© Scanpix/AFP (fot. Adrian Dennis)
Piłkarska reprezentacja Polski wystąpiła do tej pory na siedmiu mistrzostwach świata. Największy sukces odniosła w 1974 oraz 1982 roku, gdy zakończyła zmagania na trzecim miejscu. W dwóch ostatnich występach odpadła już po fazie grupowej.
1938, Francja
Pierwszy mundial w udziałem Polski. Jeden mecz, ale za to wspominany do dziś. W 1/8 finału nasza reprezentacja zmierzyła się z Brazylią. Nie była faworytem, ale postawiła się rywalowi niesamowicie. Po regulaminowym czasie gry wynik brzmiał 4:4, sędzia zarządził dogrywkę. W niej minimalnie lepsi okazali się piłkarze z Ameryki Południowej, którzy zwyciężyli ostatecznie 6:5, ale Polacy, na czele ze strzelcem czterech bramek Ernestem Wilimowskim schodzili z boiska z podniesionymi głowami. To w tym spotkaniu narodziła się legenda „bosonogiego” Leonidasa, wielkiej gwiazdy brazylijskiej piłki. Prawdziwa… częściowo. W pewnym momencie król strzelców tego turnieju ściągnął buty, by je przeczyścić (padał deszcz, murawa była grząska) i po chwili wrócił do gry, oczywiście w butach. Po latach wspominano, że z Polakami biegał na bosaka, co oczywiście miejsca mieć nie mogło.
1974, Niemcy
Najbardziej niezwykły turniej w historii polskiego futbolu. Turniej, w którym Biało-Czerwoni oczarowali świat, zapisując się na stałe na kartach dziejów. Wielu nie dawało im szans na wyjście z grupy, w której rządzić i dzielić miały Argentyna i Włochy. A jednak naszych nie zatrzymał nikt. 3:2 z Argentyną, 7:0 z Haiti i 2:1 z Włochami wstrząsnęło futbolową społecznością. Nie chodziło bowiem o suche wyniki, ale styl gry i jakość prezentowaną przez podopiecznych niezapomnianego, genialnego Kazimierza Górskiego. Potem przyszło 1:0 ze Szwecją i 2:1 z Jugosławią – i Polska znalazła się o krok od wielkiego finału. „Gdyby” – to chyba najczęściej powtarzane słowo po decydującym o tym meczu, w którym naprzeciw Orłów Górskiego stanęli Niemcy. Gdyby nie spadł deszcz, gdyby murawa nie zamieniła się w grzęzawisko, gdyby sędziowie uznali, że w tych warunkach grać się nie da. Nie uznali, a w błocie nasi nie byli w stanie skorzystać ze swej bezsprzecznej przewagi technicznej. Przegrali 0:1 i za kilka dni zmierzyli się z Brazylią w meczu o trzecie miejsce. Wygrali, a decydujące trafienie, po solowym rajdzie, zadał Grzegorz Lato, który z siedmioma golami na koncie został królem strzelców mistrzostw.
1978, Argentyna
Po tym, co pokazali cztery lata wcześniej, po tym, co wydarzyło się pomiędzy mundialami, Polska poleciała do Argentyny w roli jednego z faworytów. W kraju oczekiwania też były ogromne, skład aż roił się od gwiazd, niektórzy wręcz uważają, że Jacek Gmoch miał do dyspozycji najlepszą drużynę narodową w historii polskiego futbolu. W grupie nasi rozpoczęli od remisu 0:0 z Niemcami, a potem pokonali Tunezję 1:0 oraz Meksyk 3:1. Trafili do kolejnej grupy, w której przyszło im zmierzyć się jedynie z ekipami z Ameryki Południowej. Z Peru 1:0 wygrali, ale porażki 0:2 z Argentyną (swój wielki dramat przeżył w nim legendarny Kazimierz Deyna, który nie wykorzystał rzutu karnego) i 1:3 z Brazylią oznaczały pożegnanie z marzeniami. Nie udało się ponownie znaleźć w czołowej czwórce, nie udało się zdobyć medalu, co w kraju zgodnie przyjęto z rozczarowaniem.
1982, Hiszpania
Reprezentacja Polski stanowiła wtedy pewną niewiadomą, m.in. z tego powodu, że przez stan wojenny nie rozgrywała długo meczów towarzyskich. Same mistrzostwa też rozpoczęła nieszczególnie, bo po remisach 0:0 z Włochami i Kamerunem stała pod ścianą. Musiała wygrać z Peru, by pozostać w grze i wygrała – po kosmicznej grze – 5:1. Potem, po trzech wyjątkowej urody golach Zbigniewa Bońka, pokonała Belgię 3:0, zremisowała 0:0 z ZSRS i znalazła się w półfinale. Naprzeciw niej znów stanęli Włosi i tym razem Biało-Czerwoni, grający bez pauzującego za żółte karki Bońka, nie zatrzymali Paolo Rossiego i przegrali 0:2. Ale medal i tak zdobyli, brązowy, bo w dramatycznym pojedynku o trzecie miejsce wygrali z Francją 3:2.
1986, Meksyk
Reprezentację Polski na drugim kolejnym mundialu prowadził Antoni Piechniczek. Oczekiwania może nie były spektakularnie duże, ale kibice w Biało-Czerwonych wierzyli. Zaczęli od 0:0 z Marokiem, by po golu Włodzimierza Smolarka pokonać Portugalię 1:0. W kolejnym spotkaniu nasi przekonali się o strzeleckim instynkcie Gary'ego Linekera. Napastnik reprezentacji Anglii zapisał na koncie efektownego hat-tricka, a jego drużyna wygrała 3:0. W 1/8 finału Polacy stanęli naprzeciw Brazylii. Chwilami grali naprawdę dobrze, w poprzeczkę trafił Jan Karaś, blisko szczęścia wspaniałą przewrotką był Zbigniew Boniek, ale do statki trafili tylko rywale – i to czterokrotnie.
2002, Korea Południowa i Japonia
Na kolejny występ na mistrzostwach świata reprezentacja Polski kazała sobie czekać długie 16 lat. Kiedy jednak awansowała, wokół prowadzonej przez Jerzego Engela drużyny zapanowała wręcz euforia. Do granic możliwości napompowano balonik oczekiwań, który – jak to często w sporcie bywa – pękł z hukiem. Presji, pod wieloma względami, nie sprostał nikt. Trener, nieumiejący wymyślić taktyki, sami zawodnicy, posiadający mniemanie o sobie i ego takie, że gdyby decydowało o sukcesie, zostaliby mistrzami świata. Nie zostali, po dwóch wstydliwych porażkach z Koreą Płd. 0:2 i Portugalią 0:4 już wiedzieli, że muszą pakować walizki. Wtedy Engel zmienił skład, rozkapryszone gwiazdki zostawił na ławce i na pocieszenie Biało-Czerwoni wygrali z USA 3:1 (już po pięciu minutach prowadzili 2:0 po golach Emmanuela Olisadebe i Pawła Kryszałowicza).
2006, Niemcy
Kolejny mundial oczekiwany z nadziejami, kolejny z napompowanym balonikiem, kolejny, z którego zapamiętaliśmy porażki, kłótnie, konflikty i rozczarowania. Tak na dobrą sprawą iskrzyć zaczęło jeszcze przed turniejem, gdy Paweł Janas zaszokował składem 23-osobowej kadry. Kilka dni później drużyna przegrała w Chorzowie sparing z Kolumbią, w którym Tomasz Kuszczak przepuścił piłkę… wykopaną przez bramkarza rywali z własnego pola karnego. Już wtedy można było wyczuć, że mundial nie będzie miłą przygodą. Nie był. Wpierw nasi przegrali 0:2 z lekceważonym Ekwadorem, a Janas na oczekiwaną przez wszystkich konferencję prasową, na której miał wytłumaczyć przyczyny niepowodzenia, przysłał kucharza. Potem było 0:1 z Niemcami i kolejny mecz już tylko o honor, wygrany 2:1 z Kostaryką. Jego bohaterem okazał się Bartosz Bosacki, strzelec obu bramek.
Siedem turniejów, 31 meczów
Reprezentacja Polski wystąpiła do tej pory w siedmiu turniejach finałowych mistrzostw świata. Zagrała w nich 31 meczów, w których odniosła 15 zwycięstw, pięć razy zremisowała i 11 przegrała. Strzeliła 44 bramki, tracąc 40. Dwukrotnie ukończyła zmagania na trzecim miejscu. Raz, w 1974 roku, Polak został królem strzelców – a konkretnie Grzegorz Lato, który na niemieckich boiskach zdobył siedem goli. Lato na mundialach rozegrał też 20 spotkań, o jedno mniej od krajowego rekordzisty, Władysława Żmudy.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik"
Dodaj komentarz
|
EWANGELIA NA CO DZIEŃ
-
29 marca 2024
Wielki Piątek
J 18, 1-19, 42
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus udał się z uczniami za potok Cedron, do znajdującego się tam ogrodu. I wszedł do niego On i Jego uczniowie. Judasz, Jego zdrajca, też znał to miejsce, gdyż Jezus często spotykał się tam ze swymi uczniami. Judasz więc przybył tam wraz z oddziałem żołnierzy oraz służącymi wyższych kapłanów i faryzeuszów, zaopatrzonymi w pochodnie, lampy i broń. Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Wtedy On powiedział: „Ja jestem”. A wśród nich znajdował się Judasz, Jego zdrajca. Kiedy zaś usłyszeli: „Ja jestem”, cofnęli się i upadli na ziemię. Zapytał ich więc powtórnie: „Kogo szukacie?”. A oni zawołali: „Jezusa z Nazaretu”. Wówczas Jezus im rzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Skoro więc Mnie szukacie, pozwólcie im odejść”. Tak miały się spełnić słowa, które wypowiedział: „Nie utraciłem nikogo z tych, których Mi powierzyłeś”. Wtedy Szymon Piotr, który nosił miecz, wydobył go i uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Sługa zaś nazywał się Malchos. Jezus zwrócił się do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy! Czy nie mam wypić kielicha, który podał Mi Ojciec?”. Żołnierze więc ze swym dowódcą oraz słudzy żydowscy pochwycili Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który sprawował w owym roku urząd najwyższego kapłana. To właśnie Kajfasz poradził Żydom: „Lepiej przecież, aby jeden człowiek umarł za naród”. Tymczasem za Jezusem podążał Szymon Piotr oraz jeszcze inny uczeń. Uczeń ten był znany najwyższemu kapłanowi, dlatego wszedł z Jezusem aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Piotr natomiast pozostał na zewnątrz przy bramie. Ten inny uczeń, znany najwyższemu kapłanowi, wrócił jednak, porozmawiał z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna zapytała Piotra: „Czy i ty jesteś jednym z uczniów tego człowieka?”. On odpowiedział: „Nie jestem”. A wokół rozpalonego na dziedzińcu ogniska stali słudzy oraz podwładni najwyższego kapłana i grzali się, bo było chłodno. Także Piotr stanął wśród nich i grzał się. Najwyższy kapłan postawił Jezusowi pytanie o Jego uczniów oraz o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja otwarcie przemawiałem do ludzi. Zawsze nauczałem w synagodze i świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Niczego nie powiedziałem w ukryciu. Dlaczego więc Mnie wypytujesz? Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali, o czym ich uczyłem; oni wiedzą, co im powiedziałem”. Po tych słowach jeden ze stojących tam sług wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: „W taki sposób odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”. Następnie Annasz odesłał związanego Jezusa do najwyższego kapłana Kajfasza. Tymczasem Piotr stał na dziedzińcu i grzał się. Wtem zapytano go: „Czy i ty jesteś jednym z Jego uczniów?”. A on zaprzeczył, stwierdzając: „Nie jestem”. Jeden ze sług najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, zwrócił się do niego: „Czyż nie widziałem cię razem z Nim w ogrodzie?”. Piotr jednak znowu zaprzeczył i zaraz kogut zapiał. Wczesnym rankiem przeprowadzono Jezusa od Kajfasza do pretorium. Oskarżyciele nie weszli jednak do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć wieczerzę paschalną. Dlatego też Piłat wyszedł do nich i zapytał: „Jakie oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”. Oni odpowiedzieli: „Nie wydalibyśmy Go tobie, gdyby On nie był złoczyńcą”. Piłat im odparł: „Zabierzcie Go sobie i osądźcie zgodnie z waszym prawem”. Wówczas Żydzi rzekli: „Nam nie wolno nikogo zabić”. Tak miała wypełnić się zapowiedź Jezusa, w której zaznaczył, jaką poniesie śmierć. Piłat więc znowu wrócił do pretorium, przywołał Jezusa i zapytał Go: „Czy Ty jesteś królem Żydów?”. Jezus rzekł: „Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”. Wówczas Piłat powiedział: „Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?”. Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”. Wówczas Piłat rzekł Mu: „A więc jesteś królem”. Jezus odparł: „To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest mi posłuszny”. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „A cóż to jest prawda?”. I gdy to powiedział, znowu wyszedł do Żydów, stwierdzając wobec nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że uwalniam wam kogoś na święto Paschy. Chcecie więc, abym wam wypuścił na wolność króla Żydów?”. Ponownie zaczęli wołać: „Nie Jego, ale Barabasza!”. A Barabasz był przestępcą. Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał ubiczować. A żołnierze spletli koronę z cierni i włożyli na Jego głowę. Narzucili Mu purpurowy płaszcz, podchodzili do Niego i mówili: „Bądź pozdrowiony, królu Żydów”. Bili Go też po twarzy. Piłat zaś znowu wyszedł na zewnątrz i oznajmił im: „Oto wyprowadzam Go do was, abyście wiedzieli, że nie znajduję w Nim żadnej winy”. I Jezus wyszedł na zewnątrz w cierniowej koronie i purpurowym płaszczu. Wtedy Piłat powiedział do nich: „Oto człowiek!”. Gdy wyżsi kapłani i słudzy zobaczyli Go, zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!”. Piłat im odparł: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ponieważ ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Żydzi mu odpowiedzieli: „My posiadamy Prawo i zgodnie z Prawem powinien umrzeć, gdyż uznał się za Syna Bożego”. Gdy Piłat usłyszał ten zarzut, bardzo się przestraszył. Wrócił ponownie do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd pochodzisz?”. Lecz Jezus nie dał mu żadnej odpowiedzi. Wtedy Piłat rzekł do Niego: „Nie chcesz ze mną rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam władzę Cię ukrzyżować?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdybyś nie otrzymał jej z góry. Stąd większy grzech popełnił ten, kto wydał Mnie tobie”. Od tej chwili Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi zaczęli głośno wołać: „Jeśli Go wypuścisz, przestaniesz być przyjacielem cesarza. Kto bowiem uznaje siebie za króla, przeciwstawia się cesarzowi”. Kiedy Piłat usłyszał te słowa, polecił wyprowadzić Jezusa na zewnątrz i posadzić na ławie sędziowskiej, znajdującej się na miejscu zwanym Lithostrotos, a w języku hebrajskim Gabbata. Był to zaś dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. Następnie Piłat rzekł do Żydów: „Oto wasz król!”. Ci natomiast zakrzyknęli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!”. Piłat więc ich zapytał: „Waszego króla mam ukrzyżować?”. Wyżsi kapłani odpowiedzieli: „Nie mamy króla oprócz cesarza”. Wtedy Piłat wydał Go im na ukrzyżowanie. Oni zaś zabrali Jezusa. A Jezus, dźwigając krzyż dla siebie, przyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a wraz z Nim – z jednej i drugiej strony – jeszcze dwóch innych; Jezusa zaś w środku. Piłat kazał też sporządzić i umieścić na krzyżu tytuł kary, a było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król Żydów”. Wielu Żydów czytało ten napis, ponieważ miejsce ukrzyżowania Jezusa znajdowało się blisko miasta i był on sporządzony w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Wyżsi kapłani żydowscy mówili więc Piłatowi: „Nie pisz «król Żydów», lecz: «To On powiedział: Jestem królem Żydów»”. Piłat jednak odparł: „To, co napisałem, napisałem”. Żołnierze po ukrzyżowaniu Jezusa zabrali Jego tunikę i płaszcz, który podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej. Tunika nie była szyta, lecz z góry na dół cała tkana. Dlatego też postanowili wspólnie: „Nie rozrywajmy jej, lecz losujmy, do kogo ma należeć”. Tak miało wypełnić się Pismo: „Podzielili między siebie moje ubrania i o moją szatę rzucili los”. To właśnie uczynili żołnierze. Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka, siostra Jego Matki, Maria, żona Kleofasa oraz Maria Magdalena. Gdy Jezus zobaczył Matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, zwrócił się do Matki: „Kobieto, oto Twój syn”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto twoja Matka”. I od tej godziny uczeń przyjął Ją do siebie. Potem Jezus, wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę”. A znajdowało się tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i podano Mu do ust. Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał ducha. Ponieważ był to dzień przygotowania Paschy, i aby ciała nie wisiały na krzyżach w szabat – był to bowiem uroczysty dzień szabatu – Żydzi poprosili Piłata o połamanie nóg skazańcom i usunięcie ich. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, którzy byli z Nim ukrzyżowani. Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że On już nie żyje, nie połamali Mu goleni, natomiast jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok, z którego zaraz wypłynęła krew i woda. O tym daje świadectwo ten, który to widział, a jego świadectwo jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: „Nie będziecie łamać jego kości”. Pismo mówi też w innym miejscu: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili”. Po tym wszystkim Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. Gdy Piłat wyraził zgodę, przyszedł i wziął Jego ciało. Przybył także Nikodem, który po raz pierwszy zjawił się u Jezusa nocą. On przyniósł około stu funtów mirry zmieszanej z aloesem. Zabrali oni ciało Jezusa i zgodnie z żydowskim zwyczajem grzebania owinęli je w płótna wraz z wonnościami. W miejscu ukrzyżowania znajdował się ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był pochowany. Tam więc, ponieważ grobowiec był blisko, złożono ciało Jezusa ze względu na żydowski dzień przygotowania.
Czytaj dalej...
Miejsce na Twoją reklamę 300x250px
|
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.