Wydrukuj tę stronę

Ludzka natura

2013-07-27, 18:40
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Wieczorem 13 stycznia 2012 roku statek Costa Concordia wypłynął z portu Civitavecchia w tygodniowy rejs po Morzu Śródziemnym. Jednostka obrała kurs do Savony w południowej Ligurii. Na pokładzie znajdowało się 3206 pasażerów. O 21:45 w pobliżu wyspy Isola del Giglio statek uderzył w najmniejszą z wysepek Le Scole na głębokości 8 m, w odległości 92-96 m od brzegu.

W wyniku zderzenia w lewej burcie utworzyła się wyrwa aż na około 50 m, przez którą woda zaczęła gwałtownie wdzierać się do kadłuba. To spowodowało ostry przechył statku i jego zatonięcie (Concordia ostatecznie osiadła na skalistej mieliźnie). W wyniku katastrofy życie utraciło 30 pasażerów luksusowego okrętu, dwóch zostało uznanych za zaginionych. Kapitan Concordii Francesco Schattino tłumaczył się później, że skała, na którą wpadł statek, nie była oznaczona na mapie. Szybko jednak wyszło na jaw, że kapitan celowo zmienił kurs statku, by być bliżej brzegu i oglądać oświetloną nocnymi lampami wyspę. Zaryzykował przy tym przepłynięciem wąskim przesmykiem (ok. 68 metrowym) pomiędzy dwiema skałami. Powód takiego zachowania kapitana wyjaśnił się nieco później. Na tak ryzykowny manewr Schattino zdecydował się, by zaimponować młodej pasażerce z Mołdawii, którą gościł w feralnym momencie w swej kajucie.

Innym wieczorem 24 lipca br. pędzący z zawrotną szybkością pociąg z Madrytu do El Ferol w pobliżu miasta Santiago de Compostela uległ wypadkowi. Wykoleił się, gdyż na odciku, który przemierzał, mknął z szybkością 190 km/h zamiast dopuszczalnej w tym miejscu maksymalnej prędkości 80 km/h. W wyniku niebywałej katastrofy śmierć poniosło 78 pasażerów, dalszych 35 przebywa w stanie krytycznym w szpitalu. 52-letni maszynista Fransisco Jose Garzon, gdy zorientował się, do jak strasznej awarii doprowadziła jego nonszalancja, miał wykrzyknąć, że chce umrzeć. Tymczasem po katastrofie dziennikarze prześwietlili życiorys maszynisty i przekonali się, że od 30 lat pracujący na hiszpańskich kolejach Garzon słynął z podobnych zachowań. Już wcześniej bowiem pozwalał sobie na testowanie rekordów szybkości w uprawianych przez siebie pociągach. W internecie znaleziono nagranie, jak chełpił się z tego, że skład pociągu rozpędził do szybkości 200 km/h.

Przedstawione wyżej dwie historie, które doprowadziły do przerażających katastrof i śmierci niczego nie świadomych ludzi, mimo że różne, mają coś wspólnego ze sobą. W obydwu przypadkach powodem nieobliczalnych w skutkach tragedii stała się ludzka natura. Lowelas Schattino, chcąc się popisać przed swą turnusową wybranką, decyduje się na karkołomny manewr statkiem, kamikadze Garzon nie potrafi pohamować swych skłonności do szaleńczej jazdy. W końcu potrzeba kolejnej dawki adrenaliny przesłania mu nie tylko zdrowy rozsądek, ale i pozbawia go elementarnego instyktu samozachowawczego.

Inżynierowie w dzisiejszych czasach konstruują coraz doskonalszy sprzęt techniczny. Mamy dosłownie naszpikowane elektroniką statki, pociągi, samoloty, których uprawianie w ten sposób przez człowieka staje się coraz bardziej wygodne i bezpieczne. Ale okazuje się, że czasami nawet najbardziej doskonałe wynalazki techniczne nie mogą nas ochronić przed ludzką naturą...

TadeuszAndrzejewski

Komentarze   

 
#11 kruz 2013-08-03 20:33
Gdyby tylko te dwie katastrofy spowodowane luzem ... A w Sajanach, a Zalewie Meksyku, a atomowki w Japonii!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 vega 2013-07-30 19:30
a teraz okazuje się, że do zderzenia dwóch pociągów w Szwajcarii, doprowadziło zignorowanie czerwonego światła przez jednego z maszynistów, dodam zaledwie 24-letniego. Szczęśliwie tylko on był ofiarą śmiertelną tej katastrofy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 Marianna 2013-07-30 14:04
załoga rządowego Tupolewa dziesiątki zignorowała alarmy systemu TAWS...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 Jan Kran 2013-07-30 11:37
ze Schettino podobna sytuacja- jego zwierzchnicy wiedzą o notorycznych, poważnych naruszeniach dyscypliny z jego strony, ale ignorują te sygnały. Czy to jest efekt tego powszechnego "luzu", który stał się stylem życia? A gdzie odpowiedzialność i zdrowy rozsądek?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 Alina 2013-07-29 19:44
jeśli było wiadomo, że ów maszynista lubi poszaleć na torach (w końcu chwalił się tym na portalach społecznościowych) to jakim cudem był w ogóle dopuszczony do takiej pracy, gdzie odpowiada się za życie setek osób? Odpowiedzialność ponosi więc też kierownictwo, które staranniej powinno dobierać pracowników.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Januk 2013-07-29 16:52
A maszynista już na swobodzie! Będzie czekał na wyrok na wolności. I to, czy były sprawne hamulce czy nie, niewiele zmienia, bo jechał ponad dwa razy szybciej niż można było na tym odcinku. Jego brawura zabrała tyle istnień ludzkich...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 mac56 2013-07-29 15:39
do Hun: niby nie jest wyjaśnione, ale pan maszynista był słynny ze swojej szybkiej jazdy, za szybkiej...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Hun 2013-07-29 13:54
W przypadku katastrofy kolejowej nie wszystko jest jeszcze wyjaśnione. Pojawiają się głosy, że pociąg, z nieznanych powodów, nie mógł wyhamować.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 G.C. 2013-07-28 22:50
do Witold: najgorsze jest to, że zapominają o tym ludzie dojrzali (przynajmniej wiekiem), a powinni mieć już trochę oleju w głowie.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 Witold 2013-07-28 15:37
Czasem wszyscy zapomianamy, że jesteśmy tylko ludźmi, że nie jesteśmy panami wszystkiego, że popełniamy błędy, że niektóre sytuacje nas po prostu przerastają.
W niektórych przypadkach finał tej amnezji bywa wyjątkowo zatrważający...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz