaczyna promować projekt Trójmorza, który może być uznany za niepożądaną konkurencję gospodarczo-polityczną przez tzw. Starą Europę"

Właśnie o to chodzi. Stara Europa cały czas próbuje "kolonizować" wschodnie państwa i dostosowywać do "jedynego słusznego" światopoglądu - niemiecko-francuskiego!

Polska podejmując działania utworzenia Trójmorza odcina zepsutą unię od zdrowej europy centralno-wschodniej. Kolejnym argumentem jest utworzenie buforu między Rosją a Niemcami, co dla tych drugich może być ekonomiczną katastrofą.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 polexit 2017-08-07 12:43
Komisja Europejska jak i większość urzędów unijnych wymaga oczyszczenia. Należy zmienić system zatrudniania i powoływania na najwyższe stanowiska aby nie było czegoś takiego, że Juncker pomagał największym firmom ukrywać dochody i unikać płacenia podatków a potem zostaje (w nagrodę?) przewodniczącym KE
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 Anty 2017-08-06 11:34
Niby dlaczego w interesie Polski ma być walka o zakaz budowy gazociągu Nordstream 2? Dokładnie na odwrót Polska powinna popierać jego budowę aby pozbawić banderowców ukraińskich dochodów z tytułu tranzytu gazu.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 Jegor 2017-08-03 19:55
Lietuva na pewno nie puści spódnicy kanclerz. Za żadną cenę, a już nie na pewno w imię solidarności z Polską. Najmocniej będzie trzymała oczywiście prezydent Dalia, która kreuje się na "kumpelę" Merkel. Jeśli lietuvisi nie przejrzą na oczy to za jakiś czas będą pachołkami Niemiec jak to miało miejsce w przeszłości
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 A. Bujak 2017-08-03 18:53
Kto nas poucza i rozlicza za praworządność:

W 2008 roku Komisja Europejska została skrytykowana przez koalicję organizacji pozarządowych za dopuszczenie do zdominowania grup eksperckich przez lobbystów i przedstawicieli biznesowych grup nacisku[11].

W 2009 roku 66% skarg do europejskiego rzecznika praw obywatelskich (European Ombudsman) dotyczyło działań Komisji Europejskiej, z czego 36% – braku transparentności, na przykład utrudniania dostępu do informacji publicznej[12].

W kwietniu 2009 ujawniona została wewnętrzna notatka rozesłana do pracowników Komisji Europejskiej, w której zaleca się im, by w raportach i korespondencji nie wspominali o prywatnych spotkaniach z lobbystami oraz instruuje, w jaki sposób utrudniać dostęp do informacji publicznej przez wąskie interpretowanie zapytań we wnioskach[13].

W 2010 roku organizacja Transparency International wyraziła zaniepokojenie podejmowaniem pracy przez byłych komisarzy w sytuacjach mogących stwarzać podejrzenie konfliktu interesów[14][15]. Brytyjskie czasopismo „Public Servant Magazine” skrytykowało Komisję za rozrzutność i niekontrolowany rozrost biurokracji, której koszty utrzymania wynoszą ponad 8 miliardów euro, z czego koszty samej Komisji to ponad 3,5 miliarda[16]. Zbiorcze raporty na temat wydatków Komisji Europejskiej opublikowało w 2011 roku The Bureau for Investigative Journalism[17], krytykując równocześnie KE za utrudnianie dostępu do tych informacji[18]

W 2010 roku Reuters ujawnił korespondencję urzędników Komisji, którzy ukrywali lub przeinaczali wyniki badań naukowych dla wsparcia politycznego programu promocji biopaliw[19]. Wkrótce potem Komisja została pozwana do sądu przez grupę Climate Earth z zarzutem ograniczania prawa do informacji publicznej[20]. Kontrowersje wzbudza także – zgodna z przepisami KE – praktyka wypłacania byłym komisarzom „przejściowych wynagrodzeń” w wysokości 40-65% ich zarobków przez trzy lata od odejścia z pracy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 Andrzej 2017-08-03 16:41
Polityka władz Litwy jest chwiejna, w zależności od podmuchów wiatru.
Rządy czarują, że chcą poprawy stosunków z Warszawą, a potem robią wszystko, by było jeszcze chłodniej niż dotąd.
Pani prezydent raz się dąsa, zgłasza pretensje i nie jedzie do Warszawy - a potem gna w te pędy, bo tak jej się zmieniła kalkulacja.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 Marianna 2017-08-02 23:29
Również wydaje mi się, że dla KE walka o sądy w PL to przykrywka, by osłabić pozycję Polski, bo jakoś dziwnie wybiórczo komisja interweniuje
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Wojak 2017-08-02 22:08
Przykładając odpowiednią skalę możemy odnieść wrażenie, że atak Komisji na Polskę jest identyczny jak atak antypolskich (często polskojęzycznych) środowisk w stosunku do AWPL-ZCHR.

I "tam" i "tu" atakujący obawiają się rosnącej siły Polaków
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz