Anna Jurksztowicz
© Marian Dźwinel
Powróćmy na chwilę do Mejszagoły sprzed kilku tygodni, kiedy gwar zaprzyjaźnionych głosów mieszał się ze śpiewem płynącym ze sceny, a taniec porywał do skocznego mazura. Na zakończenie „Święta Miasteczka” odbył się koncert zupełnie inny od tych, które towarzyszą zazwyczaj takim uroczystościom. Nostalgiczny recital Anny Jurksztowicz w dworze Houwaltów był perłą w koronie wydarzeń.
Przyjazd piosenkarki i jej męża Krzesimira Dębskiego zorganizowało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” na prośbę posłanki Rity Tamašunienė. Skorzystaliśmy z tego wyjątkowego spotkania i zapytaliśmy Annę Jurksztowicz o jej drogę sceniczną, o wrażenia z Wilna, i o... „Diamentowy kolczyk”...
Jaki był początek Pani artystycznej drogi?
Śpiewam od dziecka. Jako dwunastoletnia dziewczynka już śpiewałam w zespole wokalnym muzyki dawnej „Musicus Poloniensis”, później w chórze. Przy okazji zachęcam Państwa, żebyście, gdy tylko macie okazję, śpiewali w chórze. Jest to najprzyjemniejsza i najszlachetniejsza forma spędzania czasu. A jeśli ktoś planuje być muzykiem – to nie ma lepszej możliwości, by nauczyć się kochać muzykę. Śpiew chóralny jest najlepszym początkiem drogi.
A potem „Diamentowy kolczyk”?
Rzeczywiście od tej piosenki zaczęłam śpiewać zawodowo. Choć po drodze studiowałam śpiew operowy. W międzyczasie jednak ogarnęła mnie fascynacja jazzem i ta muzyka stała się bliska mojemu sercu. Ale ten Diamentowy kolczyk, jeden mały jasny punkt na nonsensu tle ciągle wzbudza emocje. Dla niektórych par jest wyznaniem miłości, dla innych wspomnieniem młodości... Ja też mam sentyment do tej piosenki.
Udaje się połączyć jazz z muzyką pop?
Tak właściwie cały czas oscyluję pomiędzy tymi gatunkami muzycznymi. Staram się, by muzyka rozrywkowa miała znamiona artyzmu, żeby to była piosenka artystyczna, która dziś jest coraz rzadziej wykonywana. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest niszowa, bo nie można jej usłyszeć w radiu – trzeba się wybrać na koncert.
A jednak piosenki „Hej Man”, „Stan Pogody”, „Zmysły precz”, nuci już kolejne pokolenie. W czym tkwi tajemnica „długości życia” piosenki?
To oczywiście złożony proces i wkład pracy wielu osób – począwszy od autora muzyki i tekstu, a skończywszy na wykonaniu. Piosenka musi pasować do głosu. W śpiewie wyrażam emocje i to zawsze doskonale słychać, dlatego na koncertach ciągle publiczność prosi o „Zmysły precz” – utwór z filmu „Kingsajz”.
Ma Pani szczęście do autorów...
Muzykę komponuje Krzesimir Dębski – najlepszy kompozytor, skrzypek jazzowy (znajduje się na liście dziesięciu najlepszych skrzypków na świecie), dyrygent, aranżer i producent muzyczny. Wiele tekstów napisał dla mnie Jacek Cygan – ten duet stworzył najlepsze piosenki, a ja je zaśpiewałam. Nie wszystkie utwory udało mi się nagrać. Krzesimir skomponował „Dumkę na dwa serca”, ale producenci uznali, że jestem... za stara i to nie wyjdzie dobrze, a miałam wtedy 34 lata (śmiech). Często więc na spotkaniach z publicznością wykonuję pierwotną wersję...
Zaśpiewała Pani wiele piosenek do filmów i seriali. Czy trudniej się śpiewa takie „zamówione” utwory?
Najważniejsza jest forma takiej piosenki – musi być ona bardzo krótka, najczęściej ma określony z góry czas. I w takiej maleńkiej formie wszystko musi się zmieścić: i tempo, i rozwinięcie, i punkt kulminacyjny, zakończenie, i jeszcze wszystko musi być melodyjne i wpadać w ucho. Ale udało nam się nagrać kilka takich piosenek, i mimo iż seriali czy filmów już nie ma, piosenki funkcjonują dalej, żyją swoim życiem, a nawet wchodzą do codziennych powiedzonek, jak na przykład „Gorzki lek najlepiej leczy” z filmu „Na dobre i na złe”. Zawsze staram się poprzez piosenkę przekazać jakieś ważne treści i dopóki będzie mi się chciało to robić będę dostrzegać potrzeby ludzi i na te potrzeby odpowiadać.
Państwa syn Radzimir poszedł wprawdzie w ślady rodziców, ale idzie własną ścieżką...
Zaczął od tego, że jako Jimek wygrał konkurs na najlepszy miks utworu „End of Time” Beyonce. Gwiazda wybrała zwycięzcę. Jesteśmy z niego dumni, bo jest bardzo dojrzały i doskonale wie, co ma robić. Jak był młodszy często z nami podróżował, nawet grał, ale teraz się odciął – mówi, że „nazwisko już ma, a teraz musi zapracować na image”. Ale jesteśmy też dumni z naszej córki, Marii. Wprawdzie skończyła szkołę muzyczną i gra na skrzypcach, ale studiowała filozofię i prawo, jest adwokatem.
Łączy Pani rodzinę przy wspólnym stole?
Rozumiem, że to nawiązanie do mojej pasji kulinarnej (śmiech). Zgromadziłam dużą wiedzę na ten temat i chciałam się tym podzielić z innymi. Założyłam bloga kulinarnego, a później poszerzyłam to o książkę. To, co jemy, wpływa na nas samych. Istnieje wiele teorii, że poprzez pokarm osiągamy różne stany duchowości, a dla mnie – osoby nieodłącznie związanej z muzyką, to muzyka jest pokarmem dla duszy... I wszystko jakoś się tak łączy. Dlatego powstała książka „IQchnia, czyli jak inteligentnie jeść i pić”. Bo stół powinien być miejscem łączącym i scalającym rodzinę.
Jakie wrażenia wywiezie Pani z Wilna?
Należę do pokolenia, które ma ogromny sentyment do tego miasta. Mam wielu przyjaciół w Stanach pochodzących z Wileńszczyzny i często w rozmowach przewija się motyw miasta młodości i romantyzmu... Lubię spacerować po cmentarzu na Rossie – to niemal symbol narodowy. Wzruszam się wszystkimi przejawami polskości, są sklepiki gdzie można porozmawiać po polsku, ludzie są serdeczni. Cieszę się, że znalazłam się w Mejszagole. Z przyjemnością obejrzałam wystawę o dworach, bo tak już jest, że w sercu Polaków mocno tkwią te dwie kolumny podtrzymujące dom, owa duma i szlacheckie pochodzenie nieodłącznie nam towarzyszą. Imponujące, że dba się o ocalanie historycznych miejsc. Tym bardziej jest mi miło, że pierwszym koncertem w odnowionym dworze był nasz recital.
W 2014 roku wydała Pani płytę „Poza czasem”. Czy odkryła Pani w niej siebie?
Nie chciałam robić kolejnej podobnej płyty, takiej jak wszystkie inne na rynku. Już w czasie pracy nad nią, w studiu w Ameryce czułam, że ta muzyka mnie wzrusza… Pomyślałam, że będę dobrym przekaźnikiem tej energii. Zaśpiewał ze mną międzynarodowy chórek złożony z Amerykanów, Włochów, Niemców; ich akcent, czasami słyszalny w piosenkach, zupełnie nie przeszkadza, bo oni sami chcieli ze mną śpiewać po polsku. Muzyka opowiada emocje swoim własnym językiem. To jest moja niemal w pełni samodzielna płyta. Umieściłam na niej jeden stary utwór Krzesimira, który mnie inspirował – „Pieśń baobabu”. Słowa napisał Jacek Skubikowski, więc wprowadziłam w życie piosenkę nieżyjącego już autora… Przez wiele lat tworzyliśmy razem. Teraz przyszedł czas na zmiany, bardziej się koncentrujemy na własnych projektach. Trzeba mieć świadomość, jak rażące działanie potrafi mieć muzyka. Uwielbiam spotkania z ludźmi na koncertach, kontakt z nimi. Motto płyty zaczerpnęłam ze słów Antoine de Saint-Exupéry’ego „Jest tylko jeden problem, jedyny: odkryć na nowo istnienie życia duchowego, które jest czymś wyższym jeszcze od inteligencji i tylko ono byłoby w stanie zadowolić człowieka.”.
Rozmawiała Monika Urbanowicz
"Rota"
Dodaj komentarz
|
EWANGELIA NA CO DZIEŃ
-
29 marca 2024
Wielki Piątek
J 18, 1-19, 42
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.
Czytaj dalej...
Miejsce na Twoją reklamę 300x250px
|
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.